Katedra na słoninie

Aleksandra Pietryga

publikacja 24.04.2015 14:04

Najważniejsza w diecezji. W czasie II wojny światowej mieściło się tu tajne archiwum gestapo. Okupant ostrzył sobie zęby na operę w tym miejscu, a komuniści chcieli zrobić z niej teatr miejski.

 Ks. Leszek Makówka (z lewej) i Michał Bartlik przy dzwonach  nad szczytem katedry Ks. Leszek Makówka (z lewej) i Michał Bartlik przy dzwonach nad szczytem katedry
Henryk Przondziono /Foto Gość

Powstawała prawie 30 lat. Już dwa lata po powołaniu nowej diecezji przystąpiono oficjalnie do budowy. Wybór miejsca, na którym miała stanąć katedra Chrystusa Króla, padł na tereny dawnej katowickiej cegielni. Na projekt katowickiej katedry ogłoszono wielki konkurs, w którym wystartowali bardzo dobrzy architekci. Przyznano pierwsze trzy miejsca, ale, o dziwo, żaden ze zwycięskich projektów... nie zakwalifikował się do realizacji. Dlaczego?

– Z różnych powodów – wyjaśnia ks. Leszek Makówka, dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Katowicach. – Obawiano się na przykład stylów neogotyckiego albo neoromańskiego jako kojarzących się za bardzo z niemieckością. Odrzucono także wszystkie nowoczesne projekty. W związku z tym szukano takiego, który uwzględniałby styl barokowy, klasycystyczny. W końcu wybrano projekt, który zdobył wyróżnienie, autorstwa Zygmunta Gawlika, wówczas młodego architekta. Do Gawlika dołączył drugi architekt z Krakowa, Franciszek Mączyński. We dwóch zmodyfikowali konkursowy projekt i ostatecznie znów przedstawili zupełnie nową propozycję.

Bez wywyższania

Budowa trwała długo. Następowały kolejne zmiany w projekcie. W założeniach katedra miała być pomnikiem diecezji i polskości na Górnym Śląsku. Miała służyć wielkim celebrom w obecności biskupa. Nie planowano w tym miejscu sprawowania codziennych Mszy, pogrzebów, ślubów itd. Do tych celów miała służyć specjalnie wybudowana kaplica w miejscu, gdzie dzisiaj mieści się probostwo.

Do września 1939 roku wybudowane zostały tylko kilkumetrowe mury, schody i prezbiterium. Po rozpoczęciu okupacji władze niemieckie zabroniły dalszej budowy katedry. Zarówno hitlerowcy, jak i komuniści chcieli kontynuować budowę na gotowych fundamentach, z zupełnie innym przeznaczeniem gmachu. Jedni chcieli mieć tu operę, drudzy planowali teatr miejski.

Kiedy pod koniec lat 40. XX wieku wznowiono budowę katedry pod kierunkiem ks. Rudolfa Adamczyka, projekt znowu się zmienił. Władze komunistyczne zażądały obniżenia wysokości kopuły katedry o 40 m, ale ks. Adamczyk nie zgodził się na to. Ostatecznie jednak około 1954 roku przedwojenny projekt został zmodyfikowany i kopuła została obniżona aż o 38 m, aby nie zdominowała pejzażu Katowic, wówczas Stalingrodu...

W nowej odsłonie zrezygnowano z dzwonnicy, która według pierwotnego projektu miała stać pomiędzy katedrą a kurią. Wtedy powstał problem, w jakim miejscu zawiesić dzwony. Ostatecznie Z. Gawlik umieścił je nad szczytem katedry. Gdyby kopuła katedry, zgodnie z pierwszym projektem, była wyższa, w tym miejscu znajdowałoby się jej zwieńczenie. Na górze kopuły miała stać figura Chrystusa Króla, a po jej bokach dwie grupy postaci: lud śląski i rycerze Śląska – nazwa niewiele nam dzisiaj mówiąca. Wykonanie tych figur zlecono znanemu rzeźbiarzowi Xaweremu Dunikowskiemu. Do realizacji tego zadania w całości nigdy nie doszło.

Obecnie nad szczytem znajduje się pięć dzwonów. Najnowszy i największy – dzwon Jubileuszowy – został tu umieszczony z okazji Roku Jubileuszowego 2000. Waży 3,5 tony. Uruchamiany jest z okazji ważnych uroczystości, jak Wigilia Paschalna, święcenia kapłańskie, Msze pontyfikalne. – Pozostałe dzwony to: Chrystus Król, Matka Boska Piekarska, św. Józef Robotnik i najmniejszy dzwon – Michał Archanioł – wymienia Michał Bartlik, kościelny katedry i jej przewodnik od 1997 roku. – Codziennie w południe na „Anioł Pański” dzwoni Józef Robotnik.

Gaudi w Katowicach

Znajdujemy się na strychu katedry. Stojąc na specjalnych metalowych platformach zawieszonych nad powierzchnią strychu, widzimy sporych rozmiarów wgłębienia, jakby kielichy rozchylających się kwiatów. To sklepienia katedry widziane z góry, jak w negatywie. Kiedy patrzymy z góry na sklepienia, widzimy, że w niektórych miejscach są one płasko ścięte. – Sklepienia nad kaplicą chrztu i nad kaplicą Najświętszego Sakramentu były przygotowane do tego, żeby przez te zakończenia wpuścić z góry światło dzienne – wyjaśnia przewodnik. – Tam znajdują się szyby, które dzisiaj są przykryte płytą gipsową. – Takie same zabiegi architektoniczne zostały zastosowane przez Gaudiego przy projekcie Sagrady Familii w Barcelonie – dopowiada ks. Makówka.

Strych katedry został dokładnie uprzątnięty w 1999 roku. Wcześniej chodziło się po niebezpiecznych deskach. Wszędzie leżały zmagazynowane cegły – te same, które miały służyć do budowy wyższej kopuły. Kiedy zapadła decyzja, że kopuła będzie obniżona, cały materiał budowlany został na strychu. Ciągle chyba wierzono, że kiedyś uda się zrealizować projekt katedry górującej nad Górnym Śląskiem. Dopiero w latach 90. ostatecznie porzucono plany podniesienia sklepienia. Wtedy cegły i pozostałe materiały budowlane zalegające strych katedry zostały zabrane, a sprzątanie zajęło dwa lata.

Pod naszymi nogami drewniana belka. Przytrzymuje wielki krucyfiks z wizerunkiem Chrystusa Króla, wiszący na łańcuchach nad prezbiterium. Rzeźba waży 180 kilogramów. – Tylko tyle? – dziwimy się. – To odlew z żywicy – tłumaczy ks. Makówka. – Rzeczywiście jest tak dobrze wykonany, że sprawia wrażenie, jakby był zrobiony z brązu.

O krok od śmierci

Wychodzimy na dach katedry. Stąd rozciąga się wspaniały widok na całe Katowice. Przy dobrej widoczności na horyzoncie widać Tatry. Być może w przyszłości uda się zrealizować pomysł tarasu widokowego z tego miejsca dla większej grupy zwiedzających. Musi to być jednak dobrze przemyślany projekt pod względem bezpieczeństwa. – Przy wciąganiu dzwonu Jubileuszowego towarzyszyły nam tu media – opowiada Michał Bartlik. – Jedna z dziennikarek zaczepiła nogą o linkę i zaczęła się zsuwać z dachu. Złapaliśmy ją w ostatniej chwili.

Z dachu schodzimy do podziemi. Znajduje się tu między innymi duże pomieszczenie, w którym w latach 70. mieściła się aula, a w niej odbywały się obrady I Synodu Diecezji Katowickiej. Dziś te podziemia są w zasadzie nieużywane, docelowo mają jednak być zaadaptowane na Muzeum Archidiecezjalne oraz Centrum Spotkań i Dialogu ze światem sztuki i nauki. Do tego kompleksu zostanie włączony również kościół akademicki pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbego, a także krypta, w której mieszczą się grobowce biskupów śląskich.

– Chcemy stworzyć takie miejsce, nazwijmy je na razie „Śląskim panteonem”, które będzie upamiętniać historię Kościoła na Górnym Śląsku i samego regionu z perspektywy znanych postaci z nimi związanych – przyznaje ks. Makówka. – W jaki sposób zostanie to przedstawione? Najprawdopodobniej w formie multimedialnej. Będzie to możliwe między innymi dzięki temu, że teren jest suchy i klimat nie będzie szkodził urządzeniom elektronicznym.

Na koniec ciekawostka. Obszar, na którym budowano katedrę, był zawsze mocno podmokły. Do izolacji wykorzystano bardzo starą metodę: obłożenie fundamentów słoniną. W ten sposób zwykle przed wojną zamykano szyby w kopalniach. – Prawdopodobnie pod nami znajdują się tony słoniny – zdradza dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego. – Podobno tłuszcz przywożono pociągami. Metoda okazała się niezwykle skuteczna. W czasie II wojny światowej mieściło się tu tajne archiwum gestapo, ponieważ w okolicy nie ma równie suchego miejsca, jak teren katedry.

TAGI: