O miłość, dzieci i dobrą śmierć

Joanna Juroszek, Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 32/2015

publikacja 06.08.2015 15:00

W drodze. Szczególna była ta 70. pielgrzymka. M.in. ze względu na tragiczne wydarzenie: jeden z jej uczestników, 63-latek z Jejkowic, zmarł kilometr przed Jasną Górą.

 Postój w Miotku Postój w Miotku
Joanna Juroszek /Foto Gość

Jakie życie, taka śmierć, nie dziwi nic... Zmarły pan Krzysztof szedł na Jasną Górę już po raz 33. Czekała tam na niego żona z synem i wnukami. Kilometr przed sanktuarium Matki Jezusa, do której przez całe dorosłe życie chodził, źle się poczuł i stracił przytomność. Do reanimacji od razu przystąpił lekarz, pielgrzym tej samej grupy 2A. Dołączyli medycy Pielgrzymki Rybnickiej, szybko przyjechało pogotowie. Nie udało się go uratować. To był zawał.

Ks. Marek Bernacki, kierownik Pielgrzymki Rybnickiej, interpretuje to tragiczne wydarzenie jako konkretną ofiarę 70. jubileuszowej pielgrzymki. – Modliliśmy się za niego i w apelu, i podczas czuwania, i w trakcie Mszy o północy. Umierał otoczony pielgrzymami. Zatrzymali się, modlili, modlił się nad nim też ks. Janusz Badura z Wodzisławia. Umierał niesiony modlitwą pielgrzymów – zapewnia ks. Bernacki. – Oczami wiary piękna śmierć, ale wiadomo, po ludzku patrząc, dramat – mówi.

Ks. Janusz Badura udzielił panu Krzysztofowi również absolucji generalnej.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.