Błogosławiona rozdaje gruszki

Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 48/2014

publikacja 27.11.2014 00:00

„Pierwszy cios trafił Karolinę w tył głowy, jeszcze gdy biegła, drugi – w rękę, którą próbowała się osłonić, a następny przeciął jej dłoń, gdy chciała schwycić ostrze szabli. Kolejne cięcia zraniły dziewczynę pod kolanem i w tors. Ostatnim uderzeniem sołdat ugodził ją w gardło, rozcinając tętnicę szyjną. Cios ten okazał się śmiertelny”.

 Młodzi z soczystymi  gruszkami w rękach Młodzi z soczystymi gruszkami w rękach
Joanna Juroszek /Foto Gość

Tak męczeńską śmierć Karoliny Kózkówny w książeczce, którą dostali młodzi archidiecezji katowickiej, opisuje Henryk Bejda. Miała 16 lat, bardzo mocno trzymała się Kościoła, ewangelizowała na wszelkie możliwe sposoby. Była skromną i prostą młodą dziewczyną.

Jedyne na świecie

Jak potoczyłyby się jej losy, gdyby poddała się rosyjskiemu żołnierzowi, pozwalając, by ją zgwałcił? Czy dalej żyłaby z Chrystusem, była prawą ręką proboszcza, wybaczyła oprawcy, miała męża i dzieci? Czy po śmierci zostałaby błogosławioną Kościoła? Kiedy jest się w jej sanktuarium w Zabawie oraz w rodzinnej miejscowości w Wał-Rudzie, takie pytania samoistnie przychodzą na myśl. Może jedną z odpowiedzi jest właśnie ta pielgrzymka?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.