Mieszkańcy Jaśkowic, stajemy przy was!

Przemysław Kucharczak

publikacja 15.01.2013 22:13

Na Mszę św. przy spalonym w nocy z 14 na 15 stycznia kościele przyjechało 15 stycznia kilkunastu księży, w tym abp Wiktor Skworc.

Mieszkańcy Jaśkowic, stajemy przy was! Na pierwszą Mszę św. po pożarze przyszedł tłum mieszkańców Jaśkowic. Choć kaplica cmentarna obok spalonego kościoła jest obszerna, większość przybyłych nie zmieściła się w środku Przemysław Kucharczak/GN

– Wyrażam wam moje współczucie. Jesteśmy jedną diecezjalną rodziną. Nie jesteście sami! – mówił arcybiskup mieszkańcom Orzesza-Jaśkowic, którzy tłumnie przyszli na pierwszą Mszę św. po pożarze ich kościoła. Choć kaplica cmentarna w Jaśkowicach, w której Msza św. została odprawiona, jest obszerna, większość przybyłych nie zmieściła się tam. Stali na zewnątrz, na tle zgliszcz swojego kościoła. Wielu z nich miało jeszcze twarze poszarzałe ze zmęczenia, bo byli na nogach od 15 godzin, w tym przez całą tę straszną noc, w której doszło do pożaru. Wynosili z płonącego kościoła wyposażenie, ornaty, figury, konfesjonały. Wśród wiernych była jaśkowicka młodzież, kościelni czy organista Grzegorz Kaczmarczyk. Ten ostatni intonował w czasie Mszy św. z udziałem arcybiskupa pieśni bez żadnego instrumentu. Organy z tyłu kościoła na szczęście nie zostały spalone, ale są zalane wodą.

Mieszkańcy Jaśkowic, stajemy przy was!   Ks. Ambroży Siemianowski, proboszcz z Jaśkowic, dziękuje abp. Wiktorowi Skworcowi za wsparcie i przybycie do Jaśkowic - w noc pożaru i na Mszę św. w południe następnego dnia Przemysław Kucharczak/GN – Dzisiaj cały Kościół katowicki myśli o was. Stajemy przy was z gestami solidarności i modlimy się za was, bo wasza rodzina parafialna straciła kościół, dom, wasz wieczernik – mówił im abp Wiktor Skworc. Opowiadał o św. Janie Chrzcicielu, patronie jaśkowickiej parafii. – Jestem św. Janowi Chrzcicielowi wdzięczny zwłaszcza za zdanie: "On powinien wzrastać, a ja się umniejszać". Tu w Jaśkowicach On ma wzrastać. On, Jezus Chrystus. I Kościół duchowy. Bo jeśli Kościół duchowy jest mocny, to on sobie poradzi z trudnościami materialnymi. Kościół duchowy ma wzrastać szczególnie w sytuacjach takiego nieszczęścia – powiedział abp Skworc.

Arcybiskup obiecał pomoc archidiecezji w odbudowie. – Każdy z was tu obecnych ma w sobie to tworzywo, potrzebne do odbudowy. Proszę starszych i chorych: módlcie się. To jest to tworzywo! Kto może, niech wspiera odbudowę materialnie. Ważny jest dar czasu i pracy – wyliczał, przypominając, że każdy może pomóc na właściwy sobie sposób. – Jestem przekonany, że jeśli zjednoczymy nasze siły, wasz kościół znów rozbłyśnie dawnym światłem – powiedział.

Mieszkańcy Jaśkowic, stajemy przy was!   Organista Grzegorz Kaczmarczyk razem z kościelnym i proboszczem jako pierwszy był na miejscu i wynosił wyposażenie z płonącego kościoła. Wkrótce nadbiegli pomagać im w tym następni parafianie, w tym Ewa, żona Grzegorza. To zdjęcie Grzegorzowi Kaczmarczykowi zrobiliśmy w 15. godzinie jego pracy przy spalonym kościele. Przemysław Kucharczak/GN Ogień na dachu kościoła w Jaśkowicach pojawił się 14 stycznia po godzinie 21.30. Ksiądz proboszcz Ambroży Siemianowski zdążył wynieść Najświętszy Sakrament. Ogień rozprzestrzeniał się na dachu błyskawicznie. – Pierwszy raz w życiu widziałem, jak pali się blacha na dachu – mówi Grzegorz Kaczmarczyk, organista, który razem z proboszczem i kościelnym był pierwszy na miejscu.

– Ja też jeszcze nie widziałam takiego pożaru, choć niejeden już gasiłam. Ogień w 10 minut ogarnął cały dach – powiedziała nam Joanna Kociubińska, prezes OSP w Orzeszu-Jaśkowicach. Pani Joanna pracuje także w zawodowej straży pożarnej. Wzięła jednak tam urlop na żądanie, bo nie chciała przerywać pracy nad ratowaniem kościoła. Podobnie jak jej koledzy z OSP była na nogach przez prawie 17 godzin.

Ludzie, którzy zbiegli się na widok olbrzymiego płomienia, pomagali, jak mogli. Kiedy wóz ochotniczych strażaków z Jaśkowic, którzy przyjechali jako pierwsi, ugrzązł w błocie, natychmiast wypchnęło go pięćdziesiąt par rąk parafian. 75-letnia Felicja Sontag pobiegła na przylegający do płonącego kościoła cmentarz i wołała w głos do leżącego tam swojego męża Gerarda, z którym 50 lat wcześniej wzięła ślub w jaśkowickim kościele, oraz do innych zmarłych jaśkowickich strażaków. Chciała, żeby oni też w tej chwili modlili się do Boga. – Godałach im: "Wos sam tela je, ocalcie choć ta wieża!" Jak by mie kto tam słyszoł, pomyślołby: gupio – śmieje się już pani Felicja, jednak oczy ma wciąż czerwone od płaczu.

Wieżę udało się uratować, choć strażacy (w tym wnuki pani Felicji) ryzykowali życiem. – Chłopcy wspięli się na tę wieżę i lali z niej wodę na dach. Weszli po naszych własnych drabinach, bo ta drabina aluminiowa, która stała tam we wnętrzu wieży, oparta o ścianę od strony kościoła, powyginała się od gorąca jak banan – relacjonuje Joanna Kociubińska.

W niedzielę 20 stycznia przed kościołami w całej archidiecezji katowickiej odbędzie się zbiórka na odbudowę świątyni w Jaśkowicach.