GOSC.PL
publikacja 19.11.2021 16:00
Ks. Jan Macha, beatyfikowany w sobotę 20 listopada 2021 r., chodził na Śląsku po tych samych ulicach, co my dzisiaj, 80 lat po jego śmierci. Zobacz te miejsca na zdjęciach.
Proponujemy podróż po śladach, które ks. Jan Macha, zwany przez bliskich Hanikiem, pozostawił na swoim rodzinnym Górnym Śląsku. Mamy dla Was 16 zdjęć. Pokazujemy je na kolejnych stronach.
Na pierwszej fotografii - widać dom rodzinny przy ulicy Bożogrobców 44 w Chorzowie Starym. Jego mury oraz niewidoczny z ulicy „konsek placu” dobrze pamiętają księdza Jana, od soboty błogosławionego. Aż chciałoby się wsłuchać, czy to miejsce jeszcze rozbrzmiewa wesołymi okrzykami Hanika i jego młodszego rodzeństwa: Pietrka, Rózi i Mici. Byli oni ze sobą bardzo zżyci. Ważnym elementem ich dorastania, poza zabawą, była pomoc mamie i tacie - hutnikowi przy pracy w ich małym gospodarstwie. Po ich podwórku człapały kaczki i kury, a w chlewiku pochrumkiwała świnia. Dzieci rwały trawę dla królików i pomagały w uprawie pola w Dąbrówce Małej.
Tylko parę kroków dzieliło Hanika od kościoła św. Marii Magdaleny, w którym przyjął chrzest, a później działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży oraz w Żywym Różańcu.
Po klubie Azoty Chorzów pozostała nieczynna bramka wejściowa w ogrodzeniu przy ul. Harcerskiej 1. Przemysław Kucharczak /Foto GośćSwojego błogosławionego zyskują sportowcy! Jan Macha w klubie Azoty Chorzów uprawiał piłkę ręczną w popularnej przed wojną odmianie 11-osobowej. W 1933 r. był wicemistrzem Polski, rok wcześniej zajął z kolegami trzecie miejsce. Mistrzostwo Śląska zdobywali regularnie.
Niezły był też w „nogę”. Jego młodszy kolega, ks. Franciszek Wąsala, wspominał mecz diakonów z resztą seminarium w 1939 r.: „Mie się zdaje, że Hanik był kapitanym diakonów. Groł piyknie, ale to my im wklupali”.
Po świetnym niegdyś klubie Azoty Chorzów pozostała dziś nieczynna bramka wejściowa w ogrodzeniu Starochorzowskiego Centrum Sportu „Sokół” przy ul. Harcerskiej 1. Teraz gra się tutaj w tenisa.
Szkoła, w której murach uczył się Hanik. Przemysław Kucharczak /Foto GośćW gimnazjum Hanik zawalił czwartą klasę. Trzeba jednak pamiętać, że w przedwojennych gimnazjach klasycznych poziom był bardzo wysoki; ukończenie takiej szkoły bywało większym wyczynem, niż dzisiaj studiów wyższych. Na świadectwie maturalnym najwyższe oceny – piątki – miał z fizyki i „ćwiczeń cielesnych”. Jego rodzina uważa, że najbardziej rozwinął się intelektualnie później, dopiero na studiach.
Dzisiaj jego Państwowe Gimnazjum Klasyczne im. Odrowążów w Królewskiej Hucie jest przeniesione w inne miejsce i nosi inną nazwę – to I LO im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie. Hanika i jego kolegów pamiętają jednak inne mury. W jego starym budynku szkolnym mieści się obecnie Zespół Szkół Technicznych nr 2 im. Mariana Batki. Uczniowie i nauczyciele tej szkoły kultywują pamięć o ks. Janie Masze, który spędził w tych murach kawał życia.
Kościół św. Jadwigi w Chorzowie. Przemysław Kucharczak /Foto GośćStojący w centrum Chorzowa kościół św. Jadwigi też jest związany z błogosławionym. W 1925 r. Hanik przyjął tu sakrament bierzmowania. Wybrał sobie imię Stanisław, zapewne na cześć św. Stanisława Kostki, śmiałego i rozmodlonego chłopaka. Może czytał porywającą książkę o Stanisławie, którą właśnie w tamtym roku wydała Zofia Kossak? Bierzmowania udzielił mu biskup, który dopiero czeka na beatyfikację: August Hlond, późniejszy prymas.
Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćŚwięcenia kapłańskie Jan Macha przyjął z rąk bp. Stanisława Adamskiego 25 czerwca 1939 roku. Miało to miejsce w pierwszej katowickiej katedrze, czyli w kościele Św. Apostołów Piotra i Pawła. Stoi on
Przez dwa lata ks. Jan Macha był wikariuszem w parafii św. Józefa w Rudzie: od września 1939 r. do aresztowania we wrześniu 1941 roku. Ze stojącej tu do dziś ambony głosił poruszające kazania. Wraz z młodymi konspiratorami z „Konwalii” nielegalnie pomagał rodzinom, które pozostały bez środków do życia, gdy Niemcy uwięzili ich ojców i mężów. Współpracowało z nimi, wpłacając datki lub dary w naturze, około 4 tys. osób.
Pieta w sanktuarium św. Józefa w Rudzie Śląskiej. Przemysław Kucharczak /Foto GośćW sanktuarium św. Józefa w Rudzie stoi Pieta, ustawiona z tyłu kościoła. Czy patrząc na to dzieło sztuki młody wikary przeczuwał, że jego mama będzie cierpiała podobnie jak Maryja po śmierci Syna? Być może tak, bo już w dniu prymicji Hanik w swoim domu rodzinnym powiedział do przyjaciół: „Ja naturalną śmiercią nie umrę”.
Stary dworzec kolejowy w Katowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćKs. Jan i ministranci z Rudy 5 września 1941 r. odebrali w Katowicach katechizmy. Na starym dworcu kolejowym chłopcy wsiedli do pociągu powrotnego. Z okna zobaczyli, jak ich księdza bierze pod ręce dwóch mężczyzn. Byli to gestapowcy. Aresztowali kapłana za udział w nielegalnej organizacji „Konwalia”.
Dzisiaj na starym dworcu w Katowicach znajduje się tylko jeden, piąty peron. Jest używany w czasie remontów na niedalekim nowym dworcu.
Tablica ku czci ofiar Policyjnego Więzienia Zastępczego w Mysłowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćW Policyjnym Więzieniu Zastępczym w Mysłowicach gestapowcy wyrywali więźniom paznokcie, razili prądem, wieszali głową w dół, nabijali na ich głowy ostre kolce, tłukli pejczem tak, że mięśnie odrywały się od kości. Stłoczeni więźniowie musieli wskakiwać na prycze na komendę i leżeć na nich na wznak. Gdy ktoś się poruszył, był bity pejczem przez strażnika. Nawet nowy przełożony niemieckiej policji w Katowicach w 1943 r., już po śmierci ks. Machy, uznał, że to przesada. Oświadczył, że więźniowie to „przecież też ludzie” i że „bić można, ale w miarę”. Podobno dopiero po tej interwencji sytuacja trochę się poprawiła.
Według jednej z relacji pobity ks. Jan napisał modlitwę z prośbą, by wolno mu było stanąć u wrót nieba razem ze swym prześladowcą. Kartka wpadła w ręce Niemca, który skomentował, że ten więzień „jest świętym albo idiotą”.
Dziś znajduje się tu park Promenada. Nad nim, na szczycie skarpy, stoi pomnik ku czci katowanych tu ludzi.
Areszt Śledczy w Mysłowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćZ tego piekła na ziemi ks. Jan został przeniesiony do kolejnego więzienia, stojącego również w Mysłowicach, w sąsiedztwie kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa. Spowiadał tam współwięźniów, udzielał rozgrzeszenia, a nawet głosił kazania. Notatki do jednego z tych kazań zachowały się na odwrocie listu, który wysłał z celi do rodziny.
Areszt i kościół NSPJ w Mysłowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćW Wielki Czwartek 1942 r. w liście, który napisał w mysłowickim więzieniu, zanotował: "Jest mi bardzo smutno, jak słyszę jak dzwony kościelne dzwonią. Jestem w ten czas w myślach przy ołtarzu, który jest około 200 metrów oddalony od mojej celi".
Dzisiaj to mysłowickie więzienie to Areszt Śledczy. 200 metrów dalej stoi kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Areszt Śledczy w Katowicach. Przemysław Kucharczak /Foto GośćKs. Macha został stracony przez Niemców 3 grudnia 1942 roku w katowickim więzieniu przy ul. Mikołowskiej. Dzisiaj to Areszt Śledczy.
Areszt w Katowicach. Przemysław Kucharczak /Foto Gość"Kilka razy pozostałem w budce strażnika przy głównej bramie i obserwowałem, jak skazanych prowadzili z B1 przez plac więzienny do pomieszczenia, gdzie stała gilotyna" - napisał w swojej relacji ojciec Joachim Besler, werbista, kapelan więzienia w Katowicach. "Rano pozostałem, żeby jeszcze na ostatniej drodze udzielić absolucji. Pamiętam, jak prowadzono ks. Machę w ten sposób - (eskortowany z obu stron przez dwóch Hauptwachtmeistrów) i jak podniósł po raz ostatni oczy ku niebu gwiaździstemu i znikł w drzwiach śmierci. Z budki strażnika można było słyszeć dokładnie głuche uderzenie spadającego topora i można było obserwować wychodzących Hauptwachtmestrów idących po następnego".
Gilotyna, na której zginął ks. Jan Macha. Henryk Przondziono /Foto GośćTa gilotyna zakończyła ziemski etap życia Hanika. Przy jej użyciu Niemcy zabili w katowickim więzieniu aż 556 osób, w tym kobiety i nastolatków. Byli wśród nich bracia Wieczorkowie z Panewnik, żołnierze Armii Krajowej, którzy między innymi wysadzili tory i wykoleili transport wojskowy między Katowicami a Kochłowicami. Był też Joachim Guertler, bohaterski kleryk, który działał z ks. Janem Machą w organizacji „Konwalia”. Tę gilotynę – która za sprawą ks. Machy staje się dziś w jakimś stopniu relikwią – każdy może zobaczyć. Stoi w Muzeum Śląskim, na wystawie stałej poświęconej historii regionu.
Skrzynia, w której ukryta jest gilotyna na wystawie stałej, poświęconej historii regionu, w Muzeum Śląskim. Henryk Przondziono /Foto GośćUwaga - gilotynę, na której został zabity ks. Jan, łatwo w Muzeum Śląskim przegapić, bo jest ukryta w wielkiej skrzyni, widocznej na zdjęciu. Zagląda się do niej przez szybki, umieszczone na takiej wysokości, żeby nie dosięgnęły do nich dzieci. Być może to przesadna ostrożność, bo młodsze dzieci i tak nie rozumieją, co to za dziwne urządzenie. Gilotyna wróciła do Katowic z Muzeum w Auschwitz, gdzie, rozłożona na części, była przez ostatnie dziesięciolecia przechowywana w magazynie.
Symboliczny nagrobek ks. Jana Machy na cmentarzu w Chorzowie Starym. Henryk Przondziono /Foto Gość"Pogrzebu mieć nie mogę, ale urządźcie mi na cmentarzu cichy zakątek, żeby od czasu do czasu ktoś o mnie wspomniał i zmówił za mnie »Ojcze nasz«" - napisał ks. Jan w ostatnim liście, pisanym 4 godziny przed egzekucją. "Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze. Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali. (…) Pozdrówcie ode mnie ks. proboszcza i wszystkich w Rudzie" - dodał. "Cichy zakątek" to symboliczny grób, urządzony przez rodzinę na cmentarzu parafii Marii Magdaleny w Chorzowie Starym, blisko rodzinnego domu Hanika.