Dzwon dla Doniecka prawie gotowy

Przemysław Kucharczak

publikacja 23.09.2013 17:06

Przyglądaliśmy się, jak powstaje dzwon pamięci o wywiezionych w 1945 roku Ślązakach.

Dzwon dla Doniecka prawie gotowy Jeszcze surowy dzwon pamięci o wywiezionych Ślązakach - ludwisarnia Felczyńskich w Taciszowie pod Gliwicami Przemysław Kucharczak /GN

W imieniu archidiecezji katowickiej w niedzielę 29 września ten właśnie dzwon abp Wiktor Skworc przekaże parafii św. Józefa w Doniecku. Dzwon ma 580 kilogramów, imię „August Hlond” i napis: „Pamięci robotników przymusowych z Górnego Śląska 1945–1954”. Jest na nim też m.in. wizerunek dumnego górnośląskiego orła.

Przyglądaliśmy się, jak ludwisarze wyciągają dzwon z ziemi. Był nią zasypany, żeby ostygł w łagodny sposób, powoli. Gdyby zostawić go na powietrzu, mógłby ostygnąć zbyt szybko, zbytnio się zahartować i w konsekwencji stać się zbyt kruchy.

Po wyciągnięciu z ziemi ludwisarze rozbili formę, dzięki czemu ukazał się – surowy jeszcze – dzwon pamięci o Ślązakach wywiezionych na Wschód. Zapraszamy do obejrzenia tego na załączonych poniżej zdjęciach.

Dzwon dla Doniecka prawie gotowy   Ludwisarze rozbijają formę dzwonu Przemysław Kucharczak /GN Sowieci otaczają kopalnię

Dzwon ten jest darem archidiecezji katowickiej dla parafii św. Józefa w Doniecku. Dlaczego właśnie dla niej? Bo między innymi na jej terenie w latach 1945–1954 żyli i masowo umierali Ślązacy, których Sowieci wywieźli do niewolniczej pracy. To była gigantyczna tragedia, której ofiarami padło ponad 50 tysięcy Ślązaków. Z powiatów gliwickiego, zabrzańskiego i bytomskiego Sowieci wywieźli praktycznie wszystkich zdolnych do pracy mężczyzn. Wielu zabrali też z powiatów przedwojennego Śląska polskiego – czyli z ówczesnej diecezji katowickiej. Czasem nawet otaczali kopalnię i internowali wszystkich obecnych na zmianie górników. Tak było na kopalniach „Prezydent” w Chorzowie i „Bobrek” w Bytomiu. Bliscy nie wiedzieli, dlaczego tata, mąż czy syn nie wrócili z szychty.

Dzwon dla Doniecka prawie gotowy   Spod formy już wygląda dzwon Przemysław Kucharczak /GN Zabójcze choroby

Wywózkę przeżyła mniej niż połowa wywiezionych Ślązaków. Choć to liczba porównywalna z umieszczonymi na liście katyńskiej, prawie nikt w Polsce o wywiezionych w 1945 r. Ślązakach nie wie. Oczywiście nikt z wywiezionych nie rozstrzeliwał. Umierali sami, bo Sowieci fatalnie ich karmili, jednocześnie zmuszając do niewolniczej pracy, głównie w kopalniach. Z powodu niedożywienia wyniszczone organizmy Ślązaków nie miały siły zwalczyć chorób, które szalały w ich obozach.

29 września w Doniecku abp katowicki Wiktor Skworc poświęci dwie tablice poświęcone wywiezionym Ślązakom oraz teren pod budowę kaplicy w miejscu, gdzie kiedyś stał jeden z obozów. Obecni będą tam też delegaci województwa śląskiego, miast Katowice i Radzionków, IPN-u oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.