Sroga pokuta

Marta Sudnik-Paluch

|

Gość Katowicki 40/2017

publikacja 05.10.2017 00:00

Rejs po Wełtawie zakończył się nieoczekiwanie dla dwóch górników. Ratowali tonącego mężczyznę. Nie czują się bohaterami i mówią wprost, że zszokował ich brak reakcji innych świadków.

Jarosław Jasita (pierwszy z lewej) i Jarosław Ruda w podziękowaniu za swoją postawę otrzymali medale od prezesa Polskiej Grupy Górniczej Tomasza Rogali  (po prawej). Jarosław Jasita (pierwszy z lewej) i Jarosław Ruda w podziękowaniu za swoją postawę otrzymali medale od prezesa Polskiej Grupy Górniczej Tomasza Rogali (po prawej).
Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono – pisała polska noblistka. Dwóch górników z kopalni „Rydułtowy” sprawdziło się w sytuacji ekstremalnej. I to nie w pracy, gdzie takiego testu mogliby się spodziewać, ale na wycieczce. To miał być spokojny wyjazd z pracy, kilka dni w Pradze. Zwiedzanie, wspólne spędzanie czasu. I tak było do momentu rejsu po Wełtawie. – Usłyszeliśmy krzyki. Widziałem jakiś tłum na moście Karola. Pomyślałem nawet, że to odgłosy jakiejś zabawy, i zignorowałem je – relacjonuje Jarosław Ruda, pracownik kopalni. – Po jakichś 10 minutach wyjrzałem przez burtę i zobaczyłem, że coś unosi się na wodzie. Prom, który płynął przed nami, minął tego człowieka.

Jarek, idziesz ze mną

W opowieści dwóch mężczyzn, którzy zdecydowali się działać, zdumiewa, że pomimo ogromnej liczby gapiów na moście i pasażerów na pływających po Wełtawie promach nikt nie zdecydował się na udzielenie pomocy. – Od razu zapytałem, czy mogę skoczyć. Jednak pani z obsługi powiedziała, że absolutnie nie – mówi Jarosław Ruda. – Powiedziała, że spotka nas za to kara. Sroga pokuta – tak to brzmiało po czesku, z tego, co pamiętam – włącza się w opowieść Jarosław Jasita.

Dostępne jest 25% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.