Dwóch kibiców. Jeden z Gieksy, drugi z Ruchu. Stają do walki.
Henryk Przondziono /Foto Gość
Piotr Florczak: Rąbnęło mnie tak, że zacząłem płakać. Zrozumiałem, że to jest o mnie. Umarłem i już cuchnę.
Jako młody chłopak chodziłem do kościoła, ale nie miałem żadnej relacji z Bogiem, nie czułem Jego obecności i w zasadzie przestałem się modlić. Wydawało mi się, że nawet jeśli On istnieje, to moje życie Go nie interesuje.
Bywało wcześniej, że wołałem do Niego i nie słyszałem odpowiedzi. Doszedłem do wniosku, że Boga nie ma. I nagle w wieku 22 lat nawróciłem się. Pojechałem na festiwal muzyki chrześcijańskiej i tam usłyszałem, że Bóg mnie kocha. Ruszyło mnie. Poczułem to. I wszystko się zmieniło.
Sam to zrobię
Ale nie oddałem wtedy Bogu swojego życia na sto procent. Chciałem sam załatwić parę spraw, bez Niego. Miałem na przykład problem z grzechem nieczystości. Myślałem sobie: Boże, skoro Ty mnie tak kochasz, to ja Ci pokażę, że się z tego uwolnię. Dla Ciebie więcej nie zgrzeszę. Oczywiście wpadłem jeszcze głębiej w to szambo. Nie wiedziałem, że Pan Bóg kocha mnie nie za coś, ale za darmo. To On sam chce zdjąć ze mnie grzech. Wyrwać mnie z każdego bagna. Bez Niego nie ma szans!
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.