Defilowali przez Tychy

Przemysław Kucharczak

publikacja 08.08.2012 16:14

Z tygodniowym wyprzedzeniem Wojsko Polskie zaczęło na Śląsku obchody swojego święta.

Defilowali przez Tychy Husaria pod kościołem św. Marii Magdaleny w Tychach - 8 sierpnia 2012 roku. Z tyłu, również konno - lisowczyk Przemysław Kucharczak/GN

Husaria z Ogrodzieńca, wojowie z czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego z Raciborza, górnicy z Mikołowa w mundurach Ludowego Wojska Polskiego, rozparci w starym łaziku GAZ 69 – członkowie bractw rekonstrukcyjnych z różnych części województwa śląskiego zjawili się w Tychach obok żołnierzy ze współczesnej polskiej armii.

Terenowy łazik GAZ 69, który wziął udział w tyskiej defiladzie, rzeczywiście służył kiedyś w Ludowym Wojsku Polskim. Później trafił jednak do Straży Pożarnej. I właśnie od strażaków w 2008 roku odkupił go Tomasz Ratka, górnik w kopalni Bolesław Śmiały w Łaziskach, a przy okazji pasjonat historii z mikołowskiej grupy rekonstrukcyjnej Berliner Mauer. Zakasał rękawy i przywrócił pojazdowi dawny szyk. Znalazł dla niego nawet oryginalne lampy – bo w czasie któregoś z późniejszych remontów łazik dostał reflektory z innego auta. Teraz Tomasz Ratka jeździ nim na zloty rekonstruktorów i na takie defilady, jak ta w Tychach. - Poświęciłem temu pojazdowi około 5 tysięcy godzin pracy. A ile pieniędzy, już nie wiem – mówi. – Ale jego żona wie! – dopowiadają koledzy z tylnego siedzenia łazika.

Mszy św. z okazji dnia Wojska Polskiego w tyskim kościele św. Marii Magdaleny przewodniczył abp Wiktor Skworc. Po Mszy przy dźwiękach orkiestry przez miasto ruszyła defilada. Szli w niej tuż obok siebie żołnierze, policjanci i członkowie bractw rekonstrukcyjnych. Wyróżniali się oczywiście zakuci w ciężkie zbroje husarze. Ze Stajni Standura w Pszczynie przyjechali też lisowczycy, czyli słynna w całej Europie na początku XVII wieku polska lekka jazda.

Rekonstrukcja historyczna to nie jest tanie hobby, co jest problemem zwłaszcza, gdy rekonstruktorzy jeszcze zawodowo nie pracują. Tak, jak studenci i uczniowie odtwarzający średniowiecznych wojów z Raciborza. Kolczugi i hełmy, topory i miecze każdego z nich kosztują ok. 2 tys. złotych.

Po co więc to wszystko? – Z miłości do historii. Najlepiej jej uczyć się w praktyce, na zlotach rekonstruktorów. Poznajesz tam nie tylko techniki obsługi dawnej broni, ale też możesz sobie wyobrazić los ówczesnych żołnierzy, którzy musieli walczyć w błocie, w kurzu i upale – mówi pan Tomasz, górnik odtwarzający żołnierza Ludowego Wojska Polskiego.