Pokarm na życie i na śmierć

Dobromiła Salik

- Idziesz do Pierwszej Komunii? Pewnie nie możesz się doczekać prezentów? - pyta dorosły sąsiad małą Elę. - Nie, ja czekam na Jezusa! - odpowiada dziewczynka.

Pokarm na życie i na śmierć

Ten dialog opowiedziany przez mamę dzisiejszej „pierwszokomunistki” pokazuje, że nie potrzeba wielkiej dojrzałości wiekowej, by być gotowym na przyjęcie Boga w Eucharystii. Wystarczy… czuć. Mądrze powiedzielibyśmy: wystarczy „czuć z Kościołem” – sentire cum Ecclesia. A tak po prostu: wystarczy przeczuwać miłość. Tę, która wkracza w ludzkie życie u jego progu i prowadzi człowieka aż po ostatnie tchnienie.

Nie czuję się staro, ale… metryka nie kłamie. Dokładnie 50 lat temu, tak jak dzisiaj mała Ela, przystąpiłam do Pierwszej Komunii Świętej. Było to w roku milenijnym 1966. Tzw. Komunia Wczesna – dla dzieci 6- i 7-letnich – była i jest praktykowana w katowickim Kościele już od lat 50. ubiegłego wieku!

Do I Komunii Wczesnej przygotowywałam się zarówno ja sama, jak i po latach wszystkie nasze dzieci. W mojej pamięci zachowało się kilka obrazów. Jeden to nasza katechetyczna grupka słuchająca w salce przy kościele Mariackim w Katowicach pasjonujących opowieści o Panu Jezusie, którymi zachwycała wszystkich – również rodziców! – genialna katechetka, nieżyjąca już s. Benigna, szarytka.

Pielgrzymka dzieci wczesnokomunijnych z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach na Jasną Górę, maj 1966 r.   Pielgrzymka dzieci wczesnokomunijnych z parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Katowicach na Jasną Górę, maj 1966 r.
Z prawej s. Benigna
Archiwum rodzinne
Pamiętam pierwszą spowiedź, a zwłaszcza skromne przyjęcie, jakie przygotowała dla nas siostra. Ówczesny wikary – obecnie emerytowany proboszcz katowickiej parafii katedralnej ks. Henryk Zganiacz – na naszych oczach podpalił jeden pusty papierowy koszyczek (w takich koszyczkach w prezencie dzieci dostały od katechetki po kilka cukierków!). Widzę jeszcze ten płomień i słyszę słowa księdza: – Wasze grzechy spłonęły jak ten papier. Nie ma ich!

Później przeżywaliśmy pierwsze spowiedzi i Wczesne Komunie naszych dzieci. Zawsze z tą samą radością i wdzięcznością – że możemy tak wcześnie prowadzić je do stołu Eucharystii.

Ta eucharystyczna przygoda każdego z nas kiedyś się skończy. Wczoraj skończyła się dla mojego drogiego Teścia. A opowiadam o tym dlatego, że dzień wcześniej, w pierwszy piątek miesiąca, w swoim mieszkaniu, nasz Tata, u boku żony i nas, dzieci, uczestniczył w swojej ostatniej Mszy. Wcześniej wyspowiadał się u dobrego księdza. Przed Mszą odprawiliśmy nabożeństwo majowe. Podczas Eucharystii przyjął sakrament namaszczenia chorych – teraz już wiemy, że wiatyk. Komunia święta była pod dwiema postaciami. Na zakończenie zaśpiewaliśmy "Była cicha i piękna jak wiosna, żyła prosto, zwyczajnie jak my"...

A potem przyszła dla Taty ciężka noc – jak wiele wcześniejszych nocy przez długie miesiące – i lżejszy poranek. Spokojniejsze godziny trwały aż do chwili, gdy Tata zawołał Mamę i poprosił, by była przy nim, blisko. Siadła naprzeciwko. Trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy. Coś chciał powiedzieć, ale już nie miał sił. Westchnął i...

W wigilię Wniebowstąpienia Pańskiego, w pierwszą sobotę miesiąca Maryja przeprowadziła Tatę tam, gdzie wszyscy zmierzamy. Obyśmy i my zasłużyli na taką łaskę przejścia. Udziel jej nam, Jezu, obecny w Eucharystii, za przyczyną Twojej i naszej Matki Maryi. Amen.

Na następnej stronie można przeczytać fragmenty listów duszpasterskich Prymasa Tysiąclecia oraz wielkiego promotora Wczesnej Komunii Świętej w diecezji katowickiej bp. Herberta Bednorza.

 

Fragment listu sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego z 18 kwietnia 1952 roku do rodziców katolickich archidiecezji warszawskiej na temat wczesnej Pierwszej Komunii Świętej i dwuletniego przygotowania do niej:

„Dajmy dziecku Jezusa, dajmy Jezusa wcześnie, dużo wcześniej, aniżeli ono pozna grzech, wzmocnijmy czystą, choć słabą duszę dziecięcą mocą Jezusa Chrystusa, mocą Jego Ciała i Krwi, aby dusza dziecka miała skąd czerpać siłę w obronie swej niewinności, a moc w ugruntowaniu dobra. Boży chleb – Bożych ludzi rodzi!
Oto, rodzice katoliccy, ta najistotniejsza przyczyna, która zmusza nas do wczesnego, jak najwcześniejszego dopuszczenia dzieci do Pierwszej Komunii świętej.

Że dziecko nie będzie miało pełnego zrozumienia Bożych spraw, to nie przeszkadza; gdy będzie miało ono dostateczne rozeznanie dobra i grzechu, miłości i nienawiści, Boga i szatana, chleba Ciała i Krwi Pańskiej od chleba codziennego – to rozeznanie wystarczy. Zawierzcie mi, pasterzowi i ojcu dusz waszych dzieci i dusz waszych”.

Fragment odezwy bp. Herberta Bednorza do diecezji z 23 listopada 1984 roku:

„Długotrwała praktyka wczesnej Komunii św. w diecezji wykazała, że rodzice, którzy zaangażowali się w przygotowanie dziecka... a potem co miesiąc wybierali się z nim do Spowiedzi i Komunii św., związali się wraz z całą rodziną na całe życie z Jezusem Eucharystycznym. To często decydowało o tym, że rodzina pozostawała wierna Bogu.

Tak jak owoce na drzewie, niektóre dojrzewają wcześniej i są gotowe do zbioru przed innymi, tak w imię źle pojętej równości nie można mówić: Nie! Na prośbę o wcześniejszą Komunię św. trzeba stanowczo odpowiedzieć: Tak!

Drodzy Rodzice, zastanówcie się, czy nie dotyczy to także Waszego dziecka. Od Was zależy, czy Wasze dziecko dostąpi tego wielkiego szczęścia. Na słowa, które dotyczą także każdego waszego dziecka: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, odpowiedzcie Panu Jezusowi: Tak!”.