Za dużo osób na scenie

Barbara Gruszka-Zych

|

Gość Katowicki 18/2015

publikacja 29.04.2015 00:00

Wychodząc z teatru, ma się wrażenie, że to była ważna historia, ale opowiedziana tak, że nie daliśmy się jej uwieść.

 Bernard Krawczyk, czyli sceniczny Wojciech Bywalec. Postać łącząca wątki spektaklu Bernard Krawczyk, czyli sceniczny Wojciech Bywalec. Postać łącząca wątki spektaklu
Materiały promocyjne teatru śląskiego

Wyreżyserowany przez Jacka Głomba „Czarny ogród” w Teatrze Śląskim to trzy godziny przywoływania duchów tych, którzy kiedyś pracowali w koncernie górniczo-hutniczym Giesche. Coś na kształt obrzędu „dziadów”, tyle że odbywających się nie na grobach, ale w kopalnianych chodnikach, gdzieś we wnętrzu ziemi. Po chwili okazuje się, że to jednak druga przestrzeń, niebo, z którego przed nasze oczy przybywają zmarli. Ich korowód przyprowadza na ziemię Wojciech Bywalec, którego gra Bernard Krawczyk, metafizyczny, próbujący połączyć dwie rzeczywistości. W pierwszym akcie tylko on wymownie sygnalizuje, że to widowisko rozgrywa się na pograniczu dwóch światów, jest świętowaniem tego, co minęło, a stworzyło tę wyjątkową, miotaną przez historię ziemię. Po kilku minutach zaczynają męczyć historie przebiegających przez scenę bohaterów. Ma się wrażenie, że takie sceniczne streszczanie liczącego prawie 500 stron reportażu Małgorzaty Szejnert jest przedsięwzięciem karkołomnym. To wciągające i fascynujące dzieło o historii Giszowca i Nikiszowca, świetne w czytaniu, okazało się trudne do przyjęcia jako widowisko teatralne. W spektaklu gra prawie cały zespół, czyli 34 aktorów plus statyści i dzieci. W pierwszym akcie ten tłum postaci zniechęca do przyglądania się jego historiom, robi się anonimowy i chciałoby się, żeby wreszcie ze dwie, trzy osoby opowiedziały, czym żyją. Przychodzi na myśl, że przeniesienie reportażu do teatru nie ma sensu, skoro reżyser nie wykorzystuje środków, jakie daje to medium. Pełno tam pustych teatralnie miejsc, które można by lepiej zagospodarować. Na szczęście jest jeszcze drugi akt, w którym uwagę przykuwają historie kilku bohaterów. Możemy się z nimi zaprzyjaźnić, zrozumieć ich i polubić. Na koniec trudno się rozstać z tymi trochę zagubionymi w wyborach, ale kochającymi swoją ziemię ludźmi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.