Rowerami do Rumunii

Joanna  Juroszek Joanna Juroszek

publikacja 18.08.2016 15:36

Za nimi 470 km pokonanych w 3,5 dnia drogi. Już poszły dwie dętki, szprycha i łańcuch. Do celu jeszcze jakieś 1200 km.

Rowerami do Rumunii Wiedeń zdobyty - informują rowerzyści pielgrzymujący do Rumunii archiwum prywatne

Jadą bez wozu technicznego, zdani na Boga. W drodze modlą się o miłosierdzie dla świata. Cel tej niezwykłej podróży to Konstanca w Rumunii nad Morzem Czarnym. Uczestniczy w niej 17 osób. Znajdują i noclegi, i siły do pokonywania kolejnych kilometrów, i... naszych śląskich księży. Tak było na przykład w Wiedniu, gdzie ugościł ich ks. Łukasz Kocima rodem z Gostyni.

- Jeszcze nie wiemy, gdzie dziś będziemy spali - mówi w rozmowie telefonicznej ks. Dawid Sładek, główny organizator rajdu.

W czwartek po 15.00 mieli za sobą 70 km drogi, planowali przejechać kolejne 60 i szukać noclegu. W piątek mają być w Budapeszcie.

Z Katowic ruszyli w poniedziałek 15 sierpnia, we Wniebowzięcie NMP. Na drogę pobłogosławił ich bp Marek Szkudło. Za nimi dwie z czterech europejskich stolic - Bratysława i Wiedeń. Przed nimi - Budapeszt i Bukareszt. Do Polski wrócą na koniec szkolnych wakacji.

Poniżej relacje umieszczane przez nich codziennie na fejsbukowym profilu Włóczykoła. "Bóg się troszczy" - tak zapewniają w swoich postach.

Dzień pierwszy za nami...
"Wygodne kanapy" pozostały ponad 150 km w domach... Pierwszy etap pielgrzymki pokonaliśmy ze średnią prędkością 23 km/h. Przez Żory, Jastrzębie, Ostrawę... Niemal bez problemów - nie licząc jednej pany - dotarliśmy do Międzyrzecza Wołoskiego. A tu niespodzianka: pierwsza próba znalezienia noclegu w ogrodzie u miłych gospodarzy - udana!!!
To pierwszy wymowny znak opieki i wstawiennictwa Patronki dzisiejszego święta... Dziękujemy zatem za wspólną modlitwę dziś o 5.30 wszystkim obecnym, a zwłaszcza naszemu Pasterzowi bp. Markowi za dar słowa posłania. Morze Czarne to nie Fatima czy Lourdes... A jednak pragniemy, by nasz trud i przygoda pielgrzymowania pozwoliła nam zrozumieć słowa papieża Franciszka o nadziei i miłosierdziu tak, by uczynić je drogą i sensem życia naszego oraz tych, do których Pan nas posyła... Po kolacji, wieczorku zawiązania wspólnoty czas na zasłużony wypoczynek, bo jutro budziki zabrzmią o 5.00.

Dzień drugi zakończony... Był piękny i dobry!
Wyruszyliśmy w stronę wschodzącego słońca. Podczas trudu podróżowania, zastanawialiśmy się nad tym, jak dobrze wykorzystać WOLNOŚĆ - Boży dar. Rozważaliśmy słowa Benedykta XVI, w których przypominał, że w istocie mimo wielu propozycji tego świata - łatwych i przyjemnych, prawdziwą radość i pokój dają rzeczy wielkie, do których jesteśmy powołani...
Przemierzyliśmy dziś Morawy, jedyną ostoję katolickości w Czechach. Średnia prędkość - 23 km\h. Po przebyciu 110 km spotkała nas niezwykła gościnność - najpierw w Strażnicach u pijarów, gdzie po Eucharystii zjedliśmy posiłek i wypoczywaliśmy do 17.00. Ugościł nas ks. Robert pochodzący z Polski.
Potem droga do granicy z Austrią. Jechaliśmy nieco szybciej, 28 km\h, bo trasa była świetna. Dotarliśmy do kościoła NMP w Breclav. Tu przyjął nas ks. Łukasz Szendzielorz pochodzący z Siemianowic... Po modlitwie apelowej w kościele czas na wypoczynek... Techniczny bilans dnia - 145 km. Jedna dętka Soni i jedna zepsuta szprycha Oskara. Bóg się troszczy!

Dzień trzeci trwa w najlepsze... :-)
Ucztujemy przy grillu! Tym razem w Wiedniu, u ojców ze Zgromadzenia św. Wincentego à Paulo... W organizacji całego przedsięwzięcia pomógł nasz diecezjalny ksiądz, aktualnie tu przebywający - Łukasz Kocima, za co bardzo bardzo mu dziękujemy!
Za nami 100 km bardzo komfortowej jazdy... Od 6.00 do 13.00. Średnia prędkość - 20 km/h.
Trasa malownicza, urozmaicona wzniesieniami i dolinkami... Usiana dużą ilością przydrożnych krzyży oraz kościołów. Wszystko pewnie po to, by lepiej zrozumieć dar dzisiejszego słowa i historii syna marnotrawnego. Zrezygnować z grzechu, by dążyć do prawdziwej wolności - oto wyzwanie!
Spokojny, miły dzień z okazją do odkrywania uroków Wiednia, obiadek dziś wyjątkowo - w wiedeńskiej restauracji :-)... Taka sytuacja... Bilans dnia: hmm, jakby to powiedzieć, by się nie powtarzać... U Soni tym razem łańcuch, a u Oskara wymiana dętki ;-). Jutro wyruszamy chyba nieco później...

Przeczytaj także: