Zaledwie kilkadziesiąt osób żądało w czarny wtorek na rynku w Katowicach prawa do zabijania ludzi przed narodzeniem.
Proaborcyjna pikieta w Katowicach.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
W porównaniu z czarnym poniedziałkiem sprzed roku różnica była szokująca. Wtedy czarny tłum wypełniał dużą część płyty rynku. Teraz – 3 października 2017 r. – nieliczni zwolennicy prawa do zabijania dzieci stali tylko u stóp schodów do Teatru Wyspiańskiego. Było ich tak mało, że pomiędzy nimi wciąż swobodnie przechodzili ludzie wychodzący z tramwajów. Zresztą już około południa jedna ze zwolenniczek prawa do aborcji ubolewała na facebookowym profilu akcji: „W biurowcu, w którym pracuje mnóstwo kobiet spotkałam 1! jedną! ubraną na czarno. Załamka...” [pisownia oryginalna]. Rzeczywiście, z perspektywy „aktywu feministycznego” mogło to tak wyglądać.
Głos pozytywki
Feministki zbierały w czasie swojej akcji na rynku podpisy pod projektem ustawy „Ratujmy kobiety 2017”. Zakłada on wprowadzenie prawa do aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży, szeroką edukację seksualną w szkołach i darmową antykoncepcję. Jest tam też zapisana kara dwóch lat więzienia za głoszenie poglądów pro life bez „oparcia w aktualnym stanie wiedzy”. Organizatorki prowadziły w czarny wtorek w Katowicach warsztaty „Kultura gwałtu”.
Dostępne jest 28% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.