Przetestowani

Marta Sudnik-Paluch

publikacja 11.01.2013 15:42

Ratują życie górników. Dziennikarze mogli sprawdzić, jak się do tego przygotowują.

Przetestowani Ratownicy podczas ćwiczeń są nieustannie monitorowani kamerą termowizyjną. Marta Sudnik-Paluch/GN

- Mamy dla was propozycję. Możecie sami sprawdzić się w testach, jakie przechodzą ratownicy - radosnym głosem oznajmia rzeczniczka Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, Aleksandra Szatkowska-Mejer. Zgadzamy się bez namysłu, w końcu nie co dziennie można podejrzeć takie ćwiczenia od kuchni. 

Najpierw oglądamy ćwiczenia zastępu ratowników z Kopalni Bobrek-Centrum Ruch Bobrek. Kiedy przyglądamy się profesjonalistom, pojawiają się wątpliwości. Panowie zadania wykonują sprawnie, ale widać, że całość niewprawne osoby będzie kosztować wiele wysiłku. Zaczynamy się wahać, czy podołamy. - Spokojnie, ja też idę - uśmiecha się pani rzecznik. No nic, czas się wypróbować. Zapada decyzja, że nie będziemy ćwiczyć, tylko najpierw spróbujemy pokonać chodnik niskiego wyrobiska. Trzeba się czołgać jeden za drugim. - Pamiętajcie, że ratownicy niosą jeszcze na plecach ciężki sprzęt, więc muszą się niżej pochylać. Wyposażenie waży ok. 50 kg - tłumaczy dziennikarzom gotowym na eksperyment dyrektor Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu Zygmunt Ożóg.

Zaczynamy się czołgać. Na początku jest nieźle, trochę ciasno. Potem zaczyna się robić coraz cieplej. Bolą kolana i ręce. Zaczynamy się zastanawiać, jak postawny mężczyzna jest w stanie się tędy przecisnąć. Trzeba trzymać nisko głowę, żeby nie uderzyć w strop. Odnosimy wrażenie, że robi się coraz ciaśniej. Koordynatorzy ćwiczenia włączają na chwilę symulator dźwięków kopalni. - Co to? - ktoś pyta z lekkim przerażeniem. - Czy wam też jest coraz cieplej? - wymieniamy się spostrzeżeniami, żeby sobie dodać otuchy. Jeszcze jeden zakręt i koniec pierwszego odcinka. - Idziemy dalej? - pyta prowadzący nas ratownik. - Tu kończymy! - krzyczą chórem dziennikarze. Jest gorąco, niewygodnie. A to i tak komfortowe warunki w porównaniu do prawdziwej akcji ratowniczej, której ot tak przerwać nie można. - To było tylko 10 procent tego, co muszą przejść podczas ćwiczeń ratownicy - uśmiecha się jeden z koordynatorów. 

- Żadna akcja nie jest podobna do poprzedniej. Tu na pewno to robi jakiś efekt: psychiczny, wizualny, przede wszystkim dla tych młodych ratowników - wyjaśnia Grzegorz Kaleja, doświadczony zastępowy z Kopalni Bobrek-Centrum Ruch Bobrek. - Ćwiczymy tutaj trzy razy w roku. Oprócz tego pełniąc tutaj dyżury w okręgowej stacji jeszcze mamy dodatkową możliwość sprawdzenia się.

Górnicy przyznają, że polskie ratownictwo stoi na wysokim poziomie. - Jesteśmy światową elitą. Na 26 załóg większość czołowych miejsc w zawodach na Ukrainie zajęli ratownicy z Polski, czy to z kopalni węgla czy miedzi - relacjonuje G. Kaleja. Ratownictwo górnicze w każdym kraju jest zorganizowane trochę inaczej. - Australijczycy są wolontariuszami. Oni pracują w kopalniach, a ratownictwo to jest ich pasja - mówi Grzegorz Kaleja. Szybko jednak dodaje, że zaangażowanie jest podstawą służby. - My również musimy dawać wiele z siebie. Nie można przechodzić obok, tylko trzeba się zaangażować. Na tym najbardziej cierpią nasze rodziny, zwłaszcza w okresie przygotowawczym - dodaje.

Przetestowani   Dziennikarze przed wejściem do komory ćwiczeń musieli ubrać odzież ochronną. Perfekcyjne przygotowanie jest podstawą, by akcje ratownicze przebiegały sprawnie i bezpiecznie. Od niedawna pomaga w tym nowoczesna komora ćwiczeń. Za jej pośrednictwem wiernie odtwarzane są warunki panujące w kopalnianych wyrobiskach.

Ratownicy muszą sobie radzić z wysoką temperaturą, zadymieniem, pokonywaniem wąskich chodników. Uczą się działać drużynowo i sprawdzają swoją wytrzymałość. Całość ćwiczeń monitorowana jest w kamerach przez koordynatora, który na bieżąco określa warunki z jakimi będą się musieli zmierzyć oraz monitoruje tętno biorących udział w zadaniu.

Przed rozpoczęciem akcji, ratownicy są badani. Gdy koordynator stwierdzi, że któryś z uczestników ma za wysokie tętno, symulacja jest przerywana. - Mamy monitoring każdego ratownika. Możemy sprawdzać, jakie robi postępy, jak jego organizm się zachowuje, jakie robi postępy, czy jego sprawność fizyczna rośnie czy maleje. Dzięki temu lepiej możemy dobierać zastępy ratownicze do poszczególnych akcji. Wiemy, kto ma lepszą odporność na temperaturę, wilgotność. Dzięki temu akcja jest prowadzona w sposób bardziej wydajny i co najważniejsze bezpieczny - podkreśla Zygmunt Ożóg. 

Podczas symulacji w komorze ratownicy najpierw osiągają odpowiedni poziom "zmęczenia". W pełnym oprzyrządowaniu ćwiczą z młotem podciągowym (muszą wykonać zadaną ilość uderzeń), na bieżni (przechodzą ustaloną trasę z zadaną prędkością, pod odpowiednim wzniesieniem), na ergometrze rowerkowym i ramiennym czy też idą po „drabinie bez końca”. Następnie w wysokiej temperaturze i w warunkach ponad 95 procent wilgotności wykonują kolejne zadania. Muszą m.in. pokonać trasę o długości ok. 250 metrów. Całość trwa ok. 2 godzin. Po zakończeniu zadania ratownicy spotykają się, by wspólnie przeanalizować symulację. Pełen monitoring zadania zapewnia 14 kamer na podczerwień i 3 kamery termowizyjne oraz wydruk z monitoringu pulsu każdego ratownika.