10 lat po katastrofie hali w Chorzowie

Przemysław Kucharczak

publikacja 27.01.2016 16:58

​W ten straszny wieczór, gdy runął dach hali MTK, na miejsce szybko dotarł nasz fotoreporter.

10 lat po katastrofie hali w Chorzowie Gołębie czekają na swoich właścicieli na ścianie zniszczonej hali Henryk Przondziono /Foto Gość

Zegary pokazywały godzinę 17.15, kiedy dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie zwalił się na tłum ludzi. 28 stycznia 2006 roku odbywały się tutaj międzynarodowe targi gołębi pocztowych. Mija 10 lat od tej tragedii. Życie straciło w niej 65 osób, a około 140 zostało rannych.

W ten straszny wieczór w pobliże hali szybko dotarli nasi koledzy z "Gościa", dziennikarz Jarek Dudała i fotoreporter Heniek Przondziono. Pracowali tam długo w noc. Dzięki nim i innym śląskim reporterom, udokumentowana została katastrofa i poświęcenie ratowników. Ratownicy medyczni, strażacy, ratownicy górniczy z narażeniem życia wchodzili w niestabilne, stalowe rumowisko, i wyciągali przygniecionych ludzi - Polaków 10 lat po katastrofie hali w Chorzowie   Jan Matys z Opola ocalał, choć został przygnieciony Przemysław Kucharczak /Foto Gość i gości zza granicy.

Śmierć babci z wnuczkiem

Wśród tych, którzy ocaleli, jest Jan Matys z Opola. Zginęła jednak jego szefowa z firmy, która handluje gołębiami, oraz wielu przyjaciół. Leżał na plecach, przygnieciony ciężkim żelastwem, ledwie oddychał. W prawej ręce trzymał dwie wciąż dzwoniące komórki, ale... nie umiał ich odebrać. W końcu udało mu się przepchnąć jedną z nich pod plecami. Odebrał telefon od syna, powiedział, że wciąż żyje, ale pomoc nie nadchodzi. Pożegnał się. Kiedy już czekał na śmierć, ratownicy zdążyli do niego dotrzeć.

10 lat po katastrofie hali w Chorzowie   Kazimierz Latawiec z Jeleniej Góry i Belg Bosman Gebors (z prawej) wyszli z katastrofy cało, choć blisko nich zginęli ludzie Przemysław Kucharczak /Foto Gość Przeżył też Kazimierz Latawiec z Jeleniej Góry. Stał na stoisku, na którym Belgowie sprzedawali gołębie. Był ich tłumaczem. Kilka minut przed katastrofą podeszła do nich babcia z małym wnukiem. - Chciała kupić wnuczkowi gołąbka. Ale nam na koniec zostały już tylko drogie gołębie. Mówiła do mnie: „Spuść pan, spuść pan”. Pamiętam ich, bo później usłyszałem, że ona pod tym rumowiskiem się rozbierała i ubierała tego wnuczka. Nie wiem, czy przeżyli - zastanawiał się w rozmowie z nami Kazimierz.

Nie przeżyli. Byli to pani Lidia z Chorzowa-Batorego i jej wnuk Bartuś. Chłopczyk został znaleziony w kurtce babci.

Niesamowite zimno

- Pamiętam niesamowite zimno tej nocy - wspomina Henryk Przondziono, fotoreporter "Gościa". Mróz tej niedzielnej nocy sięgał minus 17 stopni. A czekający na pomoc ludzie wewnątrz hali marzli, często nie mogąc się nawet ruszyć.

- Widzieliśmy rozpacz ludzi, którzy stracili w tej katastrofie bliskich. Przebywali w takiej poczekalni; niektórzy dowiadywali się o śmierci krewnych i przyjaciół właśnie tam, jeszcze tej nocy - mówi Henryk.

10 lat po katastrofie hali w Chorzowie   Zawalona hala MTK Henryk Przondziono /Foto Gość Gdyby katastrofa zdarzyła się choćby godzinę wcześniej, ofiar byłoby wielokrotnie więcej. W sali tłoczyły się wtedy tysiące ludzi. Jednak o godzinie 17.15 targi miały się już ku końcowi. W dodatku w telewizji pokazywali konkurs skoków z udziałem Adama Małysza, więc większość zwiedzających zdążyła wyjechać. Zostało tam około tysiąca ludzi.

Ranni zostali rozwiezieni po wszystkich okolicznych szpitalach. To było szczęście w nieszczęściu, że stało się to akurat w sercu górnośląskiej aglomeracji, pełnej służb ratowniczych i szpitali.

Do katastrofy przyczyniły się poważne błędy konstrukcyjne dachu hali oraz jego niewłaściwe wykonanie. Dach był też osłabiony przez warstwę śniegu, który od spodu zamieniał się w ciężki lód.

Nasz fotoreporter był na miejscu w ten straszny wieczór oraz następnego dnia, kiedy na zawaloną halę padły promienie słońca. Odwiedził też okoliczne szpitale, w których leżeli ranni. Fotografował bliskich i przyjaciół poszkodowanych w katastrofie, którzy modlili się za nich następnego dnia w katowickiej katedrze. Mszy świętej przewodniczył tam ówczesny arcybiskup katowicki Damian Zimoń.

Zapraszamy do oglądania przejmujących zdjęć Henryka Przondziono z pamiętnych 28 i 29 stycznia 2006 roku.

Czytaj też w Gościu Gliwickim TUTAJ, Tarnowskim TUTAJ, Opolskim TUTAJ Krakowskim TUTAJ i Radomskim TUTAJ