Pszczelarze na trutowisku

Przemysław Kucharczak

publikacja 13.07.2014 17:22

Choć pszczół na Śląsku ubywa, to pszczelarzy na spotkaniach pod Katowicami coraz więcej.

Pszczelarze na trutowisku "Dąb wolności" zasadzili w czasie spotkania na Polanie Hamerla pszczelarze, leśnicy i księża Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Spotkali się w niedzielę 13 lipca na środku wielkiego lasu między Katowicami a Tychami. Ich liczba według organizatorów przekroczyła... 1,5 tysiąca. - Chyba trzeba będzie wyciąć las, żeby powiększyć parking - śmiali się leśnicy.

Tym miejscem w środku lasu jest Polana Hamerla i działające na niej trutowisko „Murcki”. Choć znajduje się w granicach miasta Katowice, jest to enklawa bujnej przyrody. Na tym trutowisku, ponad kilkudziesięcioma małymi, kolorowymi ulikami weselnymi, na co dzień odbywa się zapładnianie pszczelich matek przez hodowane tu trutnie.

W wielkiej altanie tuż obok Mszy św. w intencji pszczelarzy i ich bliskich przewodniczył 13 lipca ks. Grzegorz Olszowski, wikariusz generalny archidiecezji katowickiej. Uczestniczyło w niej kilkuset wiernych. Wielu innych pszczelarzy przewinęło się przez to miejsce w ciągu dnia, bo to spotkanie miało też charakter festynu ze straganami pełnymi uli, ulików, ramek, wosku i węzy oraz najróżniejszych akcesoriów przydatnych w hodowli pszczół. Na koniec zaplanowano nawet zabawę taneczną.

Ks. Grzegorz Olszowski powiedział pszczelarzom, że jest wśród nich po raz pierwszy i że ich wielkie zgromadzenie robi wrażenie. Zwrócił uwagę, że Pan Jezus często głosił Ewangelię nad jeziorem. - Jesteśmy w środku lasu, bliżej natury. Człowiek tęskni do natury i do harmonii w tym świecie pełnym chaosu. Zabiegani, potrzebujemy takich miejsc, gdzie się wyciszymy - stwierdził. Życzył zebranym, by dzięki kontaktowi łatwiej było im odnaleźli harmonię, i żeby - jak wtedy, gdy Jezus głosił nad jeziorem - słowo Boże wnikało do ich serc.

- Nie czarujmy się: tutaj, na ziemi, zawsze nam będzie towarzyszyć jakiś ból, jakieś cierpienie - powiedział. Wyjaśnił, że często właśnie z powodu tego cierpienia chcemy czekać na to, co będzie w lepszym świecie. - A sam się o tym przekonywałem, że Pan Bóg zawsze nam daje tyle światła, żeby człowiek wyszedł z dotykających nas trudnych sytuacji - dodał.

To światło, jak mówił wikariusz generalny, zostało nam dane w Piśmie Świętym. Żyjemy w czasach chaosu, kiedy ludzkość sama próbuje dawać sobie odpowiedzi na pytania, co to jest prawda i co to jest dobro. - Tymczasem nie my decydujemy, co jest prawdą, co jest dobrem. My to mamy odkrywać! - podkreślił. Mówił, że ludzie, owszem, mogą się sami umówić, co ich zdaniem jest dobrem, ale wtedy po czasie okazuje się, że to, co miało nam przynieść radość, niszczy nas. Dlatego tak ważne jest odkrycie planu Pana Boga dla każdego z nas. A w tym pomaga czytanie Biblii. - Tak jak w życiu - jest zły pokarm i jest dobry pokarm. Można się zatruć złym pokarmem. Słowo Boże to dobry pokarm. Bóg nam go daje. Jeśli brakuje nam czasu dla Pana Boga, nasze życie się rozsypuje. Trzeba się zatrzymać i wniknąć w słowo Boże, które jest światłem – powiedział z mocą.

Pszczelarstwo przeżywa dziś potężne kłopoty z powodu chemizacji rolnictwa, rolniczych monokultur, groźnych chorób i pasożytów. Współczesne pszczoły, dzięki prowadzonym latami zabiegom hodowlanym, są co prawda bardzo miodne i łagodne, ale za to mało odporne na choroby. Efekty? Wielu pszczelarzy wiosną odkrywa, że w całych pasiekach zimy nie przeżyła ani jedna pszczoła. Na Śląsku w czasie kilku ostatnich lat zjawisko masowego zamierania pszczół zaobserwowano m.in. w okolicach Rybnika i Orzesza, a także w powiecie pszczyńskim. Brak pszczół może się odbić negatywnie m.in. na wysokości plonów w rolnictwie i sadownictwie.

Na szczęście nie jest jednak na Śląsku z pszczołami tak źle, jak w niektórych regionach Chin, gdzie te owady wyginęły całkowicie. Świadczy o tym choćby gęstniejący tłum na spotkaniach w murckowskim lesie.