Biskup od brakujących wiązanek

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 51-52/2014

publikacja 18.12.2014 00:00

– Matka jest sparaliżowana, ale nie ma smutnej twarzy. Marek ją dopinguje, mówi: „Mamuś, zawsze jesteś piękna, ale teraz jesteś najpiękniejsza!”. I nie mówi tego tylko z grzeczności, bo kiedy się z nią rozstajemy i siadamy do auta, to dodaje: „Wiesz, ta mama mi się ogromnie podoba” – tak o ks. Marku Szkudle, biskupie nominacie archidiecezji katowickiej, mówi ks. Henryk Bolczyk, były moderator generalny Ruchu Światło–Życie.

 Ks. Marek Szkudło w dniu ogłoszenia biskupiej nominacji Ks. Marek Szkudło w dniu ogłoszenia biskupiej nominacji
Joanna Juroszek /Foto Gość

Zdarzało się, żeśmy razem wyjeżdżali na urlop. No i wtedy wszyscy mówili: „Ludzie, to jest już prawdziwa eschatologia: lew z koźlęciem, proboszcz z wikarym na wakacjach?!” – dopowiada jako proboszcz i przyjaciel przyszłego biskupa. Co takiego jest w ks. Szkudle? Na pewno wyjątkowo czuć może się z kilku powodów. Urodził się w roku przestępnym, 28 lutego 1952 r. w Tychach. Gdyby na świat przyszedł dzień później, urodziny świętowałby co 4 lata. W przeddzień jego 35. urodzin zmarł ks. Franciszek Blachnicki. Telefon z Carlsbergu z informacją o jego śmierci jako pierwszy odebrał nie kto inny jak nasz biskup nominat. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku wyboru papieża Polaka, a w 1981 r. trafił na parafię do ks. Bolczyka, kapelana górników strajkujących na „Wujku”, późniejszego moderatora generalnego Ruchu Światło–Życie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.