Tworzą wielką rodzinę, choć połączyły je nie więzy krwi, a KL Ravensbrück.
Katarzyna Mateja z córką Marią Lorens
ks. paweł łazarski
Nie od razu Katarzyna Mateja z Rudy Śląskiej potrafiła mówić o obozowych przeżyciach. Przełom nastąpił w latach 70. ub. wieku, w czasie pielgrzymki rodziny Ravensbrück do Lourdes. Jeden z noclegów na trasie był w Niemczech. W czasie Mszy św. ksiądz z tamtejszej parafii mówił do Niemców, że mają okazję prosić byłe więźniarki o przebaczenie. – Przyszła do mnie Niemka i tak mnie serdecznie prosiła o przebaczenie, że rozpłakałam się, ucałowałyśmy się i powiedziałam, że przebaczam wszystkim Niemcom! – Katarzyna Mateja wzrusza się na samo wspomnienie. Od tej chwili poczuła się wolna i może normalnie mówić o swoim obozowym losie. Bez przebaczenia nie było to możliwe.
Wolność w śpiewie
20 procent. Tylko tyle i aż tyle Polek przetrwało w niemieckim, nazistowskim obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Polki stanowiły tam najliczniejszą, 40-tysięczną grupę więźniarek. Katarzyna Mateja, choć skończyła już 92 lata, doskonale pamięta szczegóły tamtych wydarzeń. Urodziła się w Kędzierzynie--Koźlu jako córka powstańca śląskiego. Z tego powodu po podziale Śląska cała rodzina musiała przenieść się do Radzionkowa. Przed wojną w harcerstwie przeszła przeszkolenie jako sanitariuszka.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.