Kajakiem z Mysłowic do Gdańska. – Popłyniemy tylko po to, żeby sobie popłynąć? Trzeba mieć jakiś cel – mówili przed „wycieczką”. Cel znaleźli: kaplica św. Barbary w bazylice Mariackiej. No i prezent dla świętej – węgielne serce górnika.
Monika i Jacek Parisowie z prezentem dla św. Barbary w gdańskiej bazylice. Podróż Wisłą zajęła im 13 dni
archiwum prywatne
Są małżeństwem. Jacek, górnik, pracuje w kopalni „Staszic”, Monika, fryzjerka, prowadzi własny zakład. Mieszkają w Mysłowicach razem z dziećmi – 12-letnimi bliźniakami Julią i Alanem. Na początku maja porzucili ciepły Śląsk i pompowanym kajakiem ruszyli nad morze. Teraz marzy im się Paryż. Dlaczego? Bo na nazwisko mają Paris.
Beze mnie nie płyniesz
– Zawsze fascynował mnie kajak. Ten kupiłem rok temu, trochę popływaliśmy po Zatoce Puckiej, po Zalewie Wiślanym, po morzu w Chorwacji – mówi Jacek. Pomysł na ekstremalną wycieczkę podsunęła mu „Gazeta Mysłowicka”, z której dowiedział się o historii żeglugi na Przemszy oraz o Andrzeju Sapoku, budowniczym statku „Katowice”, który pod koniec lat 20. XX w. przepłynął Wisłę kajakiem od Oświęcimia do Gdańska. Sprawdził stan rzeki, a potem wybudował statek – bocznokołowiec napędzany silnikiem spalinowym Diesla o mocy 160 KM. Jego długość całkowita wyniosła nieco ponad 33 m, szerokość kadłuba – 4 m.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.