Najgorszy pierwszy poniedziałek

Gość Katowicki 16/2014

publikacja 17.04.2014 00:00

Wywiad. O Bogu, który zaskakuje, prawdziwie męskiej przyjaźni i siatce na klamce z ks. Andrzejem Dendurą, duszpasterzem na Ukrainie, rozmawia Aleksandra Pietryga.

Najgorszy pierwszy poniedziałek Ks. Andrzej Dendura (rocznik święceń 2005) pochodzi z Rybnika-Wielopola. Był wikarym w parafii św. Antoniego w Chorzowie i Wniebowzięcia NMP w Rojcy. Obecnie (od 2013 roku) pełni posługę duszpasterską w diecezji lwowskiej na Ukrainie. Jest administratorem trzech parafii: Dawideny-Centrum, Dawideny-Zręb i Baniłów na terenie dawnej Bukowiny. Archiwum prywatne

Aleksandra Pietryga: Taka sytuacja. Jakiś czas temu siedzimy sobie przy kawie, a Ksiądz nagle wypala: „Chciałbym być duszpasterzem na Białorusi. Albo na Syberii”. Szok! „A... na Ukrainie?” – bełkoczę. „Na Ukrainie?! Nieee...”.

Ks. Andrzej Dendura: Przyznaję, tak było. (śmiech) Pan Bóg tu mnie mocno zaskoczył. Wydawało mi się, że moje miejsce jako kapłana jest na Białorusi. Ukraina nigdy nie wchodziła w grę. Aż pewnego dnia otrzymałem wiadomość od ks. Grzegorza Olszowskiego [wikariusza generalnego archidiecezji katowickiej – przyp. aut.]: „Przyjeżdżaj. Ważna sprawa”. Staję przed nim i słyszę: „Chcesz pełnić wolę Bożą?”. Co za pytanie?! Oczywiście, że chcę! Nawet na prymicyjnym obrazku napisałem: „Oto idę pełnić Twoją wolę, mój Boże”. No, to teraz Pan Bóg dał mi szansę udowodnić, że mówiłem wtedy poważnie. Ks. Olszowski poinformował mnie, że jest potrzebny ksiądz w diecezji lwowskiej. Czy zgadzam się tam pojechać? Zgodziłem się, pojechałem. I tyle...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.