publikacja 24.09.2015 00:00
O burmistrzu, co został złodziejem, i świątecznym „szałocie” z prezydentem Katowic Marcinem Krupą rozmawia Aleksandra Pietryga.
Aleksandra Pietryga: Zna Pan dobrze historię Katowic?
Marcin Krupa: Moja rodzina mieszka w Katowicach od pokoleń, dlatego burzliwą historię miasta znam bardzo dobrze. Jednak przyznam szczerze, że choć cztery lata byłem radnym, cztery lata wiceprezydentem, a teraz jestem prezydentem, to ciągle odkrywam tajniki historii miasta i spotykam mieszkańców, którzy tę historię tworzyli, choć często pozostają anonimowi.
Ma Pan ulubione postaci z dziejów miasta? Wydarzenia? Historie ludzi?
Do głowy przychodzą mi dwie osoby: Henryk Sławik i kardynał August Hlond. Sławik to postać dopiero odkrywana. Uratował 30 tysięcy istnień ludzkich, za co zapłacił najwyższą cenę – został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym. Kilka miesięcy temu odsłoniliśmy w Katowicach pomnik poświęcony pamięci Sławika i Józsefa Antalla, jego przyjaciela z Węgier. 18 września uczestniczyłem w uroczystości nadania fragmentowi nabrzeża Dunaju w Budapeszcie imienia Henryka Sławika. Kardynał Hlond natomiast budował na Śląsku fundamenty Kościoła katolickiego. Chrześcijańska tożsamość jest wrośnięta w śląską tradycję, co widać na przykładzie pielgrzymki do Piekar Śląskich.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.