Proszę spojrzeć, jaki nieudolny artysta-amator wziął się za tę figurkę. Ale w tej brzydocie jest swoisty urok...
Prof. Jan Zegalski i ks. Leszek Makówka na otwarciu wystawy
Aleksandra Pietryga /Foto Gość
Moje zainteresowanie świątkami zaczęło się, gdy byłem młodym chłopcem i z tobołkiem na plecach wędrowałem po Podhalu, Orawie, Spiżu – wspomina prof. Jan Zegalski. Lata mijały, a fascynacja pozostała. – Po pewnym czasie zauważyłem, że wiele z tych świątków zniknęło ze swoich miejsc, zostało zdewastowanych, rozkradzionych, ewentualnie przeniesionych do muzeów – opowiada artysta. – Na to zjawisko zwrócił już uwagę Zygmunt Gloger w swojej „Encyklopedii staropolskiej”. Apelował, by niszczejące świątki chronić i przynajmniej na rycinie utrwalać. Przed kilku laty w Katowicach i w Zakopanem miała miejsce ekspozycja zdjęć Jana Zegalskiego pod nazwą: „Orawskie świątki”. Przy okazji realizacji wystawy profesor zauważył, jak często ludowi artyści uwieczniali postać św. Jana Nepomucena.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.