Jadę, bo muszę

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

Gość Katowicki 20/2017

publikacja 18.05.2017 00:00

– Kochana, kupiłam już 35 różańców, dam każdemu, kto będzie chciał. Bo po co komu dziś pieniądze, wszyscy mają, a różańców wielu nie ma, to im dam – ciągle słyszę te słowa wypowiedziane przez jedną z uczestniczek II Pielgrzymki Chorych Archidiecezji Katowickiej do Lourdes.

▲	W pociągu nie mogło zabraknąć Mszy św. Przewodniczy  bp Marek Szkudło. ▲ W pociągu nie mogło zabraknąć Mszy św. Przewodniczy bp Marek Szkudło.
Henryk Przondziono

Po co? Przecież te różańce pewnie będą wrzucone przez obdarowanego do szuflady albo jakiegoś pudełeczka i tak ślad po nich zaginie.

Lotto i Lourdes

To chyba jeszcze tylko w Lourdes jest się chwilę zanurzonym w rzeczywistość odrealnioną. W tym świecie Paweł jest opiekunem dla dwóch osób: żony, która miała wylew przed 20 laty i odtąd jej stan stale się pogarsza, i syna, który od 30 lat nie słyszy. – Jadę, bo muszę, tak to czuję – mówi i uśmiecha się pogodnie, jak gdyby nie niósł w duszy żadnych trosk. Skąd bierze tę pogodę ducha? To proste – od Maryi. W tym świecie jest też Anna, która przed dwoma laty uprosiła dla mamy cud uzdrowienia z choroby nowotworowej. Pani Zofia, jadąc z córką do Lourdes, nie wiedziała, jak bardzo złe ma wyniki. Córka prawdę wyjawiła dopiero po powrocie. Wtedy też zaczęła się chemia. Po kilku miesiącach okazało się, że wyniki są bardzo dobre.

Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.