Potrzeba pojednania

ap

publikacja 16.12.2015 19:21

- Trzeba prosić o przebaczenie i udzielenie przebaczenia, tylko na tym fundamencie będzie można budować zgodną teraźniejszość i przyszłość - mówił abp Wiktor Skworc podczas Mszy św. w 34. rocznicę pacyfikacji kopalni "Wujek". W uroczystościach wzięła udział premier Beata Szydło.

Potrzeba pojednania Premier Beata Szydło pod krzyżem-pomnikiem przy kopalni "Wujek" Aleksandra Pietryga /Foto Gość

Abp Skworc zwrócił uwagę na zbieżność dwóch dat: 13 grudnia 1981 roku - dzień rozpoczęcia stanu wojennego i 13 grudnia 2015 roku - otwarcie Bram Miłosierdzia we wszystkich katedrach świata, na znak rozpoczęcia w Kościele Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia.

- Miłosierdzie oznacza dążenie do przebaczenia i pojednania: do przebaczenia zniewag, porzucenia żalu, złości, przemocy i woli zemsty. Przebaczenie stanowi siłę, która przywraca nam nowe życie i dodaje odwagi, aby patrzeć w przyszłość z nadzieją - tłumaczył metropolita katowicki. - Zwycięża tylko ten, kto potrafi wybaczyć.

Arcybiskup wskazał na wydarzenie, którego sam był świadkiem, gdy jedna z żon zamordowanych górników, w kolejną rocznicę pacyfikacji kopalni "Wujek", w tym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, także w imieniu innych żon i matek, powiedziała: "Przebaczam". - Dobrze, że właśnie tutaj, bo słowa tego można się nauczyć wyłącznie pod krzyżem. I tylko od Ukrzyżowanego.

- Niestety, nawet po tym fakcie, ani ona, ani inne z tych kobiet, nie usłyszały słowa naturalnej odpowiedzi - przypomniał abp Skworc. - Nie powiedzieli im "Prosimy o przebaczenie" ani bezpośredni sprawcy, ani ich mocodawcy, którzy rozkazali wyprowadzić oddziały ZOMO i wojsko przeciwko własnemu narodowi!

Metropolita katowicki prosił, by pomimo tego zdobyć się na pojednanie. - Rachunku krzywd precyzyjnie nie wyrównamy. Trzeba prośby o przebaczenie i udzielenie przebaczenia. Tylko na tym fundamencie będzie można budować zgodną teraźniejszość i przyszłość Polaków.

Homilię podczas Mszy w 34. rocznicę pacyfikacji kopalni "Wujek" wygłosił bp Marek Szkudło, biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej. W szczególny sposób biskup Marek związany jest z górnikami z kopalni "Wujek" i ich rodzinami. W 1981 roku, gdy doszło do tych tragicznych wydarzeń, ks. Marek Szkudło był wikarym w parafii Michała Archanioła, na terenie której znajdowała się kopalnia.

- Tu wówczas mieszkałem. Tu posługiwałem. Tu głosiłem Boże Słowo. Tu wówczas próbowałem rozumieć ciemności nienawiści systemu do narodu - mówił biskup. - I tu poznałem ludzi, którzy nigdy w nienawiść nie uwierzyli. A raczej: wiedzieli, że miłość zwycięża wszystko.

Biskup nawiązał do biblijnej opowieści o Kainie i Ablu. Zwrócił uwagę, że pierwsze morderstwo, które popełniono na ziemi, było bratobójstwem. - Najgorszym aspektem bratobójstwa jest skrajna niesprawiedliwość - zauważył. - Bo brat jest po to bratem, by ochraniać, pomagać, wspierać.

Bp Marek podkreślił, że w sprawowaniu władzy chodzi przede wszystkim o służbę. - Gdziekolwiek: w Kościele, w społeczeństwie, w państwie, w jakiejkolwiek instytucji - mówił. - Tylko ktoś, kto rozumie, że ma stać na straży powierzonych sobie ludzi, właściwie rozeznaje, co takiego zostało mu powierzone wraz z powierzoną mu władzą. Po to naród wybiera sobie rządzących, by jak bracia stali na straży tysięcy innych braci i sióstr.

- Jesteśmy tu po to, by złożyć podziękowania górnikom, którzy zginęli w obronie swojej polskości. Będę zawsze bronić tego, by elitą Polski byli zwykli obywatele - zapewniła premier Beata Szydło w przemówieniu pod pomnikiem przy kopalni "Wujek". - Jestem jedną z was i jedną z was chcę pozostać. Jestem dumna z tego, że pochodzę z rodziny górniczej.

Premier podkreśliła, że dziewięciu górników z kopalni "Wujek", zamordowanych przez ZOMO 16 grudnia 1981 roku, oddało życie za ideały, które były im bliskie. - Nie chcieli dużo: upominali się tylko o prawo do godnego życia, chcieli pracy, godnego wynagrodzenia, wolności. Musimy zastanowić się nad tym czy ta ofiara została wypełniona - mówiła premier. - My musimy ten ich testament wypełnić.

Nieobecny na uroczystościach prezydent RP Andrzej Duda przesłał list, który pod pomnikiem "dziewięciu z Wujka" odczytał szef śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz. Prezydent podkreślił, że masakra na górnikach, jakiej dopuścili się członkowie reżimu komunistycznego 16 grudnia 1981 roku, nie złamała ducha oporu ani na Śląsku, ani w całym kraju. "Pamięć o poległych umocniła pole dalszej walki o wolność" - napisał. "Wolna i demokratyczna Rzeczpospolita zaliczyła poległych górników z "Wujka" w poczet bohaterów naszej najnowszej historii".

Prezydent Duda także zwrócił uwagę, że winni tej zbrodni nie zostali nigdy należycie ukarani. "Mimo długoletnich procesów sądy orzekły winę i skazały tylko nielicznych bezpośrednich sprawców masakry" - zauważył. - "Dzisiaj nie jest jeszcze za późno, by naprawić tamte błędy i zaniechania".

Podczas uroczystości pod kopalnią "Wujek" została odsłonięta i poświęcona tablica upamiętniająca lekarzy i pielęgniarki, którzy nieśli pomoc ofiarom pacyfikacji. - Modlimy się za tych, którzy, słuchając sumienia, a nie zbrodniczego zakazu, pomagali poszkodowanym z pełnym poświęceniem i w imię składanej przysięgi Hipokratesa - powiedział abp Wiktor Skworc.

Ostatnim akcentem obchodów było złożenie wieńców pod pomnikiem-krzyżem. Jako pierwsza kwiaty złożyła premier Beata Szydło. Wzruszający happening przygotowali kibice GKS Katowice, którzy przy odpalonych racach podnieśli do góry portrety dziewięciu zamordowanych górników, skandując: "Cześć i chwała! Bohaterom!".

Pacyfikacja kopalni "Wujek" miała miejsce 16 grudnia 1981 roku. W tragiczny sposób zakończyła 3-dniowe strajki górników z powodu wprowadzenia stanu wojennego i aresztowania przewodniczącego "Solidarności" KWK Wujek Jana Ludwiczaka. W pacyfikacji wzięło udział 5 kompanii ZOMO, 2 kompanie ORMO, 1 kompania NOMO, 7 armatek wodnych, 3 kompanie po 10 bojowych wozów piechoty i 1 kompania czołgów. Dodatkowo do dyspozycji dowódcy zostawiono pluton specjalny ZOMO.

Funkcjonariusze komunistycznego reżimu zabili 9 górników: Jana Stawisińskiego, Zenona Zająca, Joachima Gnidę, Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizę, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Andrzeja Pełkę i Zbigniewa Wilka. 21 górników zostało rannych.