Siedmiu umiłowanych synów

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

publikacja 15.02.2017 19:55

Wytatuowani więźniowie stanęli w rzędzie przed ołtarzem. Przyjęli z rąk arcybiskupa katowickiego bierzmowanie, a jeden także chrzest.

Siedmiu umiłowanych synów Abp Wiktor Skworc udziela chrztu świętego Karolowi Mateuszowi w Zakładzie Karnym w Jastrzębiu-Zdroju Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Siedmiu mężczyzn przyjęło bierzmowanie w Zakładzie Karnym w Jastrzębiu-Szerokiej. Udzielił im go arcybiskup katowicki Wiktor Skworc. Jeden z mężczyzn przyjął też - warunkowo - chrzest, ponieważ w dokumentach nie znaleziono śladu o jego przyjęciu, kiedy był dzieckiem. Otrzymał więc jednocześnie trzy sakramenty: chrzest święty, komunię świętą i bierzmowanie.

- Nad każdym z was otwiera się niebo. Gdyby dokładnie posłuchać, też byśmy usłyszeli: to jest mój umiłowany syn! - powiedział więźniom arcybiskup katowicki Wiktor Skworc. Nawiązywał przy tym do chrztu samego Jezusa.

Mężczyźni przyjęli imiona: Karol Mateusz, Oskar, Alojzy, Krzysztof, Stanisław, Łukasz i Grzegorz.

- Pamiętajcie: pomimo błędów i grzechów, jesteście umiłowanymi synami Boga - powtarzał im arcybiskup Skworc. - Ludzka miłość, która powinna być odpowiedzią na miłość Boga, jest zawodna... Możecie jednak być pewni, że miłość ze strony Boga zawsze jest aktualna i gotowa do przebaczenia. Pan Bóg zawsze czeka, przytula człowieka, daje mu szansę, nie przekreśla - powiedział.

Więźniów przygotowali do bierzmowania ksiądz Jacek Pawlus, kapelan w Zakładzie Karnym, oraz mężczyźni ze Wspólnoty Jezusa Miłosiernego z Rybnika. Ci świeccy przyjeżdżali do osadzonych co tydzień i przeprowadzili dla nich dziesięć katechez.

Pod koniec każdej katechezy mieli też dla osadzonych czas na luźniejszą rozmowę. - Mówiliśmy im o spotkaniu żywego Jezusa. O tym, że skoro ci więźniowie tutaj przyszli, to musieli wstać. A to pierwsze, co człowiek musi zrobić... Często zwracaliśmy na to uwagę, że oni już tutaj przyszli - powiedział nam Leszek Sura ze wspólnoty. - Mówiliśmy o Bożej miłości. O tym, że nie są sami ze wszystkimi problemami, które ich dotykają i przytłaczają, w więzieniu i na zewnątrz. Jest Ktoś, kto nad nimi czuwa, Kto ma nad nimi przez cały czas wyciągniętą rękę - mówi z pasją.

Mężczyźni ze Wspólnoty Jezusa Miłosiernego pomogli księdzu Jackowi w przygotowaniu „bierzmowańców” już trzeci raz. Nie wiedzą, na ile nawrócenie ludzi, którym opowiadają o Jezusie, jest trwałe. Zdarza się, że obserwują, jak któryś z ich podopiecznych znowu zalicza życiowe potknięcie. Np. jeden z nich, który wydawał się bardzo przejęty Słowem Bożym, na wolności sięgnął po alkohol i znów wpadł w ciąg. Po uwolnieniu wielu dawnych więźniów - nawet przy dobrych intencjach - przechodzi bowiem dużą próbę charakteru w związku ze zderzeniem ze starym środowiskiem.

Choć mężczyźni ze Wspólnoty Jezusa Miłosiernego mówili o tym tylko dziennikarzowi „Gościa”, a nie arcybiskupowi, ten niespodziewanie dał odpowiedź na wątpliwości związane z brakiem widocznych owoców. W czasie homilii na Mszy św. wyjaśnił więźniom odczytaną chwilę wcześniej Ewangelię. Opowiada ona o uzdrowieniu niewidomego, którego dokonał Jezus. - Pan Bóg działa pewnymi etapami. Ten niewidomy człowiek nie od razu odzyskał wzrok. Działanie Pana Jezusa było tu rozłożone na etapy. Pierwszy etap to dotknięcie, położenie śliny na oczy. A potem drugi raz, bo z początku to uzdrowienie nie było pełne... Dopiero potem ten człowiek przejrzał i widział – powiedział arcybiskup Wiktor Skworc.