Niebo łączy się z ziemią

ap

publikacja 24.07.2014 23:49

Pielgrzymi z Tychów dzielnie wędrują na Jasną Górę. Po drodze odwiedzili Matkę Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śl.

Niebo łączy się z ziemią Pielgrzymi dotarli do Piekar Śl. Aleksandra Pietryga /Foto Gość

Na czele szpaleru niesiony jest krzyż. Mocno trzyma go w rękach pani Danusia. Pogodna, uśmiechnięta, zadbana, siedzi na wózku inwalidzkim, który popycha jej mąż. Małżeństwem są od 41 lat. Mają trzech synów, najmłodszy jest w zgromadzeniu ojców oblatów. Pani Danusia choruje na stwardnienie rozsiane, przeszła 9 operacji. - Każdy niesie jakiś krzyż, najważniejsze, żeby nieść go z Chrystusem - przekonuje. - Nie trzeba się bać cierpienia, ono tylko uświęca, uczy pokory i upodabnia nas do Zbawiciela.

Na Jasną Górę zabrała torbę pełną cukierków, którymi częstuje wszystkich dookoła, wywołując dobry nastrój wśród współpielgrzymów. - Zabrałam też ze sobą intencje wielu kapłanów, małżeństw zmagających się z trudnymi problemami - przyznaje. - Ja idę uwielbiać za wielkie rzeczy, których Pan Bóg dokonał w moim życiu. On daje więcej niż Go prosimy. Trzeba Mu tylko zaufać. Wahałam się, czy dam radę iść w tej pielgrzymce, ale powiedziałam: "Panie Jezu, jeśli to jest zgodne z Twoją wolą, to dasz mi siły". I jestem tutaj. Jezus jest najlepszym Lekarzem i do Niego trzeba się zwracać, a On zawsze pomoże.

W tyskiej pielgrzymce wyróżniają się dwa brązowe habity. To franciszkanie z Panewnik wędrują też na Jasną Górę. Niosą ze sobą także intencje innych osób, nieraz bardzo trudne. - Mnie wiele do szczęścia nie trzeba, idę dziękować za swoje życie i powołanie - mówi brat Maksymin, diakon rodem z Tychów. - Ale kiedy zakładam plecak, pamiętam o tych, którzy prosili mnie o modlitwę. W ich intencjach pielgrzymuję.

- Przez cały rok czekam na tę pielgrzymkę - wyznaje pani Anna, która pieszo na Jasną Górę idzie 15. raz. - To jest oderwanie się od codzienności, odpoczynek, naładowanie duchowych akumulatorów. Dla mnie tutaj niebo łączy się z ziemią. Czasem chodziłam z rodziną, czasem z przyjaciółmi, z nieżyjącym już mężem. Życie się zmienia, my się zmieniamy, ale zawsze jest za co dziękować Bogu.

Krzysiu ma 10 lat i do Częstochowy pielgrzymuje po raz drugi. Trzyma się blisko osób grających na gitarach, prowadzących śpiewy i sam im wtóruje. Jego tata Zbigniew cieszy się, że syn idzie razem z nim do Częstochowy. Twierdzi, że jest to również okazja do zacieśnienia więzów ojciec-syn. Za pierwszym razem obawiał się, że Krzysiu nie dojdzie do Częstochowy na własnych nogach. Ku jego zdziwieniu, chłopiec dotarł do samego końca i chyba złapał pielgrzymkowego bakcyla, bo w tym roku znowu chciał iść. - Polecam pielgrzymkę każdemu, a zwłaszcza moim kolegom z klubu piłkarskiego, to bardzo wzmacnia kondycję i mięśnie nóg - żartuje chłopiec.

Tyszanie dotrą na Jasną Górę w sobotę 26 lipca około godz. 13. Po drodze czekają ich postoje m.in. w Żyglinie i w Rudniku Małym.