Świadectwa. Jezu, ufam Tobie. Zrób coś!
Sebastian Obremski: Szatan nie chciał ze mnie zrezygnować. W nocy czułem jego obecność. Myślałem, że wariuję. Leżałem całe noce na podłodze i odmawiałem Różańce.
Sebastian Obremski
Aleksandra Pietryga /foto gość
Było nas pięciu kumpli. Mocno weszliśmy w świat narkotyków. Wydawało się nam, że świat stoi przed nami otworem. Imprezy, alkohol, kradzieże, pieniądze. Jeden z nich już nie żyje. Popełnił samobójstwo. Drugi siedzi w więzieniu. Trzeci dalej ćpa...
Mnie uratowała dziewczyna. Moja obecna żona. Znaliśmy się od zawsze. Kochałem ją, można powiedzieć, od piaskownicy. Dla niej rzucałem kumpli; żeby z nią być, potrafiłem zrezygnować z najlepszej imprezy. To Bóg mi ją dał. Ona była moim aniołem stróżem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.