Jadą na pomoc Ukrainie

Joanna Juroszek

publikacja 11.09.2014 18:28

Samochody terenowe wyposażone w odzież termiczną, peleryny wojskowe, paramedyki, koce termiczne, żywność, zeszyty, książki, gry dla dzieci wyruszyły w czwartek z placu Sejmu Śląskiego w Katowicach na Ukrainę. Najpierw dotrą do Lwowa, później Kijowa i dalej na wschód.

Jadą na pomoc Ukrainie Samochody terenowe zostaną przekazane konkretnym batalionom Gwardii Narodowej Joanna Juroszek /Foto Gość

– Zwycięstwo Ukrainy było wtedy, kiedy powiedziała: "Stop". Naprawdę chcemy mieszkać w wolnym kraju. Jednak uważam, że Ukraina nie była gotowa do tej wojny, bo przez 22 lata nasza armia była niszczona. Wierzę, że przy waszej pomocy i całego świata sytuacja na Ukrainie też się zmieni. Ukraińcy bardzo mocno doceniają pomoc Polski. Zaczęła się ona już od samego początku, na Majdanie – mówi nam Andriej Gabrow, wiceszef Samoobrony Majdanu, obecnie bardzo mocno zaangażowany w pomoc na wschodzie kraju.

Samochody, które wyruszyły z Katowic, zostaną przekazane batalionom Gwardii Narodowej. – To nie jest "pomoc na hurra", to odpowiedź na bardzo konkretnie zdiagnozowane potrzeby – podkreśla Przemysław Miśkiewicz, kierujący Stowarzyszeniem Pokolenie, które jest inicjatorem akcji.

Polacy pomagają nie tylko walczącym, ale także ludności cywilnej. – Będziemy w obozach dla uchodźców w okolicach Ługańska, gdzie przekażemy konkretne dary. Mamy do podziału między żołnierzy a ludność cywilną 350 kompletów termicznej odzieży, 600 peleryn wojskowych, 500 kompletów dresów, komputery, które przekażemy świetlicy dla uchodźców. Mamy też paramedyki, środki ratujące życie, typu celox; to proszek na bandażu, który tamuje upływ krwi. Jeżeli na placu boju opatrzy się nim rannego i w ciągu 6 godzin dostarczy go do lekarza, to jest duża szansa, że przeżyje. Wieziemy też koce termiczne, opaski uciskowe oraz odpowiedź na konkretnie określone potrzeby polskich dzieci mieszkających w okolicach Lwowa. Dla nich kupowane były zeszyty, książki, gry.

Polacy pomagają głównie dzieciom, których rodzice zginęli w wojnie na wschodzie. – Zachód Ukrainy walczy na wschodzie, a ludzie ze wschodu ukrywają się na zachodzie. Tworzy się pewien konflikt – ocenia P. Miśkiewicz.

Konwój najpierw uda się do Lwowa, tam zostawi część darów. Później kierować się będzie do Kijowa, gdzie na placu Michajłowskim odbędzie się oficjalne przywitanie i pobłogosławienie samochodów przez księży różnych wyznań. Następnego dnia ruszy na wschód Ukrainy. Do kraju Polacy wrócą w połowie przyszłego tygodnia.

Stowarzyszenie Pokolenie Ukrainie pomaga od początku wydarzeń na kijowskim Majdanie. Jego członkowie od tego czasu na Ukrainie byli już parokrotnie. Pierwszy transport z pomocą dla walczących na Majdanie przygotowano w lutym. Pomocy naszym sąsiadom udzielili wtedy mieszkańcy Katowic, Krakowa, Poznania, Warszawy, Jastrzębia, Wrocławia, a także Ukraińcy mieszkający w Polsce. Przewozili wtedy łóżka polowe, środki opatrunkowe, buty, ciepłą odzież oraz pieniądze. Kiedy końcem lutego w przeciągu 3 dni, na Majdanie zastrzelono ponad 100 osób, na pomoc ruszyło 8 polskich ratowników medycznych. Później katowickie stowarzyszenie do Kijowa dostarczyło 180 kamizelek kuloodpornych. W lipcu przygotowało konwój z pomocą dla wschodniej Ukrainy.  Zebrano wówczas 15 tys. zł, za które w Kijowie kupiono żywność, odzież i obuwie.

Podczas tegorocznych wakacji dzieci ukraińskie oraz dzieci polskie mieszkające na terenie Ukrainy przyjechały do Polski na kolonie. Na ostatnią akcję Pokolenia: "Jestem Polakiem, pomagam Ukrainie" zebrano ok. 120 tys. zł.

Na Ukrainę, poza Miśkiewiczem i Gabrowem, jedzie ponad 20 wolontariuszy. Są wśród nich m.in. lekarz Jacek Dudkiewicz, ratownicy medyczni, członkowie Pokolenia i dziennikarze, w tym fotoreporter "Gościa" Romek Koszowski. Przed wyjazdem wolontariuszy jadących z pomocą Ukrainie i ich pojazdy pobłogosławił ks. Stanisław Puchała.

Akcję "Jestem Polakiem, pomagam Ukrainie" wspiera  Fundacja Strzelecka oraz Fundacja Niepodległości.