Stulatka pokochała Mysłowice

Danuta Sowa

publikacja 02.03.2016 13:15

Na Śląsk pani Anna przyjechała "zaledwie" 40 lat temu. Jedna z jej córek jest misjonarką w Kongu.

Stulatka pokochała Mysłowice Anna Krzyżanowska z synową i synem Danuta Sowa

Anna Krzyżanowska z Mysłowic obchodziła 100 lat. Urodziła się 23 lutego 1916 roku. Nie jest rodowitą Ślązaczką. Do Mysłowic przyjechała ponad 40 lat temu, jak to się mówiło, „za chlebem” - ze swoimi dziećmi.

Mieszka z synem Janem, który podjął wtedy pracę na kopalni "Wesoła". Tu się zadomowili i to miejsce na ziemi uznają za swoje - pokochali Mysłowice.

Solenizantka urodziła się we wsi Olszyny w gminie Rzepiennik Strzyżewski pod Jasłem. Tam wychowała się na gospodarstwie. Wyszła za mąż i wraz z mężem również przez jakiś czas żyła z rolnictwa - mieli pole, ogród i inwentarz. Mąż zmarł jednak bardzo młodo, więc pani Anna sama borykała się z życiem.

Wychowała czworo dzieci - syna Jana, z którym mieszka w Mysłowicach, syna Adama mieszkającego w Ciężkowicach, córki - Lucynę zamieszkałą w Tychach i Marię, która jest misjonarką ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa Oblubieńca - józefitek z Krakowa.

Stulatka pokochała Mysłowice   Pani Anna ze swoimi dziećmi Danuta Sowa Siostra Maria pracuje na misjach w Kongo (Brazzaville). Jest tam już ponad 40 lat i - jak mówi jej mama, solenizantka - tam już zostanie. Chciała być misjonarką i jej marzenie się spełniło. Odnalazła swoje szczęście na Czarnym Lądzie - może daleko od domu, ale to jej świadomy wybór. Odwiedza mamę co 2-3 lata.

Niestety nie udało jej się przyjechać na te piękne urodziny, będzie w domu za rok. Teraz mogła tylko wysłać życzenia. - Dzwoni często, a jak przyjedzie, to się znowu nacieszymy sobą - mówi pani Anna.

Na setnych urodzinach gościły jednak przedstawicielki zgromadzenia. Siostry józefitki - w imieniu własnym i s. Marii - składały jej mamie życzenia.

Pani Annie już trochę ciężko jest się poruszać. Wybrała się jednak na Mszę św. z okazji swoich urodzin w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. M.M. Kolbego na Janowie.

Panią Annę otacza wspaniała gromadka potomków. Ma dziesięcioro wnucząt i ośmioro prawnucząt.

Na co dzień mamą opiekuje się syn Jan. Jest już na górniczej emeryturze, więc może poświęcić mamie czas. Trzeba już teraz stale przy niej być. - Gdy jest ładna pogoda, zabieramy ją na wózku na ogródek działkowy, żeby pobyła na powietrzu. Przez lata przecież była przyzwyczajona do życia w polu, otoczona naturą – mówi syn.

Solenizantka jest osobą bardzo pogodną, nie narzeka, żyje spokojnie, z modlitewnikiem w rękach. - Często można ją zastać na modlitwie: za nas wszystkich, za dzieci, wnuki, prawnuki i za naszą siostrę w dalekim Kongu. Innych rozrywek nie ma, trochę popatrzy na telewizję, ale nie za długo, spojrzy do gazety, ale modlitewnik jest u niej na co dzień - mówi pan Jan.