Wojciech Kilar nie żyje

kab/jj/pk

publikacja 29.12.2013 10:40

"Dostałem tyle wspaniałych łask Bożych" - mówił o swoim życiu światowej sławy kompozytor. Zmarł w niedzielę w wieku 81 lat. Pogrzeb zmarłego Kompozytora odbędzie się w sobotę 4 stycznia o 11.00 w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach.

Wojciech Kilar nie żyje W ubiegłym roku za wybitne osiągnięcia w pracy twórczej Wojciech Kilar został odznaczony Orderem Orła Białego. Był też m.in. laureatem nagrody metropolity katowickiego "Lux ex Silesia" - "Światło ze Śląska" Henryk Przondziono /GN

Wojciech Kilar zmarł w niedzielę rano, po bardzo ciężkiej nocy. Gorzej poczuł się już poprzedniego dnia. Wcześniej, zarówno w sobotę przed świętami, jak i w pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, przyjął Komunię świętą z rąk odwiedzającego go kapłana. - Uważam, że to nie jest przypadek, że Pan Bóg go powołał do siebie w uroczystość Świętej Rodziny - powiedział „Gościowi” ksiądz Jarosław Paszkot, proboszcz parafii Najświętszych Imion Jezusa i Maryi w Katowicach, do której należał kompozytor. - Wszyscy, którzy go znali, wiedzieli, że miłością jego życia była jego żona Basia, której bardzo wiele zawdzięczał. Nie mam wątpliwości, że w tę Niedzielę Świętej Rodziny poszedł do nieba i do swojej kochanej Basi.

W rozmowie z Barbarą Gruszką Zych dla "Gościa Niedzielnego" Wojciech Kilar podsumował kiedyś swoje życie słowami: "Psalm 136 wciąż na mnie czeka. »Chwalcie Pana, bo jest dobry, bo na wieki łaska jego«. (...) Nieustannie powracam do jednego pytania, które zadaję sobie w moich wieczornych modlitwach; nie wiem, dlaczego to mnie właśnie spotkało takie piękne życie? Jestem dość niezorganizowany, trochę leniwy, niepewny swoich racji, a dostałem tyle wspaniałych łask Bożych. Poza tym nigdy o nic nie zabiegałem. Wszystko przyszło samo. Zawsze mnie to zadziwia. Mimo że się trochę nacierpiałem, to wszystko we mnie jest tylko wdzięcznością za to życie" (przypominamy całość tego wywiadu: Harmonia ducha).

Kompozytor, który wcześniej stracił żonę, w zeszłym roku tak mówił o swojej miłości do niej: "Po stracie mojej żony wszystkie utwory dedykowałem jej, poza tym jednym. Ale komuś, kto mnie zna, musi się on kojarzyć z moim życiem. (...) To największa łaska, jaką dostałem od Boga. Jak się kogoś kocha, to wszystko jest w nim wspaniałe. Żadne historie z naszego życia, kiedy układało nam się gorzej, nie są ważne. Pobraliśmy się, kiedy byłem już w wieku Chrystusowym, ona była o 4 lata młodsza. Mieliśmy już za sobą trudne chwile, może dzięki temu potem nasza miłość była jak skała (...). Miłość to największy dar, a gdy się kocha, to też się cierpi. Kiedyś wypełniając »kwestionariusz Prousta«, na pytanie, »kim chciałbyś być w innej odsłonie życia?«, odpowiedziałem, że księdzem, wyłącznie katolickim. Wtedy nie musiałbym jak Petrarka opłakiwać Laury".

W innej rozmowie mówił: "Czuję, że żona gdzieś tam jest i ja też tam zmierzam. Choć cały czas zdaję sobie sprawę, że w niebie będzie inaczej, niż myślimy. … Ale dla mnie to oczywiste, że istnieje druga przestrzeń" (przeczytaj całość: Jestem jak koncert fortepianowy").

- Dla mnie to wielki człowiek, wielki Polak i w jakimś sensie święty, przez swoją wiarę, skromność i prostotę - uważa proboszcz parafii, do której należał Wojciech Kilar.

Kompozytor w ostatnim półroczu zmagał się z nowotworem. Rokowania były dosyć pozytywne, jednak trwające przez 6 tygodni naświetlania bardzo osłabiły jego organizm. Wrócił ze szpitala do domu przed trzema tygodniami i od tego czasu już na zewnątrz nie wychodził. Był jednak w pełni świadomy. Regularnie odwiedzał go ksiądz z Komunią świętą.

Wojciech Kilar w swoim parafialnym kościele w Katowicach-Brynowie w niedzielnych Mszach świętych uczestniczył ostatnio zazwyczaj o godzinie 12.00. - Siadał zwykle z tyłu, blisko konfesjonału, zawsze skromnie, jak to on, w swoim stylu - komentuje ks. Jarosław Paszkot.

Dla swojej parafii w Katowicach Wojciech Kilar ufundował dzwony „Wojciech”, „Barbara” i „Franciszek”. Był też ogromnie związany z Jasną Górą. To tam, obok jego katowickiej parafii, były odprawiane Msze święte we wszystkie jego jubileusze.

Wojciech Kilar debiutował jako pianista tuż po II wojnie światowej, jako kompozytor - w latach 50. XX w. Z początku mieszał muzykę współczesną z klasyczną melodyką. W latach 60. wraz z Krzysztofem Pendereckim i Henrykiem Góreckim stworzył nowy gatunek muzyki - sonoryzm. W latach 70. zdecydował się na prostsze formy, nawiązując do muzyki ludowej i religijnej.

Kompozytor współpracował także z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk. Dyrektor zespołu Zbigniew Cierniak mówi, że to wielka strata dla polskiej i światowej kultury.

Napisał muzykę do 130 filmów, między innymi do "Samych swoich", "Rejsu", "Ziemi Obiecanej", "Drakuli", "Pianisty" czy "Pana Tadeusza", gdzie motywem przewodnim jest słynny polonez. Współpracował między innymi z Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Krzysztofem Kieślowskim i Francisem Fordem Coppolą. 

W artystycznym dorobku miał wiele powszechnie znanych, popularnych utworów, jak np. piosenka "W stepie szerokim" z serialu "Przygody pana Michała", do którego skomponował muzykę. W jednym z wywiadów Kilar wspomniał, że czuł dumę, gdy motyw z tej piosenki odtwarzano podczas rozgrywek Ligi Światowej w siatkówce. "To niezwykła satysfakcja - czuję się trochę autorem tych zwycięstw siatkarzy" - mówił.

Kompozytor podkreślał, że tworzenie muzyki bywa trudnym i uciążliwym procesem. Jak mówił podczas uroczystości wręczenia doktoratu honoris causa UŚ, "jednego dnia można być pewnym, że coś jest dobre, a następnego po przebudzeniu pojawiają się wątpliwości". "Tak to właściwie faluje bez przerwy, aż do zderzenia (...) z wykonawcami, z publicznością, która wydaje wyrok" - tłumaczył W. Kilar.

W ubiegłym roku za wybitne osiągnięcia w pracy twórczej został odznaczony Orderem Orła Białego. Był też m.in. laureatem nagrody metropolity katowickiego "Lux ex Silesia" - "Światło ze Śląska".

Otrzymał medal Papieskiej Rady ds. Kultury "Per artem ad Deum" ("Przez sztukę do Boga") oraz nagrodę Totus 2009, przyznawaną przez Fundację Konferencji Episkopatu Polski "Dzieło Nowego Tysiąclecia". Wyróżniono go wówczas za "wytrwałe otwieranie dróg piękna, wiodących ku wierze, nadziei i miłości, dokonywanego przez wiele lat i w wielu wymiarach życia".

„Nie wyobrażam sobie bardziej zaszczytnego wyróżnienia niż to, które spotyka mnie od mojego Kościoła” - powiedział wzruszony laureat, odbierając nagrodę "Totus". Wyraził też wdzięczność Kościołowi na Śląsku. „Dziękuję moim biskupom, moim proboszczom, moim wikarym i całej mojej wspólnocie parafialnej” - powiedział W. Kilar.

"Gościowi Niedzielnemu" wyznał też, że był zaszczycony, kiedy Jan Paweł II w grudniu 2001 r. wysłuchał w Watykanie jego „Missa pro pace”. Właśnie msza to jedna z jego kompozycji zbliżających słuchaczy do Boga. "Myślę, że każdy kompozytor, który napisał mszę, kiedy jej słucha, czuje się, jakby uczestniczył w liturgii" - powiedział Wojciech Kilar po jej prawykonaniu. "Słuchanie mszy koncertowej jest formą uczestniczenia we Mszy św., gdzie nie spełnia się rzeczywiste przyjęcie Ciała i Krwi Pańskiej, ale - w pewnym sensie - odbywa się to duchowo".

Komentarz Barbary Gruszki-Zych: Po śmierci Pana Wojciecha.

Więcej informacji o śmierci i pogrzebie Wojciecha Kilara można znaleźć na stronie katowice.gosc.pl/Kilar.