"Węgiel chronić, szkodników zwalczać"

jj

publikacja 17.09.2014 14:56

Okrzyki: "Złodzieje, złodzieje, kłamcy i oszuści!", petardy, gwizdy, bębny, syreny - to tylko zewnętrza strona manifestacji górników z kopalni Kazimierz-Juliusz i towarzyszących im związkowców z całego regionu. Pracownicy kopalń i ich rodziny protestowali w środę, najpierw w Sosnowcu, a później w Katowicach.

"Węgiel chronić, szkodników zwalczać" Protest górników przed siedzibą KHW Joanna Juroszek /Foto Gość

Górnicy nie chcą, żeby ich kopalnia zakończyła pracę. Decyzją Katowickiego Holdingu Węglowego ma to nastąpić na przełomie września i października. Protestujących wsparli związkowcy z innych kopalń z całego regionu. Górnicy w Sosnowcu szli ulicami Szenwalda, Lenartowicza, ks. Blachnickiego, 3 Maja i Piłsudskiego do ul. Kresowej. Później autobusami dotarli do Katowic, gdzie pod siedzibą zarządu zakończyli swoją manifestację.

- Chcemy przedłużenia żywotności naszej kopalni, chcemy uregulowania naszych wypłat i zobowiązań finansowych, jak również uregulowania zakładowych mieszkań, przystąpienia do sprzedaży tych mieszkań naszym pracownikom, lokatorom - mówił pod siedzibą KHW Grzegorz Sułkowski, przewodniczący zgromadzenia strajkowego.

Zarząd KHW zapewnia, że górnicy z Kazimierza-Juliusza znajdą pracę w innych kopalniach. Pracownicy żądają jednak pisemnych gwarancji zatrudnienia i zachowania obecnych przywilejów.

- To, co dziś dzieje się na ulicach Katowic i Sosnowca, to tylko preludium tego, co będzie działo się na Śląsku i w Warszawie, jeśli ci, którzy szkodzą polskiemu górnictwu, szkodzą kopalniom, nie zaprzestaną swojej roboty - mówił Bogusław Ziętek, przewodniczący Polskiej Partii Pracy Sierpień ’80. - Ciągle nas pytają: "Dlaczego ci ludzie wychodzą na ulice? Przecież Katowicki Holding Węglowy gwarantuje, że wszystkim da robotę". Obejrzyjcie się za siebie: czy tych parę tysięcy ludzi jest na haju? Jeśli KHW gwarantowałby im robotę, to oni by tu przyszli? Im zabiera się pracę, na ich mieszkaniach siedzi komornik, likwidując tę kopalnię, zabiera się im całe życie - krzyczał Ziętek.

Kopalnia Kazimierz-Juliusz to spółka zależna od KHW. Jej problemy trwają już od kilku miesięcy i są związane z nieterminową wypłatą wynagrodzeń. Pierwotnie zakładano, że wydobycie węgla w Sosnowcu potrwa dłużej, decyzję o zamknięciu przyspieszyły jednak trudna sytuacja finansowa i problemy geologiczne. Co miesiąc do kopalni dokładać trzeba 2-3 mln zł, a większość środków zajmują komornicy. Obecnie zakład zatrudnia 1023 pracowników - 751 na dole, 272 - na powierzchni. Prezes spółki, Roman Łój na konferencji prasowej, która odbyła się w piątek, deklarował, że wszyscy znajdą pracę w innych zakładach KHW. Mają to być kopalnie Mysłowice-Wesoła i Murcki-Staszic.

Dzień przed manifestacją na prośbę związkowców Piotr Litwa, wojewoda śląski, zorganizował spotkanie poświęcone sytuacji pracowników sosnowieckiej kopalni. Nie przyniosło ono znaczących rezultatów, kolejne ma się odbyć w poniedziałek.

Strona społeczna, zrzeszająca 13 organizacji związkowych, konsultacje z zarządem Kompanii Węglowej w sprawie programu naprawczego spółki zerwała w poniedziałek. Decyzja ta była wynikiem podpisania listu intencyjnego w sprawie sprzedaży czterech kopalń do Węglokoksu. - To pokazuje, że zarząd w ogóle nie zamierza brać pod uwagę opinii strony społecznej, a konsultacje mają służyć jedynie uwiarygodnieniu podjętych wcześniej jednostronnie decyzji. Na dialog na takich zasadach nie może być naszej zgody - oświadczył Stanisław Kłysz, wiceprzewodniczący "Solidarności" w Kompanii Węglowej i wiceszef górniczej "S".