Wyspiarz z końca świata

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 31/2016

publikacja 28.07.2016 00:00

Philippe Basinas w drodze na ŚDM pokonał dwa oceany, sześć lotnisk i 22,5 tys. km. Zajęło mu to trzy dni. Można? Można!

	Gość z Tahiti. Na Śląsku Tahitańczycy trafili do Pszczyny i do Jastrzębia-Zdroju. Gość z Tahiti. Na Śląsku Tahitańczycy trafili do Pszczyny i do Jastrzębia-Zdroju.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Nikt nie miał dalej na Śląsk niż 24-letni Philippe Basinas ze słynnej wyspy Tahiti. No i 37 jego towarzyszy, którzy gościli w Pszczynie i Jastrzębiu-Zdroju z okazji Światowych Dni Młodzieży. Tahiti wchodzi w skład Polinezji Francuskiej. Leży po przeciwległym w stosunku do Polski krańcu kuli ziemskiej. Aby dostać się na ŚDM, Philippe i jego przyjaciele polecieli najpierw na Wyspę Wielkanocną, gdzie mieli przesiadkę do Chile. Trzecim samolotem „przeskoczyli” na wschodnią stronę Ameryki Południowej, do São Paulo w Brazylii. Uff, połowa drogi już była za nimi... Stąd poleciało z górki: samolotem przez następny ocean do Paryża i z Paryża do Krakowa. Na przywitanie z mieszkańcami Jastrzębia Philippe założył tradycyjny naszyjnik, noszony przez mężczyzn na niewielkim wulkanicznym archipelagu Markizów. Stamtąd pochodzi. Dziś Philippe mieszka w Papeete na Tahiti.

Dostępne jest 40% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.