Po pożarze w Jaśkowicach

Przemysław Kucharczak

publikacja 31.01.2013 15:51

Strop już rozebrany. Co z odbudową kościoła?

Po pożarze w Jaśkowicach Więźba i strop w kościele w Jaśkowicach są już rozebrane Przemysław Kucharczak/GN

– W tej chwili trwa praca nad projektem; swoje też potrwa uzyskanie pozwoleń budowlanych – mówi ks. Ambroży Siemianowski, proboszcz.

Co trzeba zrobić w czasie odbudowy? – Nie tylko nowy strop, więźbę i pokrycie dachu, bo do kościoła w czasie gaszenia wlały się też hektolitry wody. Nie wiemy, jak to zalanie przeżyły organy. Są teraz zdemontowane. Wszystkie głośniki poszły; woda wylatywała ze wzmacniaczy, jak je wyciągaliśmy. Żyrandole poleciały, bo spaliły się linki, na których wisiały. Mieliśmy drewnianą boazerię. Nie wiemy, co będzie z posadzką. Straż pożarna pompowała wodę z kościoła, a wtedy był mróz – zaczyna wyliczać proboszcz. Do końca stycznia dokładne oględziny we wnętrzu kościoła nie były możliwe, bo pracowała tam firma rozbierająca zwęgloną więźbę i strop.

Chrzest w ocalonej chrzcielnicy

Do pożaru dachu kościoła w Orzeszu-Jaśkowicach doszło 14 stycznia. Proboszcz z organistą około 19.30 wrócili z kolędy. Nie zauważyli żadnych niepokojących oznak. – Nagle o 21.26, ta godzina mi się zapisała w telefonie, dzwoni sąsiadka, że w kościele chyba komin się pali. Ja do okna: rzeczywiście! Tymczasem już ktoś dzwonił do drzwi domofonem, bo przejeżdżał drogą i zauważył – wspomina proboszcz tę straszną noc. – Emerytowany strażak Marek Borowski zjawił się natychmiast, zawiadomił zawodową straż. Przybiegli panowie kościelny i organista. Pan Marek z kościelnymi zajął się organizacją ratowania wyposażenia kościoła: parafianie wynieśli figury, ornaty, księgi liturgiczne... Jestem pełen podziwu dla tych ludzi. Młodzież, wszyscy ze łzami w oczach, ratowali, co się dało. Od razu w nocy przyjechał też do nas arcybiskup – relacjonuje.

Pierwszą czynnością, jaką wykonał proboszcz po wejściu do kościoła, było wyniesienie Najświętszego Sakramentu. Wnętrze było już wtedy rozświetlone poświatą przez lufciki, z płomieni buszujących wyżej, nad stropem. – Nie lubię do tego wracać, ani oglądać zdjęć z pożaru. Czułem się wtedy, jakby mi ktoś bliski odchodził, umierał. Byłem podłamany, jakby mi się życie kończyło. Ale... do Szefa, przed Najświętszy Sakrament. I trzeba się zbierać! – mówi.

Ciało Pańskie pozostało w Jaśkowicach, w kaplicy cmentarnej. Jest w tabernakulum, które dotąd było używane w ciemnicy w Wielki Czwartek. Kaplica mieści najwyżej stu ludzi. W niedziele parafianie zbierają się więc na Mszy św. w sali Miejskiego Ośrodka Kultury.

W kaplicy cmentarnej stoi też chrzcielnica, którą parafianie wynieśli z płonącego kościoła. 27 stycznia przyjęły przy niej chrzest dwie nowe parafianki z Jaśkowic: małe Kinga i Karolina.

Wieża jak komin

Pożar uszkodził też w kościele ścianę ołtarzową oraz wieżę. – Wieża w czasie pożaru zaczęła w pewnym momencie pracować jak komin. Elektronika, żaluzje, to wszystko jest w niej do wymiany. Nie wiemy, w jakim stanie są dzwony. Na szczęście wydaje się, że witraże w kościele przetrwały w dobrym stanie – ocenia ks. Siemianowski.

Co było przyczyną pożaru? Proboszcz podejrzewa komin, bo to w jego sąsiedztwie na dachu wybuchły płomienie. – Pewności jednak nie mamy. Kominiarze badali komin po pożarze i stwierdzili, że zapalenia sadzy w nim nie było. Zresztą u nas dwa razy w roku na dachu siedział kominiarz i ten komin pucował. Piec z pompami i sterownikami oraz instalacja c.o. są nowe, zamontowane w maju 2011 roku. Elektryka też nie zawiniła. W górnej części kościoła była świeżo wymieniona, a tam, gdzie zaczął się pożar, nie biegły żadne przewody. Jest za to pęknięcie na kominie na wysokości więźby, choć według strażaków mogło też powstać przy gaszeniu. Czekamy więc na ekspertyzę biegłego – mówi proboszcz.

Nowe dach i strop będą kosztować ok. pół miliona złotych. Co najmniej drugie tyle pochłonie likwidacja szkód wyrządzonych przez wodę. Parafia nie jest duża, liczy 2,5 tys. wiernych. W archidiecezji odbyła się więc zbiórka pod kościołami. Zebrane ofiary jeszcze nie są podliczone, bo w kilku parafiach zbiórka miała odbyć się później.

– Ale my już teraz dziękujemy każdej parafii, która przekazała nam pomoc. Zbiórkę dla nas organizują też dwie grupy pielgrzymkowe, które u nas, w Jaśkowicach, nocują w drodze do Częstochowy: jedna z Cieszyna i Strumienia, druga z Zaolzia, to Polacy z Republiki Czeskiej – mówi ks. Siemianowski. – No, i dziękujemy za wpłaty na konto. Pojedyncze wpłaty są nawet z Warszawy i Wrocławia, a takich z Katowic czy Rybnika jest bardzo dużo – dodaje.

Datki na odbudowę można wpłacać na konto:

Parafia Narodzenia św. Jana Chrzciciela, ul. Wolności 20, 43-100 Orzesze,

ING Bank Śląski nr 89 1050 1399 1000 0090 3013 6270