Nareszcie!

Gość Katowicki 13/2016

publikacja 24.03.2016 00:00

O Trzymaniu Jezusa za rękę, śmierci i pokojach w niebie z ks. Leszkiem Bubą rozmawia Joanna Juroszek

Ks. Leszek Buba, wikariusz w parafii Wniebowzięcia NMP w Katowicach, katecheta w II LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. M. Konopnickiej w Katowicach, duszpasterz grupy 25+, absolwent Szkoły dla Spowiedników. Ks. Leszek Buba, wikariusz w parafii Wniebowzięcia NMP w Katowicach, katecheta w II LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. M. Konopnickiej w Katowicach, duszpasterz grupy 25+, absolwent Szkoły dla Spowiedników.
Joanna Juroszek /Foto Gość

Joanna Juroszek: Wyobrażał sobie Ksiądz, jak mógłby wyglądać poranek Zmartwychwstania?

Ks. Leszek Buba: Nigdy mnie to nie intrygowało. Jeśli jednak mam znaleźć jakieś porównanie, to przypomina mi się obraz Rembrandta, przedstawiający scenę powrotu syna marnotrawnego. Myślę, że każdy wie, jaki obraz mam na myśli. Oczywiście Jezus nie wraca do Ojca jak syn marnotrawny, ponieważ nie popełnił grzechu. Widzę jednak alegorię, która do mnie bardzo przemawia. Można zestawić osobę syna marnotrawnego z Chrystusem na zasadzie pasujących do siebie przeciwieństw. Tu syn marnotrawny, tam Jezus, Syn umiłowany. Marnotrawny opuszcza dom Ojca, Umiłowany, będąc nieustannie w łonie Ojca, wyrusza szukać i znaleźć to, co zginęło. Marnotrawny staje się pasterzem świń, Umiłowany będzie pasterzem owiec. Można takich zestawień doszukać się więcej. Dlatego w tej scenie na obrazie Rembrandta widzę nie tylko powracającego grzesznika, ale i Chrystusa, na którym widać grzech. On nie popełnił grzechu, ale przyjął cały skutek, całe żebractwo, całą naszą ciemność. Te sceny są podobne. Chrystus utożsamił się z synem marnotrawnym, aby zstąpić z nim w śmierć i aby wrócić do Ojca. Jeśli miałbym powiedzieć, jak wyglądał powrót umiłowanego Syna, to widziałbym owo przytulenie z obrazu Rembrandta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.