Najszczęśliwsi bankruci

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 10/2016

publikacja 03.03.2016 00:00

Jezu, ufam Tobie. Przychodzę, przywitałam się z Panem Jezusem i słyszę: „Teraz usiądź i pisz umowę”. „Co?”. „Chciałaś pracę. Spisz ze Mną umowę o pracę”.

Rodzina w komplecie  na tle ich domowego „ołtarza” Rodzina w komplecie na tle ich domowego „ołtarza”
Archiwum rodzinne

Jedziemy na pogrzeb babci nad morze i dwa dni słyszę: „Gość Niedzielny”, wywiad dla „Gościa”. Panie, to jakieś szaleństwo, już mi chyba psychiatryk grozi. Wieczorem siedzę i dzwoni Ola. „Dobra, Ola, już wiem o co chodzi”– opowiada Andżelika Gogol z Wyr.

Nie znamy się. Dostaję na nią namiar dzięki Oli Scelinie, liderce Wspólnoty Czwartkowej przy parafii św. Jadwigi w Chorzowie.

Tydzień później pojawiam się w jej domu. – Andżelika zadzwoniła do mnie, że przydzie ktoś z „Gościa”, a jo dopiero co skończył pisać swoje świadectwo – na dzień dobry, a raczej na dobry wieczór mówi Adam, mąż Andżeliki.

Au, to boli!

Siadamy na kanapie. Za mną ogromny obraz Jezusa Miłosiernego, naprzeciwko – padre Pio. Wokół inni święci, już mniejszych rozmiarów.

Jest ciemno, więc dopiero później dowiaduję się, że w ogrodzie jest jeszcze naturalnej wielkości figura ojca Pio. Wcześniej włoski kapucyn miał tam swoją kapliczkę, ale częściowo się zawaliła. Na szczęście krótko przed tym stygmatyka udało się przenieść w bezpieczne miejsce, pod altanę.

Jak załatwi kasę na naprawę, wróci do kapliczki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.