Załamka

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 03.10.2017 18:55

Zaledwie garstka ludzi żądała w "Czarny Wtorek" na katowickim rynku prawa do zabijania ludzi przed narodzeniem.

Załamka Domagający się prawa do zabijania dzieci uczestnicy "Czarnego Wtorku" - rynek w Katowicach, 3 października 2017 r. o 17.00 Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Zwolenników aborcji dotarło na katowicki rynek wielokrotnie mniej, niż rok temu, w tzw. Czarny Poniedziałek. Wtedy zajęta była duża część płyty rynku - teraz nieliczni ludzie - ubrani na czarno - stali tylko u stóp schodów do Teatru Wyspiańskiego.

Zwolennicy zabijania ludzi w fazie embrionalnej i płodowej zbierali tu podpisy pod projektem ustawy "Ratujmy Kobiety 2017". Zakłada on m.in. wprowadzenie prawa do aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży, rozszerzenie edukacji seksualnej w szkołach oraz łatwy i darmowy dostęp do antykoncepcji.

Już około południa jedna ze zwolenniczek prawa do aborcji ubolewała na facebookowym profilu akcji : "W biurowcu,w którym pracuje mnóstwo kobiet spotkałam 1! jedną! ubraną na czarno. Załamka..." [pisownia oryginalna].

Rzeczywiście, z perspektywy "aktywu feministycznego" mogło to tak wyglądać. Pikieta rozpoczęła się o 15.00, szybko gromadząc kilkadziesiąt osób. Jednak choć mijały godziny - jej uczestników nie przybywało. Chwilami rzadkie szeregi zwolenników zabijania ludzi w fazie embrionalnej i płodowej nawet jeszcze bardziej się przerzedzały.

W rozstawionym tu namiocie organizatorki prowadziły warsztaty "Kultura gwałtu". - Obrońcy życia, czy wy umiecie tylko stać z durnymi banerami?!! - emocjonalnie krzyczała do mikrofonu jedna ze zwolenniczek prawa zabijania dzieci przed narodzeniem.

- Nie ruszymy się stąd, dopóki nasze postulaty nie zostaną zrealizowane - już spokojnie mówiła do mikrofonu inna kobieta. Feministki groziły też rządzącym losem Ceaușescu.

Kiedy jednak przemawiające kobiety robiły pauzę, do uszu ich kilkudziesięciu słuchaczy dobiegał przyciszony głos... dziecięcej pozytywki. Płynął z drugiej strony rynku z głośników, które rozstawili tam obrońcy życia.

W kolejnych dłuższych pauzach słychać było głos Jana Pawła II i jego stanowcze słowa przeciwko aborcji. Tym razem uczestnicy czarnego protestu wreszcie je wyraźnie słyszeli. Rok wcześniej, w czasie tzw. Czarnego Poniedziałku, nie mieli takiej szansy, ponieważ głośniki obrońców życia były wtedy zagłuszane przez aktywistki feministyczne, dmące w trąbki i uderzające w pokrywki od garnków.

Obrońcy życia z Fundacji Życie i Rodzina oraz PRO-Prawo do życia stali na rynku pod "Skarbkiem" oraz pod dawnym Domem Prasy. Oni też zbierali podpisy - ale pod obywatelskim projektem ograniczenia prawa do aborcji. I do ich stolików też podchodzili składający podpisy ludzie.

- Jedna pani, która się podpisała za życiem, powiedziała nam, że sama miała aborcję wiele lat temu. Mówiła z takim zamglonym wzrokiem, że to dziecko miało być chore i aborcję zalecał lekarz. Podchodzą do nas też właśnie takie osoby, które dają świadectwo - mówi Katarzyna Malcharczyk z Fundacji Życie i Rodzina.

W roku 2016 "Czarne protesty" odbyły się 3 i 24 października. Zgromadziły w Katowicach znaczną liczbę ludzi. Część ich uczestniczek zostało jednak wtedy wprowadzonych w błąd kłamstwami organizacji feministycznych, m.in. takim, że rząd chce wprowadzić karę więzienia dla kobiet, które doznały poronienia. Wiele kobiet, pytane przez dziennikarzy na tamtym proteście, zapewniało, że wcale nie popierają aborcji.

W 2016 r. część uczestników czarnego protestu było agresywnych. 3 października zeszłego roku obrzucili obrońców życia szklanymi pojemnikami z farbą, a trzy tygodnie później sprofanowali krzyż. Przyczepili do niego wieszak, który jest symbolem ich protestu oraz obsceniczne, wulgarne napisy. Na koniec porzucili ten krzyż, zawieszając go pod biurem PiS na ul. Warszawskiej.

W tym roku - we wtorek 3 października 2017 r. - takich ekscesów w Katowicach nie było. Nie było też takiej histerii, jak w zeszłym roku, wśród zwolenników aborcji.

Najbardziej zaskakującym i pozytywnym momentem tej pikiety było, gdy do uczestników feministycznej akcji podjechał na wózku inwalidzkim czarnoskóry, niepełnosprawny człowiek. Był to Bawer Aondo-Akaa z Krakowa, który bardzo angażuje się w ruch pro-life. Organizatorki pozwoliły mu krótko przemówić. Bawer powiedział wtedy, że każdy powinien mieć prawo do życia. Kilka osób po jego przemówieniu klaskało.

Instytut Ordo Iuris przedstawił właśnie dowody, że organizatorzy zeszłorocznych "Czarnych protestów" otrzymali 1 mln zł od zagranicznych organizacji, sponsorowanych przez fundację Georga Sorosa.

Czytaj także: