Pomnik alpinistów, którzy w górach zostali na zawsze, został odsłonięty w Katowicach.
Odsłonięcie pomnika alpinistów w katowickim parku Kościuszki
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
To osoby związane z Klubem Wysokogórskim w Katowicach. Ich pomnik, który stanął w parku Kościuszki obok drewnianego kościółka św. Michała, to płaskie głazy położone jeden na drugim. Każdy jest poświęcony innemu wspinaczowi. Kiedy ten pomnik był projektowany, miał składać się tylko z sześciu głazów. Dziś jest ich już osiem. A to dlatego, że dwa lata temu na Broad Peak zginął Tomasz Kowalski, a na Gashebrun I – Artur Hajzer. – Oni nie mają swoich grobów, gdzie ich bliscy i przyjaciele mogliby przystanąć, pomodlić się, powspominać i zapalić znicz. Dlatego powstał ten pomnik – mówił w czasie jego odsłonięcia Ignacy „Walek” Nendza, jeden z inicjatorów powstania pomnika.
Śmierć na ostatniej wyprawie
Na obelisku zostali upamiętnieni Henryk Furmanik, znany wśród przyjaciół jako „Heniolong”, który zginął w Górach św. Eliasza na Alasce w 1974 r., czy Jan Nowak „Łysy”, w 1988 r. trafiony w głowę kamieniem na Bhagirati w Himalajach. Był wtedy na swojej ostatniej – jak obiecał żonie – wyprawie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.