Antoniczek na barykadzie

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 41/2015

publikacja 08.10.2015 00:00

100 lat konsekracji. Miał wylecieć w powietrze, ale siostra boromeuszka uszkodziła kable. Potem planowano go rozebrać i z odzyskanych cegieł zbudować dwa mniejsze.

  Bazylika św. Antoniego Bazylika św. Antoniego
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

A jednak kościół św. Antoniego w Rybniku – od 1993 r. bazylika – trwa. I właśnie świętował stulecie swojej konsekracji.

Dwie strzeliste wieże rybnickiej bazyliki widać z daleka. Nic dziwnego: to najwyższe wieże na całym Górnym Śląsku. Sięgają 95 metrów. Na jednej z nich, na wysokości 75 m, jest taras widokowy, z którego można podziwiać śląski krajobraz pełen hałd, a przy dobrej widoczności także Beskidy, Sudety i Górę św. Anny.

Duże zdjęcie właśnie tego kościoła jest elementem wystawy o historii Górnego Śląska w otwartej w czerwcu nowej siedzibie Muzeum Śląskiego. Podpis mówi o „śmiałych założeniach architektonicznych” górnośląskich budowli na przełomie XIX i XX wieku.

Żydzi wspierają katolików

Budowa ruszyła w 1903 roku. Pracowało na niej aż 138 ludzi. Choć zdarzało im się strajkować o podwyżki, uwinęli się w niespełna trzy lata. W 1907 r. neogotycka świątynia została poświęcona.

Rybnicka parafia była wtedy ogromna. Na Msze św. w niedziele schodziło się tu z miasta i ze wszystkich okolicznych wsi 25 tys. ludzi. Ten fakt miał pewnie wpływ na to, że do budowy dołożyli się... rybniccy Żydzi. Zarabiali oni na handlu z przybywającymi na nabożeństwa licznymi mieszkańcami okolic Rybnika. Po poświęceniu kościoła w 1907 r. na obiedzie w najstarszej rybnickiej restauracji „Świerklaniec”, na wspólnym świętowaniu tego wydarzenia, spotkali się duchowni i świeccy katolicy, ewangelicy i właśnie Żydzi.

Tym ostatnim inwestycja w ogromny kościół św. Antoniego chyba jednak średnio się opłaciła. Wkrótce przyszła I wojna światowa, a po niej w większości wsi dookoła Rybnika zaczęły masowo wyrastać nowe kościoły... Ale za to zaczęła rosnąć liczba mieszkańców samego miasta. – Nie wiem, na ile plany rybnickiej społeczności żydowskiej się udały, ale współpraca przy tej budowie pokazuje, że ludzie tutaj potrafili żyć bez antagonizmów – ocenia ks. dr Grzegorz Olszowski, proboszcz.

Dynamit pod kościołem

Konsekracja, której stulecie świętowała teraz parafia św. Antoniego, odbyła się w 1915 roku. – Kiedyś poświęcenie i konsekracja kościołów odbywały się oddzielnie. Poświęcenie polegało na samym pokropieniu wodą święconą, a konsekracja na namaszczeniu – tłumaczy ks. Olszowski. Świątynię konsekrował kard. Adolf Bertram, arcybiskup wrocławski, który do Rybnika przyjechał pociągiem.

Rybniczanie nie zdążyli długo nacieszyć się imponującym budynkiem, bo 22 czerwca 1921 roku, w czasie III powstania śląskiego, na torowisku rybnickiego dworca kolejowego eksplodowały cztery wagony materiałów wybuchowych. Przerażająca fala uderzeniowa zdemolowała najpierw gmach gimnazjum męskiego (dzisiaj to LO im. Powstańców Śląskich), a potem nowy kościół.

Podmuch zerwał z niego dachówki od strony dzisiejszej ulicy Kościuszki i wybił wszystkie okna; posypały się nawet cegły i całe detale architektoniczne.

Najgroźniejsze chwile dla rybnickiego „Antoniczka” miały jednak dopiero nadejść pomiędzy styczniem a marcem 1945 roku. Najpierw ostrzeliwali go Sowieci. Zapewne podejrzewali, że na najwyższych wieżach Górnego Śląska siedzą niemieccy obserwatorzy, kierujący na nich ogień artylerii. Z kolei Niemcy, zanim w końcu się wycofali, zaminowali kościół, żeby nie zostawiać Sowietom tak świetnego punktu obserwacyjnego.

Dlaczego więc ta ogromna świątynia nie wyleciała w powietrze? Katowicki biskup Stanisław Adamski po wojnie opisywał w liście, że „z każdej wieży wyniesiono kosze dynamitu”. Jego zdaniem, Niemcy „nie zdołali jednak wywołać wybuchu, gdyż bardzo spiesznie wycofali się przed wojskami rosyjskimi po ciężkich walkach”.

Archiwum parafii przynosi jeszcze bardziej szczegółowe wyjaśnienie. Otóż wieże nie zawaliły się, bo instalację ładunków wybuchowych ktoś uszkodził.

Kto? Pewna siostra zakonna o sercu lwicy. Nazywała się Damascena Hary i była boromeuszką. Pochodziła z Książenic. – To była niezwykła postać. Siostra Damascena nie tylko uratowała nasz kościół przed zniszczeniem, ale w czasie wojny troszczyła się o biednych i niosła pomoc robotnikom przymusowym z Rosji. Zmarła w latach 50. XX w. w Pszczynie – mówi ks. Olszowski.

Siostra Damascena jest dzisiaj przedstawiona na płaskorzeźbie na głównych drzwiach bazyliki.

Święty bliżej swojego miasta

Rybniczanie uważają św. Antoniego za swojego patrona co najmniej od XVII wieku. Ważna jest dla nich niewielka figurka tego świętego, związana z miastem co najmniej od pierwszej połowy XIX wieku. Zanim powstał nowy kościół, była ustawiona w stojącej tam kaplicy.

Ta figurka w 1945 r. też przeszła niezwykłe chwile. Kiedy świątynię opanowali Sowieci, zdewastowali wnętrze. Ławki wynieśli na uliczną barykadę, na którą rzucili też... figurkę św. Antoniego. „Czy trafiła tam przypadkowo, wydaje się, że nie. Według relacji ks. Durczoka została przez sowieckich żołnierzy wystawiona na pośmiewisko. Lecz w tej sytuacji Antoni znalazł się jakby bliżej swojego miasta” – napisał dr Bogdan Kloch, dyrektor rybnickiego muzeum, w monografii „Kościół pw. św. Antoniego w Rybniku”. „Stał się swoisty cud, ponieważ tylko niektóre budynki uległy całkowitemu zniszczeniu, zaś liczba ofiar nie okazała się tak wielka jak w innych miejscowościach Górnego Śląska (np. Racibórz, Wodzisław, Żory). Święty Antoni jako opiekun miasta spełnił swoje zadanie i część rybniczan miała do czego wracać” – skomentował historyk.

W czasie walk w świątynię uderzyło około 40 pocisków. Potem Sowieci urządzili w niej... warsztat dla czołgów. – Istniał nawet projekt, żeby ten kościół rozebrać, a z odzyskanych cegieł zbudować dwa nowe – zdradza ks. Olszowski.

Na szczęście rybniczanie odbudowali swojego „Antoniczka”. W 1993 r. Jan Paweł II – który dobrze znał Rybnik dzięki wakacjom, spędzanym za młodu pod miastem u swojej jedynej cioci – nadał temu kościołowi tytuł bazyliki mniejszej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.