Siedział w psychiatryku 11 lat. Wychodzi

PAP

publikacja 14.12.2015 14:12

78-letni Feliks Meszka, po 11 latach przymusowego pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku, wróci do domu – tak zdecydował w poniedziałek rybnicki sąd. Uznał, że ostatnia decyzja o umieszczeniu Meszki w szpitalu bez jego zgody zapadła z naruszeniem przepisów.

Siedział w psychiatryku 11 lat. Wychodzi Sąd Najwyższy. Robert Wielogórski / CC 3.0

Meszka nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który 10 listopada uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby - w trybie przepisów Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.

„Orzeczenie sądu jest takie, że pan Feliks został przyjęty do szpitala z naruszeniem przepisów. W związku z tym dzisiaj szpital opuści” - powiedział dziennikarzom po posiedzeniu sądu pełnomocnik Meszki adwokat Piotr Wojtaszak.

Jak podkreślił, olbrzymiej satysfakcji z decyzji sądu towarzyszy „zaduma nad tym, co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Feliks przez okres miesiąca był w pełnej izolacji, faktycznie pozbawiony wolności”.

Sam Meszka powiedział dziennikarzom, że bardzo cieszy z możliwości powrotu do domu. „Nie będę siedział za kratami” – powiedział z satysfakcją. Zwolniony po 11 latach pacjent ma mieszkanie w Katowicach, ale jak powiedział mec. Wojtaszak nie nadaje się do zamieszkania, ostatnio zostało też ogołocone z cennych przedmiotów. Meszką mają zająć się członkowie rodziny, którzy mieszkają w innej części kraju.

W poniedziałkowym posiedzeniu sądu, które odbywało się w rybnickim szpitalu uczestniczyli przedstawiciele Rzecznika Praw Pacjenta i Rzecznika Praw Obywatelskich. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz z Biura RPO wskazała, że przyjęcie pacjenta bez zgody w trybie Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego jest jednym z najdalej idących ograniczeń wolności osobistej, dlatego powinno być stosowanie z zachowaniem wyjątkowej skrupulatności.

„Mam wrażenie, że nie doszło do takiego skrupulatnego badania przesłanek w tym przypadku” - zaznaczyła. „Obawiam się, że może być więcej takich przypadków. Obawiam się, że również w tym zakładzie psychiatrycznym może być więcej przypadków, gdzie przesłanki formalne przyjęcia bez zgody nie zostały spełnione” - dodała i zapewniła, że RPO regularnie przygląda się zamkniętym zakładom psychiatrycznym.

Rybnicki sąd wydał decyzję o zwolnieniu Meszki mimo braku opinii biegłego, który miał się na ten temat wypowiedzieć. Pierwotnie w takim charakterze został powołany lekarz z rybnickiego szpitala. Wojtaszak zaprotestował wskazując, że to osoba podległa służbowo ordynatorowi oddziału, na którym Meszka przebywał przez 11 lat. Sąd wyznaczył kolejnego biegłego, tym razem z Krakowa, który jednak nie mógł wydać opinii, bo nie było go w pracy w ostatnich dniach. Trzeci wyznaczony biegły nie zdążył wydać opinii do poniedziałkowego posiedzenia.

„Jest to niewątpliwie kompromitacja wymiaru sprawiedliwości, kompromitacja przez duże +k+, bo mamy do czynienia z faktycznym pozbawianiem wolności osoby, która na mocy postanowienia SN powinna być zwolniona ze szpitala” - mówił jeszcze przed decyzją rybnickiego sądu Wojtaszak. Ostatecznie sąd przed podjęciem decyzji zasięgnął opinii lekarza z rybnickiego szpitala.

Katowiczanin trafił do zamkniętego zakładu po tym, jak był podejrzany o groźby karalne z lat 1998-2003, za co może grozić grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie - PAP) trwała 11 lat.

Mężczyźnie postawiono zarzut kierowania gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Został do niego przyjęty w 2004 r.

W opinii Wojtaszaka, pierwotnym błędem było zawierzenie osobom składającym zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Mimo ostatniej decyzji SN lekarze 12 listopada zdecydowali, że Meszka pozostanie w szpitalu. Na mocy przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego uznali, że może stwarzać on zagrożenie dla innych osób. Wojtaszak podkreślił, że podczas 11 lat pobytu Meszki nie odnotowano takiego zachowania.

W opinii pełnomocnika, lekarze wydawali ciągle te same opinie na temat Meszki, według których stan pacjenta nie poprawiał się i w związku z tym powinien nadal być leczony. Zdaniem adwokata kolejne opinie były kopiowane, ale kierowanych do sądu zażaleń sąd nie uwzględniał. Pełnomocnik przypomniał, że każda opinia lekarska musi być poprzedzona osobistym badaniem pacjenta i musi przedstawiać aktualny stan zdrowia.

Adwokat podkreślał też, analizując stosowanie środka zabezpieczającego, że sąd powinien brać pod uwagę przedawnienie karalności czynu. W przypadku Meszki przedawnił się on po pięciu latach. Tymczasem, gdyby nie interwencja w tej sprawie, Meszka mógłby być przymusowo w szpitalu nawet do końca życia – uważa Wojtaszak.

Mec. Wojtaszak jest też pełnomocnikiem Krystiana Brolla, który w zakładzie psychiatrycznym przebywał ponad 8 lat i teraz domaga się zadośćuczynienia i odszkodowania za bezprawne pozbawianie wolności. To on poprosił swego adwokata, by zajął się sprawą jego kolegi z oddziału.

Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przyglądał się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.

Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.

Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka - uznał SN.