Sylwester z dziczyzną, ale bez fajerwerków

Martyna Chodykin

publikacja 01.01.2017 15:56

- Cieszę się, że nie zostałam tej nocy sama. Jesteście młodzi, a chcecie spędzać ten czas razem z takimi starymi ludźmi jak ja - mówiła wzruszona pani Krysia, która pierwszy raz była gościem "Sylwestra z Ubogimi".

Sylwester z dziczyzną, ale bez fajerwerków Sylwester odbył się przy parafii świętych Piotra i Pawła w Katowicach Martyna Chodykin

– Bóg czyni tutaj cuda, dziękuję mu, że mogę tu być. Jesteście piękni i nie mogę się na was napatrzeć – dodała.

Już po raz trzeci w pięknie udekorowanej sali przy parafii Apostołów Piotra i Pawła do wspólnego stołu zasiadło tego wieczoru ponad 200 osób. Pożegnanie starego i przyjście nowego roku świętowali nie tylko bezdomni, ale i ubodzy. Wielu z nich przyszło całymi rodzinami. Organizatorzy mówią, że znów wydarzył się prawdziwy cud. Przed drzwiami stało dokładnie tylu ludzi, ile było miejsc przy stole. Zmieścili się nawet ci goście, którzy przyszli bez zaproszeń. Dla nikogo nie zabrakło też świątecznej paczki.

Jak w najlepszej restauracji

Dobra zabawa i wspaniała atmosfera, to już cechy charakterystyczne „Sylwestra z Ubogimi”. W tym roku organizatorzy zatroszczyli się także wyjątkowo o to, co znalazło się na stołach. Goście mogli bowiem spróbować potraw przygotowanych podczas warsztatów kulinarnych przez jednego z najlepszych szefów kuchni na Śląsku Marcina Czubaka i blogerkę kulinarną Karolinę Żmijewską.

– Ugotowaliśmy 100 kilogramów bigosu z prawdziwego zdarzenia, z najlepszych składników, prawdziwej dziczyzny, wędzonych śliwek i suszonych grzybów. Przygotowaliśmy także barszcz na prawdziwym domowym zakwasie i własnoręcznie wędzonych kościach. Dzięki temu wprowadziliśmy sylwestra na jeszcze wyższy poziom. Nawet jedzenie było dopieszczone, jak w najlepszej restauracji – stwierdził Łukasz Kosielak, pomysłodawca sylwestra.

– Widać w tym sylwestrze oddziaływanie Pana Boga. Niesamowita jest wdzięczność naszych gości i zaangażowanie wolontariuszy – zauważył diakon Łukasz Piper, który w sylwestra zaangażowany jest od pierwszej edycji.

W tym roku jednym z gości była pani Lidka, znana wielu wolontariuszom z pierwszej edycji sylwestra. – Dwa lata temu, kiedy w sylwestrową noc byłam na dworcu, podszedł do mnie ksiądz i zapytał, czy chcę pójść na zabawę. Przyprowadził mnie tutaj. Rok temu nie byłam, ponieważ trafiłam do szpitala. Teraz nie mogło mnie zabraknąć – opowiada z uśmiechem.

Dla pana Ryszarda to już trzeci „Sylwester z Ubogimi”. – Wolę być tutaj, niż spędzić kolejną noc na dworcu – mówił. Rok temu został wyrzucony z mieszkania. Pytany o to, co najbardziej mu się spodobało tej nocy, odpowiedział, że Msza św.

Pan Eugeniusz też przyszedł na sylwestra po raz trzeci. – Wszystko jest przepięknie zorganizowane, ale najlepiej bawi się siostra Piotra, ona to potrafi zabawić każdego – stwierdził, patrząc na tańczącą zakonnicę.

Bez podziałów

Tegoroczną zabawę pomogła zorganizować rekordowa liczba wolontariuszy. Podczas samej sylwestrowej nocy o gości troszczyło się ok. 180 osób.

Jedną z wolontariuszek była Marta. Najpierw pomagała jako kelnerka, a potem opiekowała się 6-miesięcznym Jasiem. – Nie miałam pojęcia, jak to będzie wyglądać. Kiedy zobaczyłam tylu ludzi, nie wiedziałam, jak sobie poradzimy, ale z każdą chwilą szło nam coraz lepiej. Na początku bałam się kontaktu z naszymi gośćmi, ale oni okazali się bardzo sympatyczni. Kiedy się do nich uśmiechałam, odwdzięczali się tym samym i chcieli rozmawiać. Ten sylwester jest dla mnie wielkim zaskoczeniem – mówiła uczennica drugiej klasy liceum.

– Byłem na wolontariacie podczas Światowych Dni Młodzieży i stwierdziłem, że teraz spróbuję drugi raz. Wyobrażałem sobie to zupełnie inaczej, nie spodziewałem się tak wspaniałej zabawy – stwierdził Mateusz, który podczas sylwestra pomagał w kuchni.

– Na „Sylwestrze z Ubogimi” byłem po raz pierwszy. Zwykle ostatni dzień w roku spędzałem w domu przy kieliszku szampana, a teraz postanowiłem zrobić coś innego. Widząc już na początku uśmiech naszych gości, wiedziałem, że było warto – to doświadczenie Kamila z Żor.

Zabawę sylwestrową prowadził profesjonalny wodzirej i jak co roku była nim Alicja Cyganik. – Nie wyobrażam sobie, żeby przeżyć sylwestra w inny sposób. Tutaj nie ma żadnych barier, jest wolność, nie ma różnic, podziałów. Wystarczy, że podniosę dwie ręce do góry i wszyscy zrywają się na parkiet. To nasi goście są bardziej wodzirejem tej zabawy niż ja – mówiła jeszcze przed rozpoczęciem imprezy.

Nowy Rok z Jezusem

Oprócz uczty dla ciała, organizatorzy zatroszczyli się także o to, aby nie zabrakło duchowych przeżyć. Równo o północy w kościele Piotra i Pawła odprawiona została Msza św. – Tam, na zewnątrz, strzelają fajerwerki, ale zaraz zostanie po tym tylko bałagan. My zaczynamy nowy rok od tego, co nie przeminie nigdy, od spotkania z Jezusem – powiedział na rozpoczęcie ks. Piotr Lewandowski.

W kościele był również czas na adorację Najświętszego Sakramentu i okazja do spowiedzi. Przed Mszą goście wysłuchali także konferencji państwa Richterów.

– Bóg istnieje i działa, stoję tutaj i jestem tego dowodem. Jako młody chłopak dałem się oszukać, myślałem, że alkohol, przemoc i okultyzm to jest sens życia. W tym kłamstwie żyłem sześć lat. Momentem zwrotnym była śmierć mojej siostry. Pobiegłem do spowiedzi i kapłan mnie nie potępił. Powiedział mi, że jest ktoś, kto kocha mnie takim, jakim jestem, i że to jest Bóg – podzielił się swoim świadectwem pan Marek.

Na zakończenie sylwestra, każdy z gości otrzymał paczkę i noworoczne życzenia. – Proszę życzyć mi zdrowia – prosiło wiele osób. – Tego nie da się kupić za żadne pieniądze.

Sylwester z bezdomnymi organizowany jest już od ponad 20 lat przez kleryków Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego. Najpierw odbywał się na katowickim dworcu PKP, później w domu Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości.

Od dwóch lat wydarzenie przybrało formę „Sylwestra z Ubogimi”, czyli prawdziwej całonocnej zabawy organizowanej przez kleryków, wolontariuszy i darczyńców w auli parafii Piotra i Pawła w Katowicach.