Tragedia '06 - jest tekst w najnowszym GN

Przemysław Kucharczak /PAP

publikacja 21.01.2016 14:06

Dopiero 10 lat po katastrofie hali MTK dobiega końca proces karny w tej sprawie.

Tragedia '06 - jest tekst w najnowszym GN Andrzej Szaton, sędzia na wystawie gołębi. Gdy 10 lat temu zaczynał zapadać się dach hali MTK, miał wrażenie, jakby znajdował się na jakimś filmie science fiction Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Możliwe, że proces ten  zakończy się w marcu br. - wynika z informacji z katowickiego sądu. Tymczasem 28 stycznia minie już 10 lat od katastrofy na międzynarodowych targach gołębi, w której zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych.

Zapraszamy czytelników do przeczytania tekstu na temat tamtej katastrofy. Ukazał się w najnowszym, papierowym numerze "Gościa Katowickiego" - diecezjalnego dodatku do GN (nr 5 na niedzielę 24 stycznia). Można go znaleźć w samym środku "Gościa", na stronach IV-V. W tekście tragedię wspominają ludzie, którzy wyszli z niej z życiem.

Jeden z naszych rozmówców, Andrzej Szaton z Piekar Śląskich, sędzia na wystawie gołębi, widział, jak z dziury w dachu o średnicy około 10 metrów sypało się żelastwo. - Krzyki ludzi... Mnie wmurowało w posadzkę. Myślałem, że znajduję się na jakimś filmie science fiction - wspomina.

Inny nasz rozmówca, Zdzisław Karoń z Częstochowy, widział, że wielkie płyty dachowe spadają jak kostki domina. - Nie wiedziałem, co jest tego powodem. Trzęsienie ziemi? Koniec świata? - mówi. Tłumaczy, że ludzie z zewnątrz mogli zobaczyć, że to tylko sama hala się zapada. Ci, którzy byli w środku, w pierwszej chwili niewiele rozumieli. Uciekał, ale potężny podmuch wzbudzony przez spadające płyty rzucił go na posadzkę. Został przygnieciony.

Przeżył dzięki innemu hodowcy gołębi, który z nim został. Tak podważał przygniatające poszkodowanego żelastwo, że trochę lżej mu się oddychało. Częstochowianin, leżąc z twarzą przy posadzce, nie widział swojego wybawcy. Wiedział tylko, że to Ślązak - bo używał ślonskij godki. Dopiero później, przez media, Zdzisław odszukał tego bohatera. Kim on jest? O tej i o innych historiach z hali - więcej w papierowym "Gościu Katowickim".

Dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich w Chorzowie runął 28 stycznia 2006 roku około godziny 17.15. W środku dobiegały końca międzynarodowe targi gołębi pocztowych.

Według prokuratury, w chwili katastrofy w pawilonie było około tysiąca osób. Wielu z nich udało się uciec o własnych siłach i bez obrażeń. Spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zginęło 65 osób.

Katowicka prokuratura okręgowa zamknęła śledztwo latem 2008 roku. Proces ruszył w maju 2009 r. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób, które zdaniem urzędu prokuratorskiego w różnym stopniu przyczyniły się do tej tragedii lub sprowadziły niebezpieczeństwo katastrofy. To m.in. byli szefowie MTK, projektanci i wykonawcy hali.

Dwunasty oskarżony, któremu w śledztwie przedstawiono zarzuty, dobrowolnie poddał się karze. Jego sprawa została wyłączona z głównego procesu.

Trwają przesłuchania biegłych z Politechniki Krakowskiej, którzy sporządzali opinię na temat hali jeszcze w trakcie śledztwa. Będą oni przesłuchiwani jeszcze na rozprawach lutowych. Później sąd przesłucha dwóch oskarżonych, którzy zadeklarowali, że chcą złożyć uzupełniające wyjaśnienia.

„Jest szansa, że proces zakończy się w marcu, o ile oczywiście nie zdarzy się nic nieprzewidywalnego” - zaznaczył sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach.