Łazarze XX wieku

prze

publikacja 29.09.2013 19:54

Homilia arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca w Doniecku, 29 września 2013 r.

Łazarze XX wieku Donieck, 29 września 2013 r., kościół św. Józefa: arcybiskup katowicki Wiktor Skworc, ks. Bernard Kołodziej, chrystusowiec rodem ze Śląska, oraz biskup greckokatolicki Stefan Meniuk Przemysław Kucharczak /GN

1. W styczniu 1945 roku ponownie ruszyła ofensywa Armii Czerwonej na Berlin. Tak rozpoczęła się nie tylko agonia III Rzeszy, ale także proces nieodwracalnych zmian, jakie dotknęły wiele krajów, w tym Polskę i Górny Śląsk w jego historycznych granicach.

Wśród tragicznych wydarzeń szczególne miejsce przypadło internowaniu, a potem wywiezieniu do pracy przymusowej w ZSRR w 1945 roku – zaraz po wyzwoleniu spod okupacji hitlerowskiej – około 50 tysięcy mieszkańców Górnego Śląska; wywożono mężczyzn w wieku produkcyjnym, robotników, a wśród nich głównie górników.

W bydlęcych wagonach tysiące Górnoślązaków – bez względu na swoją świadomość narodową, pochodzenie, zawód, pozycję społeczną – jechało tygodniami w nieznane, na wschód, do przymusowej pracy. Dla większości była to podróż w jednym kierunku, a stacją końcową – śmierć na obczyźnie w bezimiennym grobie. Ślązacy dopełniali w ten sposób wojennego losu tych Polaków, którzy od pamiętnego dnia 17 września 1939 roku byli mordowani lub deportowani na wschód jako element obcy narodowo i klasowo.

Ludność Górnego Śląska stała się zdobyczą wojenną Stalina – „żywą reparacją” wojenną. Jej obliczem był także rabunek dóbr materialnych, na wschód wywożono bowiem różne elementy bogatej infrastruktury przemysłowej.

Nie bez znaczenia jest fakt, że akcja, którą dziś określamy jako Tragedię Górnośląską, rozpoczęła się już po konferencji mocarstw koalicji antyhitlerowskiej w Jałcie (3–11 luty 1945), w czasie której Stalin otrzymał zgodę USA i Wielkiej Brytanii na wykorzystanie do przymusowej pracy ludności cywilnej z terenu III Rzeszy. A Górny Śląsk to pogranicze; nikt wówczas nie bawił się w badanie narodowościowych niuansów; trzeba było wykonać rozkaz dyktatora i dostarczyć do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu wykwalifikowanych górników i robotników; na Śląsku zaczęło się polowanie na ludzi…

Pierwszym przystankiem po ich zatrzymaniu był obóz w Łabędach, a z pobliskiego dworca w Pyskowicach podróż w zimowych i nieludzkich warunkach do miejsc przeznaczenia. Mężczyźni jechali na roboty przymusowe w kopalniach Donbasu i dalej, aż do Karagandy w Kazachstanie i jeszcze dalej, wszędzie tam, gdzie rozpościerał się kraj znaczony łagrami i niewolniczą pracą niewolników komunistycznego systemu.

Wywózka mieszkańców Górnego Śląska i śmierć ponad połowy deportowanych uruchomiła proces głębokich zmian, jakie dotknęły rodziny i cały region. Spowodowała poważne reperkusje, jak dezintegracja tysięcy rodzin, połączona z wpędzeniem ich w biedę. Bo jedynie informacja o śmierci – ojca rodziny, męża czy syna – dawała szansę na otrzymanie zapomogi... A mijające lata życia w niepewności co do losu wywiezionych nie sprzyjały stabilizacji rodzin i całego społeczeństwa; dorastało kolejne pokolenie bez ojców...

Rabunek ludności dotknął mocno sfery świadomościowej, rodził silną traumę i poczucie krzywdy, tym bardziej że tworzona na Górnym Śląsku polska administracja była bezsilna wobec zagarniania do niewolniczej pracy cywilnej, autochtonicznej ludności, a więc osób nieuczestniczących w działaniach wojennych ani „wrogich elementów”, z których na rozkaz Berii NKWD miało „oczyszczać” tyły frontów. To właśnie przez to „oczyszczanie” mocno ucierpiała na Górnym Śląsku polska świadomość narodowa, bo przecież wywożono ludność autochtoniczną, która się identyfikowała z polską ojczyzną i śląska ojcowizną.

Dramat zastosowania odpowiedzialności zbiorowej, zapoczątkowany po zakończeniu II wojny, trwał aż do 1954 roku, kiedy to ci, którzy przeżyli, mogli wrócić do swoich rodzin i na swoją ojcowiznę; do swoich parafialnych wspólnot i lokalnych społeczności.

A po powrocie o swoim losie nie mogli mówić, bo noc stalinizmu i systemu komunistycznego, jaka zapadła nad Polską, nie pozwoliła ujawnić dramatu dziesiątków tysięcy ludzi i rodzin. Trzeba było czekać, aż nadejdzie wolność i uwolni swą siostrę, prawdę. Od tej chwili można było otworzyć i zbadać archiwa sądów grodzkich Bytomia, Zabrza, Gliwic, by w nich odnajdywać tysiące pism żon i matek zgłaszających zaginięcie męża czy syna. Tak, zgłaszano właśnie „zaginięcie lub internowanie”, bo zabierano z miejsc pracy, z ulicy; urządzano łapanki.

O upamiętnieniu wywiezionych Ślązaków na Ukrainie czytaj też:

2. Wreszcie możemy o Tragedii Górnośląskiej mówić – wreszcie możemy oddać cześć naszym rodakom, którzy tu zginęli…

Wdzięczny jestem tym, którzy podjęli inicjatywę upamiętnienia tu, w Doniecku, faktu wywózki i jej ofiar, kolejnej karty w trudnej historii narodu polskiego i rosyjskiego.

Wdzięczny jestem tutejszej parafii i diecezji, proboszczowi Ryszardowi i biskupowi Marianowi, za życzliwe otwarcie tej świątyni, w której umieścimy tablicę – analogiczną w treści jak ta w katowickiej archikatedrze. I za przyjęcie dzwonu pamięci – od katowickiej archidiecezji i województwa śląskiego. Niech jego głos świadczy o naszej pamięci o rodakach, niech ją utrwala i niesie naszą modlitwę przed tron Najwyższego, który jest Panem historii i ludzkich losów. Imię dzwonu jest August Hlond, Prymas Polski, sługa Boży; umieszczono na nim herby Papieża, Województwa Śląskiego i Arcybiskupa Katowickiego. A na ramie dzwonu umieszczono napis: Pamięci robotników przymusowych z Górnego Śląska 194554.

Dziękuję władzom III RP, reprezentowanym tu przez Pana Konsula i pana Andrzeja Kunerta, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Szczególne podziękowanie należy się miastu Donieck.

Bracia i Siostry!

3. W dokumencie – „Wspólne przesłanie do narodów Polski i Rosji” podpisanym w ubiegłym roku przez Kościoły: prawosławny w Rosji i katolicki w Polsce – znalazły się i takie słowa, które dziś odnosimy do Tragedii Górnośląskiej (17.08. 2012 r.):

„Wydarzenia naszej wspólnej, często trudnej i tragicznej historii, rodzą niekiedy wzajemne pretensje i oskarżenia, które nie pozwalają zagoić się dawnym ranom. 

Obiektywne poznanie faktów oraz ukazanie rozmiarów tragedii i dramatów przeszłości staje się dzisiaj pilną sprawą historyków i specjalistów. Z uznaniem przyjmujemy działania kompetentnych komisji i zespołów w naszych krajach. Wyrażamy przekonanie, że ich wysiłki pozwolą poznać niezakłamaną prawdę historyczną, dopomogą w wyjaśnieniu wątpliwości i przyczynią się do przezwyciężenia negatywnych stereotypów. Wyrażamy przekonanie, że trwałe pojednanie jako fundament pokojowej przyszłości może się dokonać jedynie w oparciu o pełną prawdę o naszej wspólnej przeszłości.

Apelujemy do wszystkich, którzy pragną dobra, trwałego pokoju oraz szczęśliwej przyszłości: do polityków, działaczy społecznych, ludzi nauki, kultury i sztuki, wierzących i niewierzących, do przedstawicieli Kościołów – stale podejmujcie wysiłki na rzecz rozwijania dialogu, wspierajcie to, co umożliwia odbudowanie wzajemnego zaufania i zbliża ludzi do siebie oraz pozwala budować wolną od przemocy i wojen pokojową przyszłość naszych krajów i narodów”.

A my – reprezentacja społeczeństwa Górnego Śląska  – władze samorządowe, rządowe i kościelne realizujemy te słowa.  Przywieźliśmy tablicę i dzwon pamięci; i kwiaty i modlitwę. I mocne postanowienie upamiętnienia górnośląskiej tragedii dla przyszłych pokoleń na Górnym Śląsku.

4. To, Bracia i Siostry, szeroki kontekst naszej modlitwy, nawiązującej do tych modłów, które szły w niebo z transportów i czeluści tutejszych kopalni i innych zakładów, gdzie pracowali niewolnicy XX wieku; gdzie do dziś nieprzeliczone rzesze złożyły ofiarę z życia...

Myślimy o nich wszystkich i modlimy się ofiarą Jezusa Chrystusa. W nią wpisujemy niejako z osobną każda ofiarę, każdą śmierć, każde imię, bo człowiek zawsze cierpi i umiera indywidualnie; indywidualnie spotyka Boga, jak Łazarz z dzisiejszej Ewangelii.

Rzuca ona światło na losy człowieka, dotkniętego biedą… Łazarzami XX wieku, w stopniu ekstremalnym, były wszystkie ofiary wywózek; w jednej chwili utracili wszystko, co było im bliskie i cenne. Za sobą zostawili rodziny i ojcowiznę; cichą przystań parafialnego kościoła – a w zamian otrzymali tułacze życie i marzyli o okruchu chleba ze stołu swych nowych panów życia i śmierci...

W świetle dzisiejszej Ewangelii, która demaskuje podłość świata, owoc grzechu człowieka i ukazuje najwyższą wartość miłości Boga i bliźniego, trzeba stwierdzić, iż to ostatecznie oba systemy totalitarne komunistyczny i hitlerowski w śmiertelnym starciu „wyprodukowały” miliony „biedaków”, Łazarzy. Stało się tak, bo te systemy były bezbożne, jak ów bogaty człowiek z dzisiejszej Ewangelii. Dlatego chrześcijański świat boi się bezbożności, ateizmu jako ideologii, bo jest ona zarzewiem odrzucenia człowieka i jego ludzkiej godności. I nie jest to obawa nieuzasadniona również w XXI wieku. Dziwią wciąż, a czasem przerażają, „sentymentalne” powroty do przeszłości, wybielające zbrodniarzy i zapoznające dramaty ofiar po wszystkich stronach. Jednocześnie jest w nas nadzieja, że wszyscy Łazarze XX wieku – ofiary wojen - dostąpili zbawienia, czyli uwolnienia od dramatu cierpienia i śmierci, od nienawiści i pogardy, że cieszą się przebywaniem w miłujących dłoniach Boga.

Przestrzegamy zarazem tych, którzy ubrani we współczesne „purpury i bisiory”, świetnie się bawią kosztem zdrowia i życia innych: nawróćcie się i wejdźcie na drogę pokuty. Znacie Boże przykazania, otwórzcie się więc na wypełnienie woli Bożej, na sprawiedliwość, miłość i solidarność z potrzebującymi.

O upamiętnieniu wywiezionych Ślązaków na Ukrainie czytaj też:

Bracia i Siostry!

5. Na próbę została wystawiona wiara naszych górnośląskich braci i sióstr, bo przecież cierpiący sprawiedliwy, zwłaszcza w czas wojennej zawieruchy, może wątpić, stawiając pytania – czy Bóg tego nie widzi, czy nie słyszy, czyż nie obchodzi go mój los? Pewnie z nadzieją, która zawsze tli się do końca, wołali za psalmistą:

Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie...

Powstań, przyjdź nam z pomocą

I wyzwól nas przez swoją łaskawość...

Dla wielu wyzwoleniem było spotkanie z Bogiem w tajemnicy śmierci, wszak byli zanurzeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa w tajemnicy chrztu świętego.

Na najważniejsze pytania ludzkiego serca, które nurtowały także w ofiarach wywózki z Górnego Śląska, szukamy ostatecznej odpowiedzi wiary, jak przystało na chrześcijan, uczniów Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego i czytamy te dramatyczne ludzkie losy jak Ewangelię, od końca. Radzi bowiem poeta, który doświadczył dramatu II wojny i czasu stalinizmu:

Zacznij od Zmartwychwstania

od pustego grobu

od Matki Boskiej Bolesnej

zacznij od pustego grobu

od słońca

ewangelie czyta się jak hebrajskie litery

od końca

(ks. Jan Twardowski)

Umiłowani, Bracia i Siostry!

6. Ufamy, że nasi wywiezieni bracia budowali swoje życie na wierze, dzięki której mogli ocalić swoją teraźniejszość i wieczną przyszłość. Podobnie i my, kiedy doświadczamy tajemnicy ciemnej doliny, odczuwamy również obecność Światła, które rozświetla i oświetla to, co dla nas zakryte. Wierzymy, że w życiu i śmierci, nie jesteśmy sami – jest z nami Jezus Chrystus Dobry Pasterz.    

Pan staje przy nas, aby nas umocnić, po to, byśmy słabym przychodzili z pociechą, której doznajemy sami od Boga.

Wierzymy, że nie jesteśmy sami. I pamiętajmy, iż odpowiedzią Boga na śmierć człowieka – na tę nieuleczalną chorobę, której ostatecznie wszyscy ulegniemy – jest lekarstwo zmartwychwstania Jezusa, a kiedyś także naszego.

Dzięki zmartwychwstaniu Jezus przerzucił pomost nad otchłanią wiecznej śmierci. „Jednym końcem sięga on opuszczonego przez Boga brzegu śmierci, drugim zaś dotyka brzegu wiekuistego życia. Nie pozostaje nam nic innego, jak oparcie naszych spraw na Zmartwychwstałym. Krocząc po moście, wiemy, że On go zbudował i że dzięki Jego łasce została nam zaoszczędzona absolutna przepaść” (H. Urs von Balthasar).

Krocząc przez życie ku przejściu nad absolutną przepaścią, nie traćmy nadziei; nie traćmy z oczu ostatecznego celu i sensu naszego życia, jakim jest wieczne zbawienie. I budujmy świat na ewangelicznym imperatywie: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”, imperatywie, którego brakuje „bogatym” tego świata.

Zacznijmy od nas samych i nie zapominajmy o tych, którzy są w „domu”, a których trzeba ostrzec, jak to chciał uczynić ewangeliczny bogacz.

Miejmy odwagę żyć po Bożemu, nie bacząc na konsekwencje, aby wszystkim i każdemu była zaoszczędzona absolutna przepaść.

O upamiętnieniu wywiezionych Ślązaków na Ukrainie czytaj też: