publikacja 22.01.2016 16:02
Jeden z ostatnich księży, którzy przeżyli niemieckie obozy, świętuje 95. urodziny.
Ks. Józef Pielorz w czasie urodzinowej Mszy św. w Imielinie Danuta Sowa
Przeżył piekło pracy w kamieniołomach w Mauthausen-Gusen. Był też w obozie Dachau. To ks. dr Józef Pielorz z Imielina na Górnym Śląsku, oblat Najświętszej Maryi Panny.
Ma wielką cześć do św. Józefa, do którego księża w Dachau modlili się nowenną przed wyzwoleniem obozu. Niemcy nie zdążyli wtedy zrealizować swojego planu i zmasakrować więźniów, bo w ostatnim dniu nowenny - tuż przed rozpoczęciem rzezi - pod bramę zajechał pojedynczym samochodem patrol Amerykanów.
O śmierć otarł się w czasie wojny wiele razy. - Nie było mi dane jeszcze wówczas odejść z tego świata - komentuje. - Przeżyłem wiele w ciągu tych 95 lat, było źle, tragicznie, był strach, głód i wyczerpanie, ale przeżyłem - mówi.
Ks. Pielorz jest dziś - jak stwierdził burmistrz Jan Chwiędacz - najstarszym mężczyzną w Imielinie. - Kiedy miałem lat 70, 80, do 88, jakoś się toczyło, były jeszcze siły. Ale teraz już coraz gorzej, już tylko trud i cierpienie - mówi ks. Józef.
Z okazji urodzin Solenizant uczestniczył we Mszy odprawionej w Jego intencji w kościele pw. Matki Boskiej Szkaplerznej. Wraz z najbliższą rodziną modlili się z nim również licznie zgromadzeni parafianie. Po Mszy, która uświetnił miejscowy chór „Harfa”, były życzenia od najmłodszych i najstarszych parafian a także od władz Imielina - burmistrza i przewodniczącego Rady Miasta.
Danuta Sowa Przy śniadaniu, na które zaprosił ks. Pielorza proboszcz imieliński, ks. Eugeniusz Mura, był czas na wspomnienia.
Ks. Józef Pielorz urodził się 22 stycznia 1921 w Imielinie.
Był trzecim z ośmiorga dzieci. Był sportowcem, chciał startować w planowanej olimpiadzie w Tokio w 1940 roku. Po maturze jednak, zdanej w 1939 r., pod koniec sierpnia udał się do nowicjatu oblatów do Markowic k. Inowrocławia.
Tam zastała go wojna. Z innymi kandydatami do nowicjatu uciekał w stronę Warszawy. Pod Sochaczewem znaleźli się dokładnie na linii frontu bitwy nad Bzurą, pomiędzy ostro się ostrzeliwującymi wojskami polskim i niemieckim. - Huk, bomby i strach. Myślałem, że już po mnie - tak komentuje tę chwilę ks. Pielorz.
Wrócili do Markowic. Chciał jechać do domu, ale zjawiła się policja z nakazem pracy w majątku. Rozpoczął więc nowicjat, czyli "narzeczeństwo" w zgromadzeniu. Rodzice czynili starania, by powrócił do domu, jednak 4 maja 1940 roku gestapowcy zabrali nowicjuszy i kleryków "do pracy w Niemczech". W niedalekim majątku rozpoczęło się jednak życie jak w obozie (krzyki, bicie, upodlenie). Po kilku dniach odmaszerowali na najbliższą stację kolejową. Po kwarantannie 2 sierpnia - zamiast jako sportowiec na olimpiadzie - znalazł się jako więzień w obozie Mauthausen-Gusen. Praca w kamieniołomach była ciężka, nieraz ponad siły człowieka. Przeżył cudem. Potem trafił do Dachau. - Często modliłem się do swojego patrona św. Józefa, by pomógł i on mnie zawsze wysłuchał - mówi.
Po wyzwoleniu dostał się z kilkoma klerykami oblatami do ich domu zakonnego w Rzymie. Po rekolekcjach rozpoczęli drugą część nowicjatu. 25 stycznia 1949 r. złożył w Rzymie śluby wieczyste, a święcenia kapłańskie przyjął 2 lipca 1950 roku. Obronił doktorat na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Pracował wśród Polonii w Kanadzie, w Rzymie, w Belgii.
Pasją ks. Pielorza zawsze była historia, poszukiwanie naukowe i pisarstwo. Regularnie pisał do Vie Oblate Life (Ottawa), do Duszpasterza Polskiego Zagranicą (Rzym), do Niepokalanej (Francja) i do wielu czasopism polskich, francuskich i włoskich. W latach 1954 do 2003 opublikowano jego 900 różnych artykułów. Z prac naukowych część została wydana. Zbiory wszelakich publikacji można oglądać w bibliotece miejskiej w Imielinie. Tam też, w swoim rodzinnym mieście, zakonnik osiadł na emeryturze. Dopóki siły mu pozwalały, jeździł czasami do macierzystego klasztoru w Obrze; teraz to księdza Józefa odwiedza w Imielinie przełożony najbliższego klasztoru oblatów w Katowicach.