Błogosławieni rówieśnicy

Przemysław Kucharczak

publikacja 30.03.2016 12:24

Relikwie dwóch zamordowanych w Peru franciszkanów trafią do Mysłowic-Krasów.

Błogosławieni rówieśnicy   Ks. Wiktor Zajusz i błogosławieni franciszkanie w kościele w Mysłowicach-Krasowach Przemysław Kucharczak /Foto Gość Do kościoła św. Józefa w Krasowach zostaną wprowadzone w Niedzielę Miłosierdzia, 3 kwietnia, o 10.00.

Normalni błogosławieni

Tych dwóch Polaków beatyfikował 5 grudnia zeszłego roku papież Franciszek. Jeden z zamordowanych błogosławionych – ojciec Michał Tomaszek – pochodził z Łękawicy pod Żywcem, gdzie urodził się w 1960 roku. Drugi – ojciec Zbigniew Strzałkowski spod Tarnowa, przyszedł na świat w 1958 roku.

Błogosławieni rówieśnicy   Kościół św. Józefa w Mysłowicach-Krasowach Przemysław Kucharczak /Foto Gość – To są nasi rówieśnicy! – zwraca uwagę Beata, parafianka z Krasów. Tłumaczy, że m.in. dlatego przykład życia i śmierci tych dwóch polskich franciszkanów przemawia do niej z ogromną mocą. O wiele większą, niż świętych żyjących przed stuleciami.

– Byli normalnymi ludźmi, też mieli swoje za uszami. Bo niektórzy myślą, że święty ma tylko fruwać w niebie i mieć skrzydełka... Mieli wady i ułomności, byli tacy sami, jak jo jest – dodaje ks. Wiktor Zajusz, proboszcz z Krasów, który sprowadził tu relikwie męczenników. – A jednak dzięki Panu Bogu doszli do świętości. Świadek widział, że w kaganku w kaplicy w Peru przez noc ubywało oliwy, a to znaczy, że któryś z nich musiał tam dłużej zostawać, żeby się w ciszy pomodlić. Mieli na pewno mnóstwo problemów, jak wszyscy, ale ich rozwiązania szukali u Pana Boga – mówi.

Litery napisane krwią

Ojcowie Michał i Zbigniew pojechali na misje do Peru w 1988 roku. Zamieszkali w wiosce Pariacoto wysoko w Andach, wśród ubogich Indian. Sprawowali dla nich Eucharystię i dawali im Ciało Chrystusa. A przy okazji założyli parafianom szkołę i starali się podnieść poziom ich życia.

Błogosławieni rówieśnicy   Ks. Wiktor Zajusz i błogosławieni franciszkanie w kościele w Mysłowicach-Krasowach Przemysław Kucharczak /Foto Gość Zbigniew służył pomocą medyczną – także w czasie epidemii cholery. Michał pracował z dziećmi i młodzieżą; młodzi go kochali. Ojcowie dojeżdżali do kilkudziesięciu okolicznych miejscowości.

Niestety, marksistowscy terroryści z organizacji „Świetlisty szlak” uznali, że przez podnoszenie standardu życia ludności franciszkanie odciągają „lud” od walki o wprowadzenie komunizmu. Choć im grożono, nie opuszczali Pariacoto i przejmowali dla Jezusa rząd dusz nad całą wysokogórską okolicą.

W piątek 9 sierpnia 1991 r. w wiosce zjawili się uzbrojeni partyzanci. W kaplicy modlili się wtedy trzej franciszkańscy postulanci. „My jesteśmy kapłanami, postulantów zostawcie!” – powiedzieli napastnikom Polacy. W czasie parodii sądu zostali oskarżeni, że „poniżali lud, rozdzielając żywność pochodzącą od imperialistów, że religia jest opium dla ludu, że głosząc pokój i podejmując działania ewangelizacyjne oraz charytatywne usypiają lud po to, aby masy nie podejmowały zrywu rewolucyjnego”.

Później za pośrednictwem prasy terroryści dodali do tego jeszcze zarzut, że franciszkanie byli „agentami CIA i Papieża Polaka”.

Terroryści zastrzelili franciszkanów i wójta Pariacoto. Na plecach ojca Zbigniewa zostawili kartkę z napisem zrobionym krwią jednego z nich: „Tak giną lizusy imperializmu”.

Michał miał w chwili śmierci 31 lat, Zbigniew 33 lata. Ich kult rozwija się dzisiaj w tempie, które zaskakuje nawet współbraci ojców Michała i Zbigniewa, franciszkanów konwentualnych.

Przez tydzień od 3 do 10 kwietnia każdy będzie mógł ucałować relikwie tych młodych błogosławionych po Mszach św. (pn., wt., śr., pt. o 10.00, czw. i sb. o 17.00, ndz. o 8.00, 10.00, 12.00 i 16.00). Po 10 kwietnia relikwiarz trafi do bocznego ołtarza po lewej stronie, poniżej obrazu Jezusa Miłosiernego. Kościół jest otwarty we wszystkie niedziele od 7.30 do 17.00.

Więcej o drodze błogosławionych franciszkanów do Krasów w papierowym "Gościu Katowickim" nr 14 z datą 3 kwietnia.