Kim są? Fascynatami, marzycielami, po prostu kochają podróże.
Podczas podróży po Australii ogromne wrażenie zrobiły na Marcinie kopce termitów Archiwum Marcina Franke
Poznali się na studiach i ta znajomość naturalnie przerodziła się w Studenckie Koło Podróżnicze „Denali”, a potem w stowarzyszenie. Ich pierwszym wspólnym przedsięwzięciem był Festiwal Slajdów Podróżniczych. Udało się. Znalazło się wielu studentów, którzy chcieli posłuchać o miejscach nieoznaczonych w przewodnikach. – W tym roku Piotrek Mitko z Katowic, który podróżuje na rowerze, zaprezentuje swój film o samotnej podróży po Islandii – zdradza Marcin Franke, pomysłodawca przedsięwzięcia.
Z buta przez świat
U Marcina pasja podróży autostopem narodziła się w myśl zasady „potrzeba matką wynalazku”. W szkole średniej pojechał na rekolekcje oazowe do Ochotnicy. – Między naszym ośrodkiem a kościołem było jakieś 4 km drogi, które często pokonywaliśmy na stopa – wspomina. Od tej pory nie ma już kontynentu, na którym by się nie pojawił. – Razem z przyjaciółmi z koła „Denali” zorganizowaliśmy Akademickie Mistrzostwa w Podróżowaniu Autostopem. Były dwie edycje: do Wiednia i do Rzymu. Szkoda, że nikt nie kontynuuje tej inicjatywy – mówi Marcin. Teraz prowadzi blog, na którym zamieścił rady dla przyszłych adeptów sztuki autostopu. „Sprawa najważniejsza: to nie mapa, nie noclegi i nie towarzysz podróży, ale UBEZPIECZENIE!!!! Dzień na francuskim OIOM – to ok. 2000 euro, sprowadzenie zwłok do kraju – ok. 10 000 euro. Skoro to ma być w założeniu tani wyjazd, nie ryzykuj, że będziesz spłacał kredyt za pomoc medyczną do końca życia!!!” – przestrzega.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.