Proszę tylko o cukierka

Aleksandra Pietryga

|

Gość Katowicki 08/2016

publikacja 18.02.2016 00:00

Podobno pierwszego anioła przyniosła chora na anoreksję nastolatka. Zrobiła go sama. Może to był ten ulepiony z modeliny, ubrany w pomarańczowy kubraczek? A może ten wydziergany z włóczki? Anielska historia tej kaplicy ma już ponad piętnaście lat.

Proszę tylko o cukierka

Aniołów ciągle przybywa. Jest ich kilka tysięcy. Tłoczą się pod ścianami, na ścianach, na specjalnie zrobionych drewnianych półkach. Są anioły kolorowe, białe, drewniane i porcelanowe. Niektóre zabawne, inne dostojne. Uśmiechnięte i rozmodlone. Część z nich powędrowała już na szpitalny korytarz. Spoglądają na małych pacjentów z oszklonych witryn. Anioły przynoszą do kaplicy pacjenci, ich rodzice, dziadkowie, babcie. Niezwykłe wota, aby podziękować Panu Bogu za cudowne uzdrowienie dziecka. Albo za pomyślne leczenie czy dobrych lekarzy. A czasem to ostatni akord wdzięczności za życie malucha, który odszedł już do nieba… Kaplicą Aniołów Stróżów w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka im. Jana Pawła II opiekuje się franciszkanin ojciec Paweł Ostrzałek. Stanowczy, uśmiechnięty – wzbudza zaufanie. Dzieci go lubią. – To chyba przez te cukierki w kapturze – śmieje się. – Jakie cukierki? – A takie różne – odpowiada i podnosi do góry wieko dużej, wiklinowej skrzyni po brzegi wypełnionej słodyczami w kolorowych papierkach. Te cukierki to taki klucz do serc zblazowanych nastolatków, którym na widok księdza uruchamiają się mechanizmy cynizmu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.