Szukamy was

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 10/2017

publikacja 09.03.2017 00:00

Ciało 21-letniej dzielnej dziewczyny spod Jaworzna ubecy wrzucili nocą do dołu na cmentarzu w Katowicach-Ligocie. IPN chce odnaleźć jej szczątki.

Pomnik Żołnierzy Wyklętych z oddziału „Wędrowiec” na starym cmentarzu w Żorach. Pomnik Żołnierzy Wyklętych z oddziału „Wędrowiec” na starym cmentarzu w Żorach.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Chce też szukać sześciu żołnierzy wyklętych, których UB niedbale pogrzebało tuż obok. Mieli od 16 do 40 lat.

Kości bohaterów walk z komunistami Instytut Pamięci Narodowej znajdował dotąd daleko od Katowic – na warszawskiej Łączce czy na Opolszczyźnie. Teraz przyszedł czas poszukiwań w województwie śląskim.

DNA od dzieci

Od zeszłego roku w katowickim IPN działa Oddziałowe Biuro Poszukiwań i Identyfikacji. Jego pracownik Adam Kondracki spotyka się z dziećmi i wnukami śląskich żołnierzy wyklętych. Zbiera informacje, ogląda zdjęcia. A także... pobiera materiał genetyczny. Dzięki temu będzie można znaleźć szczątki ich ojców i dziadków.

Jest szansa, że w tym roku zaczną się poszukiwania na dwóch cmentarzach województwa śląskiego: w Ogrodzonej koło Cieszyna i w Katowicach-Ligocie. W Ligocie leżą 34 ofiary powojennego komunistycznego terroru. Adam Kondracki przypuszcza, gdzie dokładnie zostało pogrzebanych siedem z nich.

Dwaj wyklęci – Ernest Kozubek „Grom”, którego komuniści stracili w sylwestra 1946 r., oraz Stefan Guertler „Tse” – mają tam nawet swoje nagrobki, opłacane wciąż przez rodzinę. Skąd jednak te nagrobki się wzięły? Przecież oni byli wrzucani do dołów w tajemnicy, nocą... – To prawda, ale rodziny miały swoje sposoby, żeby czegoś się dowiedzieć. Czasem miejsce pokazał im grabarz – wyjaśnia Adam Kondracki.

Ślady w księdze cmentarnej wskazują, że między grobami Ernesta i Stefana mogą leżeć kolejne ofiary komunistów. Ekshumację być może uda się przeprowadzić jeszcze w tym roku.

Wśród osób, które – jak przypuszcza IPN – tam leżą, jest Irena Odrzywołek, córka górnika z Byczyny, dzisiejszej dzielnicy Jaworzna. Została stracona dziewięć dni przed 21. urodzinami. Za co? Otóż dziewczyna znalazła pracę jako strażniczka w więzieniu przy Montelupich w Krakowie. Z początku chyba nie była wrogiem komunizmu. – Wydaje się, że była niezwykłą osobą, o dobrym sercu. Nie uległa komunistycznej propagandzie, za to słuchała relacji więźniów... To spowodowało, że przemyciła im do więzienia dwa pistolety i trzy granaty – mówi historyk.

Dzięki Irenie doszło do wielkiej ucieczki 60 więźniów. Ci, których uwolniła, ukrywali później dziewczynę u swoich bliskich, m.in. w Niwce koło Sosnowca i w budynku przy ul. 3 Maja w Chorzowie.

Niestety, doszło do wsypy i aresztowania. Irena oraz Bolesław Pronobis spod Będzina, który namówił ją do pomocy w ucieczce, zostali skazani na śmierć. – Na sali sądowej Irena odważnie powiedziała, że nie może zrozumieć, dlaczego żołnierze, którzy walczyli o niepodległość Polski, są trzymani w więzieniach. Myślę, że dostała wyrok śmierci, bo komuniści nie mogli jej darować, że pochodziła z rodziny robotniczej. Mimo to odrzuciła komunizm, widząc, czym jest w praktyce – ocenia Adam Kondracki.

Wysadzeni z barakiem

Obok szczątków Ireny leżą prawdopodobnie kości adiutanta dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego w Katowicach i pięciu żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Żołnierze NSZ byli łącznikami między swoim dowódcą, kpt. Henrykiem Flamme „Bartkiem” a kpt. Henrykiem Wendrowskim „Lawiną”, który okazał się... prowokatorem UB.

Łącznicy zostali podstępnie aresztowani, a potem straceni. Ich ciała trafiły do dołów na Ligocie.

„Lawina” obiecywał beskidzkim partyzantom „Bartka” przerzut za granicę. Po drodze zostali oni jednak wymordowani. Zginęło ich 150–200. Jedną z grup w czasie snu wysadzono w powietrze wraz z barakiem pod Starym Grodkowem na Opolszczyźnie. Wendrowski nie poniósł za to odpowiedzialności; zmarł w 1997 roku.

34 ofiary komunistycznego terroru leżą też na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach. Z kolei 14 żołnierzy wyklętych zostało pogrzebanych na cmentarzu w Katowicach-Bogucicach. – Próba ich odnalezienia w 2015 r. nie udała się. Wiemy, wzdłuż którego muru leżą, ale to odcinek stu metrów – mówi historyk IPN.

Setki ludzi przechodzi codziennie po kościach dwóch wielkich bohaterów walk z Niemcami, Sowietami i polskimi komunistami. Leżą oni bowiem pod skwerem przy Bibliotece Śląskiej. Chodzi o dowódców legendarnego oddziału „Wędrowiec”: Pawła Heczkę i Emila Ruśnika. Z ich rąk oraz ich podwładnych zginęli m.in. sowiecki pułkownik i sekretarze Polskiej Partii Robotniczej w Żorach oraz Mikołowie. Na referencie rybnickiego UB wykonali wyrok śmierci w Gotartowicach. Wielu śląskich komunistów ukarali... chłostą (m.in. w Świerklanach i Szczejkowicach).

Nie wiadomo dokładnie, w którym miejscu skweru zostali pochowani. Wcześniej znajdował się tu stary cmentarz ewangelicki – a obaj dowódcy byli właśnie ewangelikami.

Wydaje się, że odnalezienie szczątków przynajmniej niektórych żołnierzy, którzy walczyli z sowiecką dominacją, jest możliwe. Adam Kondracki chciałby, żeby zostali ponownie pochowani – ale tym razem już godnie, z honorami państwowymi. – Mam nadzieję, że ich kości zostaną oddane rodzinom i naszej zborowej pamięci – mówi.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.