Zbaw tylu, ile tu cyfr

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 16/2013

publikacja 18.04.2013 00:00

60-lecie ślubów urszulanki. Jeździła między wioskami w Andach wozami zaprzężonymi w... lamy. Pieszo wdrapywała się nawet do wioski, która leży 5 tys. metrów n.p.m.

Kościół w wiosce Misquipata, należącej do parafii w Jarpie – tutaj też śląska urszulanka dojeżdżała,  by katechizować Kościół w wiosce Misquipata, należącej do parafii w Jarpie – tutaj też śląska urszulanka dojeżdżała, by katechizować
Archiwum s. Benedykty Salamon

To siostra Benedykta Salamon, 83-letnia urszulanka z klasztoru w Rybniku, która właśnie świętowała zakonny jubileusz. Na swój rodzinny Śląsk wróciła z Peru dopiero przed pięcioma laty. Pracowała tam przez 30 lat. Przez ten czas nie miała z kim „godać po naszymu”, więc trochę się tego oduczyła. Więcej: kiedy sama klęka przed Jezusem i zaczyna z Nim osobiście rozmawiać, robi to nie po polsku, ale po hiszpańsku. – I pomyśleć, jakie z początku w Peru robiłam po hiszpańsku błędy. Raz pomyliłam słowo „jajko” z „czwartkiem” i radośnie oświadczyłam współsiostrom: „Jutro niedziela, będziemy jeść czwartek!”. Wszystkie się śmiały. Ale przebiła mnie siostra z Holandii, kiedy pomyliła „platano”, czyli banan, i „pantalon”, czyli spodnie. Pochwaliła się nam kiedyś: „Bardzo mi smakują spodnie” – wspomina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.