W trzech idą na Wiedeń

Przemysław Kucharczak

publikacja 28.08.2013 17:42

Maszerują szlakiem Jana III Sobieskiego z Krakowa pod Wiedeń. Teraz przemierzają Śląsk. Po drodze sadzą lipy.

W trzech idą na Wiedeń Uczestnicy wyprawy sadzą lipę na kalwarii w Piekarach Śląskich. Na 1. planie z lewej Andrzej Adamczyk, obok niego Grzegorz Popielarz, ks. Andrzej Zemła z Krakowa, prezydent Piekar Śl. Stanisław Korfanty, Kazimierz Kowalcze oraz członkini Małopolskiej Organizacji Turystycznej, która towarzyszy wyprawie, jadąc camperem. Z tyłu z lewej ks. Władysław Nieszporek, kustosz piekarskiego sanktuarium Przemysław Kucharczak /GN

Trzech wędrowców przemierza piechotą całą trasę, a kilku innych dołącza na poszczególne odcinki szlaku. Dwoje uczestników wyprawy jedzie camperem, czyli jakby współczesną wersją wozu taborowego. Po drodze zasadzili już osiem lip – ulubionych drzew Jana III Sobieskiego. Jedną z nich posadzili we wtorek Mysłowicach, kolejną – w środę 28 sierpnia na Kalwarii w Piekarach Śląskich.

Wyruszyli 25 sierpnia z katedry na Wawelu, po Mszy św. i odwiedzinach grobu Jana III i Marysieńki. Grzesiek Popielarz z Jordanowa zawodowo zajmuje się ubezpieczeniami, Kazik Kowalcze z tego samego miasta ma firmę w branży elektronicznej, a Andrzej Adamczyk z Wadowic prowadzi stację paliw. – Mam 54 lata, tyle, co Sobieski dokładnie 330 lat temu, kiedy szedł pod Wiedeń – śmieje się ten ostatni.

Różnica między nimi jest jednak taka, że król był już w wieku 54 lat znacznie od pana Andrzeja cięższy. Wspólne jest dla nich za to bardzo przyjemne i przyjazne wobec bliźnich usposobienie. Zresztą i król, kiedy było trzeba, też szedł piechotą, np. ostatnie 500 metrów przed sanktuarium w Piekarach pokonał 330 lat temu na własnych nogach, w kurzu polnej drogi.

W ciągu dwóch tygodni polscy wędrowcy zamierzają dotrzeć do stolicy Austrii. I to dokładnie tą samą trasą, co król Sobieski i trzon jego armii 330 lat temu. Z Piekar szlak prowadzi na Gliwice, Rudy, Racibórz, Opawę, Ołomuniec i wreszcie Wiedeń. – Nie możemy zapominać, że mieliśmy wielkie chwile w historii Polski. Czasem za bardzo koncentrujemy się na klęskach – mówi G. Popielarz i pokazuje napis na koszulkach. – Hasło „Victoria in unitate”, czyli „Zwycięstwo w jedności”, to nasze przesłanie. Poza tym... Lubimy chodzić, a ja mam pierwszy raz w życiu taki długi urlop – śmieje się.

Kazimierz Kowalcze, szef wyprawy, dorzuca: – Chcemy promować idee jednoczenia, łączności, zgody, bo one są w życiu bardzo potrzebne. Były też bardzo mocno obecne w życiu Jana III Sobieskiego – mówi z pasją.

– A w jaki sposób? – dopytujemy. – Choćby w ten, że Jan III był jednym z nielicznych królów Polski, który miał udane życie rodzinne. Do końca kochał swoją Marysieńkę. A umiejętność budowania zgody ujawniła się np. w naradzie w Stetteldorfie, gdzie książę Karol Lotaryński i książę Waldeck zgodzili się na dowodzenie Jana Sobieskiego i jego plan bitwy. Zawarcie tam porozumienia nie było takie łatwe, to był wynik sprytu negocjacyjnego polskiego króla. A dla nas to przykład, że jeśli coś robimy, to mamy to robić dobrze – mówi K. Kowalcze.

Wędrowcy są poruszeni niezwykle ciepłym przyjęciem ze strony Ślązaków. Np. w Mysłowicach członkowie Stowarzyszenia "Mysłowicki Detektyw Historyczny" wyszli 7 km na ich spotkanie, opowiedzieli o dziejach miasta, ugościli, zapewnili nocleg, a rano odprowadzili. Wraz z nimi lipę na pl. Wolności sadził prezydent Mysłowic Edward Lasok. W Piekarach Śląskich na powitanie wędrowców wybiegł sportowiec Zenek Nowakowski, a w sadzeniu lipy na kalwarii (na lewo od kościoła) pomógł prezydent miasta Stanisław Korfanty. – To niesamowite, ale doświadczamy od Ślązaków dokładnie tego samego, czego Sobieski w tym samym miejscu 330 lat temu. Bo ze wszystkich przekazów wynika, że Jan III przyjmowany był na Śląsku entuzjastycznie – mówi pan Kazimierz.

Opiekun wyprawy szlakiem Sobieskiego ks. Andrzej Zemła odprawił dla wędrowców Mszę św. w bazylice piekarskiej. A ks. Władysław Nieszporek, kustosz piekarskiego sanktuarium, pozwolił im dotknąć przepięknego kielicha, który ofiarował Matce Bożej Piekarskiej Jan III Sobieski. Być może ten kielich został przez polskiego króla dosłany już po victorii wiedeńskiej, bo na jego podstawie jest przedstawiona m.in. postać w turbanie – może pokonany Kara Mustafa? – Ten kielich jest w środku młotkowany. Wysokiej jakości złoto zostało w nim wykorzystane. Nie był nigdy odnawiany, a zobaczcie, jak błyszczy! – pokazywał ks. prał. Nieszporek. Zaprowadził też gości do bocznej kaplicy bazyliki, w której stoi oryginalny ołtarz, przed którym 330 lat temu modlił się idący pod Wiedeń Sobieski.

Uczestnicy wędrówki posadzą na szlaku Sobieskiego aż 16 lip – ostatnią z nich na wzgórzu Kahlenberg, skąd polski król 12 września 1983 roku poprowadził największą szarżę kawalerii w historii świata. Kościołowi na Kahlenbergu przekażą też kielich – dar kard. Stanisława Dziwisza.

Sadzenie lip na szlaku Sobieskiego to nawiązanie do wydarzenia z Gliwic z sierpnia 1683 roku. Nocujący tam Jan III posadził przy klasztorze reformatów dwie lipy, w imieniu swoim i swojego syna Jakuba. Ostatnia z gliwickich lip uschła i została wycięta dopiero w 1932 roku.