Pożegnanie Bożego szaleńca

Joanna Juroszek

publikacja 16.07.2015 14:23

- Byle co zjadł, byle co ubrał, byle gdzie spał. Taki był nasz Hiobek. On nie myślał o robieniu kariery zakonnej, nie szukał wygodnej posady, nie bał się wyzwań, które stawiał przed nim Kościół i zakon.

Pożegnanie Bożego szaleńca Śp. ojciec Hiob Środowski Prowincja Wniebowzięcia NMP zakonu braci mniejszych w Katowicach

Tak o śp. ojcu Hiobie Rafale Środowskim OFM mówił jego przyjaciel o. Medard Hajdus OFM, wikariusz pracujący w Katowicach-Panewnikach. Ojciec Hiob pochodził z Tychów. Przeżył 38 lat, z czego 16 spędził w zakonie, a 12 w kapłaństwie. Zmarł nagle 12 lipca.

Z ojcem Hiobem franciszkanin poznał się w seminarium. Później spotykali się, pracując na tych samych placówkach. Przyjaciel towarzyszył mu też w dniu jego niespodziewanej śmierci. 

Ostatnia bramka

- W tym tygodniu mieliśmy być w Bieszczadach. W sobotę zabrał mnie ze sobą, gdy wracał z dziećmi autokarem ze Zwardonia. Powiedziałem mu, że zostanę - "I tak w niedzielę tu będziesz" - że za bardzo mi się nie chce taki kawał jechać (do Chocza, diecezja kaliska - przyp. jj). Ale gdzieś w środku było przekonanie: jedź, żeby go przypilnować, bo znając Hioba, wyjedzie na ostatnią chwilę. Wieczorem zrobiliśmy sobie grilla, zobaczyliśmy wspólnie film. Rano po śniadaniu prosiłem: "Wyjedźmy po obiedzie". A on uspokajał, że chce być na odpust Matki Bożej Szkaplerznej z parafianami. Zagrał mecz, strzelił bramkę. Po pierwszej połowie zdecydował się odpocząć. I tak już z woli Bożej zostało - mówił w homilii pogrzebowej. 

- Zawsze mocno uczulony był na tzw. prywatę zakonną. Uważał, że telewizor jest jednym z największych wrogów zakonnej wspólnoty. Szczególnie ten w pokojach - mówił, o śp. franciszkaninie, wspominając placówki, gdzie posługiwał: św. Franciszka w Chorzowie, Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Panewnikach i św. Andrzeja Apostoła w Choczu w Wielkopolsce, na północ od Kalisza. Tam dwa lata temu został gwardianem i proboszczem.

- Młodzi, byliście zawsze dla niego siłą napędową. Inspirującą i przynoszącą ogrom radości. Piłka nożna, basen, szczególnie ukochane Bieszczady, gdzie odpoczywał w Bożej obecności. Jedno określenie: Boży szaleniec! To on, jako proboszcz, przejechał 18 km na rolkach w habicie, ciągnąc za sobą ukochane i rozbawione dzieci i młodzież. W ten sposób prowadził do źródła. Do Chrystusa - wspominał o. Medard. 

W homilii podkreślał jego pokorę, skromność oraz zawierzenie Bożej opatrzności. - Całą swoją energię poświęcał dla młodzieży i dzieci - wspominał, dodając, że o. Hiob przede wszystkim był człowiekiem uczciwym. - Najpierw parafia, potem wspólnota, dla siebie pozostawiał niewiele - mówił. 

Wspomniał także jego zabieganie o jedność parafii, o to, aby poprzez wspólne wyjazdy, pikniki czy zabawy wspólnoty mogły poczuć się jedną rodziną parafialną.

To on miał mówić mu kazanie

Jego pobyt w Panewnikach o. Medard nazwał "czasem wielkiej obecności w jego życiu Ducha Świętego". Przygotowywał wtedy młodzież do sakramentu bierzmowania, był opiekunem Odnowy w Duchu Świętym i Domowego Kościoła. - Bóg obdarował go wieloma charyzmatami, którymi posługiwał nie tylko w parafii, ale w wielu miejscach w Polsce - przekonywał. 

Podkreślał także jego kapłańską troskę o ludzi i ich formację. - Wprowadził modlitwy uwielbienia do krypty i stworzył podwaliny pod Panewnicki Wieczór Uwielbienia. Własnymi rękami remontował salki dla młodzieży Ruchu Światło-Życie. To tu w Panewnikach ukochał modlitwę adoracji Najświętszego Sakramentu. 

Jako proboszcz również zabiegał o jedność we wspólnocie i parafii. Powtarzał, że parafia ma być skupiona nie wokół proboszcza, a - Jezusa. - Każda niezgoda była dla niego dużym cierpieniem - zaznaczył. 

Na koniec ze wzruszeniem franciszkanin wspomniał, że chciał, żeby to o. Hiob mówił kazanie na jego pogrzebie. Po ciszy zakończył słowami z Ewangelii, którymi podsumował życie swojego przyjaciela. "Wysławiam Cię, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornym sercem".

- Uwielbiam Cię, Panie, za życie i kapłaństwo mojego współbrata i przyjaciela, ojca Hioba Rafała Środowskiego. Uwielbiam Cię, Jezu. Amen. 

Mszy św. pogrzebowej w franciszkańskiej bazylice w Panewnikach przewodniczył bp Łukasz Buzun, biskup pomocniczy diecezji kaliskiej. Na terenie tej diecezji śp. o. Hiob spędził ostatnie lata swojego życia. Zmarłego żegnały wspólnota zakonna, rodzina oraz jego parafianie.

O ojcu Hiobie przeczytasz także tutaj.